Na ostatnim obiedzie, jakieś trzy tygodnie przed pójściem do szpitala, miał trzy ataki. Po ostatnim Ojciec Święty aż się trzymał stołu. Czerwieniał, siniał, potem zbladł. Jakoś doszedł do siebie. Powiedział wtedy do gości: No starość...
- Ostatnia choroba straszliwie obezwładniła Ojca Świętego. Pierwszy pobyt w poliklinice - trwający od 1 lutego - był próbą ulżenia w cierpieniu. Trzeba było pospieszyć na ratunek, bo Papież co jakiś czas wręcz się dusił. To było dla Niego ogromnie bolesne. Choroba Parkinsona zaatakowała jeden z najważniejszych organów - służący do oddychania i jedzenia. Kilka razy podczas obiadów byliśmy świadkami tego, jak Jan Paweł II zaczynał kaszleć, potem siniał i uderzał ręką o stół, żeby to jakoś przerwać. Wyprowadzano Go wtedy na wyposażonym w kółka tronie z pomieszczenia i po krótkiej interwencji personelu medycznego atak przechodził. Na ostatnim obiedzie, jakieś trzy tygodnie przed pójściem Papieża do szpitala, miał trzy takie ataki. Po ostatnim z nich Ojciec Święty aż się trzymał stołu. Czerwieniał, siniał, potem zbladł i jakoś doszedł do siebie. Powiedział wtedy do gości: No starość... Choroba postępowała bardzo szybko. Podczas drugiego pobytu Ojca Świętego w szpitalu lekarze uznali, że jedynym ratunkiem będzie tracheotomia. Potem okazało się, że ta operacja właściwie nic nie dała. Jak Ojciec Święty przestał jeść i już nie było podrażnienia przełyku, dolegliwości minęły. Ale bez jedzenia organizm przestaje sobie radzić. Podczas pobytu w szpitalu Jan Paweł II schudł 29 kilogramów...
• W Polsce nawet nie zdajemy sobie sprawy, że Ojciec Święty tak bardzo cierpiał.
Nie docierały do nas takie informacje...
- Bo nic nie mówiono. Komunikaty o stanie zdrowia Papieża, które podawał watykański rzecznik, były "techniczne”. Nie mówiono o cierpieniu Ojca Świętego. I to było fatalne. Cierpienia Jana Pawła II zbiegły się w czasie z wielkim postem - bo to wszystko się zaczęło w środę popielcową. Papież wrócił na rekolekcje, w których bardzo chciał uczestniczyć, ale to już tak szło, że Wielki Tydzień był już praktycznie Wielkim Tygodniem Ojca Świętego. Ta droga krzyżowa, podczas której w telewizji pokazywano Go siedzącego przed krzyżem, który miał w domu i pod którym stale była podobizna Matki Boskiej Częstochowskiej. Ojciec Święty już wtedy się nie odwracał, żeby nie rozpraszać wiernych. Dodawał swoje cierpienia, tak jakby - jak mówił Św. Paweł - uzupełniał niedostatek cierpień Jezusa Chrystusa.
• A ostatnie chwile Ojca Świętego?
- Papież przeszedł do wieczności w przededniu Święta Miłosierdzia, które sam ustanowił... Tego dnia już był mało przytomny, ale chwilami jego myśli wracały na ziemię. Ksiądz arcybiskup Stanisław Dziwisz udzielił Janowi Pawłowi II sakramentu namaszczenia chorych i przy ostatnim namaszczeniu dłoni nasz Papież zmarł. Była godzina 21.37.
• Jak o śmierci Jana Pawła II dowiedziały się tłumy zgromadzone na pl. Św. Piotra?
- Mieliśmy umówiony znak. Ojciec Święty leżał w ostatnim pokoju na samej górze Pałacu Apostolskiego. Gdy otwarto w nim wewnętrzne okiennice i z placu widać było światło, prowadzący modlitwę arcybiskup Leonardo Sandri wiedział już, że Papież od nas odszedł. Zresztą sam później opowiadał mi, że był to moment bardzo drażliwy. Nie wiadomo było, jak przekazać tę informację przy takiej grupie młodzieży modlącej się na placu. Według naszego obyczaju, powinna to być chwila uroczysta, spędzona w milczeniu. Ale młodzież z Zachodu reaguje inaczej. Dlatego arcybiskup powiedział po prostu: "Będziemy teraz aplauzem towarzyszyli Ojcu Świętemu, który przechodzi do Nieba...” Młodzież zareagowała prawie 10-minutowymi oklaskami.
• Tak to wyglądało na zewnątrz. A jaki był ten wieczór dla najbliższego otoczenia Papieża?
- Nastąpiło wszystko to, co robi się wobec każdego człowieka, który odchodzi. Jako kapłan Ojciec Święty został ubrany w czerwony ornat, w którym widzieliśmy Go później. O godz. 3.20 w nocy poszedłem do Jego apartamentów na modlitwę dla najbliższych. Były siostry i kilku księży. Odmawialiśmy różaniec, a później co jakiś czas ksiądz arcybiskup Stanisław Dziwisz powiadamiał kolejne osoby, że to ich kolej na modlitwę, bo przyszli kardynałowie, którzy chcieli się z Ojcem Świętym pożegnać.
Gdy widziałem Ojca Świętego w sobotę około godziny 13, wydawał się rozpogodzony. Nawet momentami jakby reagował na to, co do Niego mówimy. Rozpoznał chyba arcybiskupa z Kongo, który był jego sekretarzem przez 5 lat. Ja podszedłem do Papieża i poprosiłem o błogosławieństwo dla wszystkich pielgrzymów z Polski. Powiedziałem Mu, że pamiętamy, modlimy się i chcemy być razem.
• Kto przez cały czas był przy Papieżu?
- Od trzech dni stale przy Ojcu Świętym czuwali kardynał Marian Jaworski ze Lwowa, ks. prof. Tadeusz Styczeń z KUL, przyjaciel Jana Pawła II oraz siostry sercanki, które pracowały przy Nim przez cały okres pontyfikatu. Te same, które razem z nim przyjechały z Krakowa.
• Co czeka teraz osoby, które były najbliżej Papieża. Podobno w Watykanie już ich nie ma?
- To prawda. Siostry opuściły Watykan, bo jeszcze przed powołaniem nowego papieża zajmowane przez nie pomieszczenia muszą przejść remont. A potem ich miejsca zajmą nowi ludzie, bo każdy Ojciec Święty sam dobiera bliskich sobie współpracowników. Siostry sercanki przeszły do jednego z trzech domów ich zgromadzenia znajdujących się w Rzymie. Przez ostatnie kilka tygodni wszystkie się dzielnie trzymały, choć opieka nad umierającym Ojcem Świętym była dla nich bardzo ciężka. Choć z trudem dawały sobie radę postanowiono nie zmieniać Ojcu Świętemu otoczenia i pozostawić je przy Nim do końca. Dla nich faktycznie to jest koniec ich posługi w Watykanie.
• A co z arcybiskupem Stanisławem Dziwiszem?
- Będzie też nowy sekretarz papieski, który zawsze jest mianowany przez kolejnego papieża z jego otoczenia. Zostanie tylko prefekt domu papieskiego, który jest mianowany na 5 lat. Ale ksiądz arcybiskup Dziwisz pełni też inną funkcję, która pozwala
mu zostać w Watykanie - jest tzw. notariuszem numerowanym, jednym z siedmiu dostojników, którzy mają obowiązek sprawdzania podpisów papieskich. Ponieważ ksiądz Stanisław pełnił przy Ojcu Świętym wszystkie najważniejsze funkcje, myślę, że przyszły papież może chcieć go zatrzymać w pobliżu, ale już na pewno nie w samym Pałacu Apostolskim. Istnieje też możliwość powrotu arcybiskupa Dziwisza do kraju. Ale o tym może zadecydować kolejny papież, który daje biskupom ordynariuszom nominowania.
• Polacy z niecierpliwością oczekują uznania Jana Pawła II za świętego. Kiedy zdaniem ojca można spodziewać się kanonizacji?
- Przypuszcza się, że Ojciec Święty, w krótkim czasie zostanie przeniesiony "wyżej” do bazyliki, tam, gdzie spoczywają papieże uznani za świętych. W tej chwili "poszedł na mieszkanie” po Janie XXIII, którego sam wyniósł na ołtarze. Zresztą Jan Paweł II został już niemal uznany za świętego przez aklamację tłumu zgromadzonego na placu. Ponadto kardynał Ratzinger, który jest oszczędny w sformułowaniach, tak mówił w swojej homilii o Ojcu Świętym, że te słowa można by uznać za początek procesu beatyfikacyjnego. Mówi się, że jest sześć udokumentowanych uzdrowień dokonanych za sprawą Papieża. A to co się dzieje teraz? To kolejny dowód świętości.
• Ciało Naszego Papieża zostaje na Watykanie, ale będzie blisko Polski. Krypta po Janie XXIII sąsiaduje ze znajdującą się w grotach kaplicą Matki Boskiej Częstochowskiej...
- Ta kaplica od lat jest w Rzymie i dawniej codziennie odprawialiśmy tam msze. Od pewnego czasu, że względu na remonty, jest jednak zamknięta. Kiedy została odnowiona po Watykanie zaczęły krążyć pogłoski, że Jan Paweł II właśnie tam zostanie pochowany. Ojciec Święty już na łożu śmierci, ale jeszcze świadomy, poświęcił korony dla Matki Bożej tej tutaj na Watykanie i naszej na Jasnej Górze. W ostatnich dniach kardynał Jaworski ze Lwowa ukoronował obraz w podziemiach trzema wielkimi złotymi koronami. Identycznie, przewieziono do kraju. Tam uroczystości koronacyjne odbędą się w sierpniu.
• Czy śmierć Papieża Polaka jest dla Kościoła momentem przełomowym?
- Na pewno Kościół jest wieczny i będzie trwał dalej. Jak umiera papież sytuacja się nie załamuje, bo kardynałowie wybierają kolejnego papieża pod natchnieniem Ducha Świętego. Teraz konklawe będzie wyjątkowe, bo grupa ta jest leciwa. Kardynałowie sami są przerażeni odpowiedzialnością jaka na nich spoczywa. Nie ulega jednak wątpliwości, że jakiś etap w Kościele się skończył. I to przede wszystkim dla nas Polaków....