- Niemowlę szybciej uczy się pływać niż chodzić - twierdzi Trudy Dąbrowska, właścicielka Aqua Residance w Uniszowicach, jedynej w regionie pływalni dla paromiesięcznych dzieci.
Wszyscy stoją i patrzą jak zaczarowani
Nikt nie sięga po rozłożone kolorowe czasopisma, jakie zwykle się przegląda w oczekiwaniu na fryzjera czy wejście do lekarza.
- Takie obrazki pamiętam z telewizji - przyznaje Dariusz Kałdunek z Lublina. - Kilkanaście lat temu pokazywali porody w wodzie i niemowlęta pływające w basenie, zresztą w ZSRR. To dotyczyło wybranych dzieci, które potem szkolono na olimpijczyków.
- Też widziałem w migawce niemowlęta pływające na głębokiej wodzie. Takie praktyki stosuje się na Zachodzie. Ale że i w Polsce pod Lublinem oseski trenują na basenie, to absolutna nowość - zauważa Zbigniew Kudasiewicz.
Rodzice sześciotygodniowej Kasi Kałdunek są pierwszy raz w Aqua Residence w Uniszowicach (8 km od Lublina). Przyjechali tu za namową znajomego. Wiedzą, że ich córeczka lubi wodę, więc chcą jej zrobić przyjemność.
- Kasia w wannie szaleje, jest bardzo radosna. Zapewne i tutaj jej się spodoba - uważa Dariusz.
Żona Agnieszka ma pewne wątpliwości. Czy temperatura wody nie będzie za niska? Basen to nie wanna, czy Kasia naprawdę nie będzie się bała? Czy nie będzie płakać?
Nowicjusze wraz ze stałymi bywalcami, którzy właśnie zjechali do Uniszowic, idą do szatni. Nie wszyscy dorośli przebierają się w stroje kąpielowe. Każde z ośmiorga niemowląt - tyle liczy grupa - idzie ("idzie” - to na wyrost powiedziane...) do wody z jednym z rodziców, chociaż to nie jest regułą. Na lekcje pływania decydują się i mamy, i ojcowie.
Rozebrane maluchy na rękach opiekunów wędrują pod prysznic. Natrysk to dla nich coś nowego. Przyzwyczajone do kąpieli w wannie, z szeroko otwartymi oczami obserwują wszystko dokoła. Woda szumi. Rodzice uśmiechają się.
Berbecie kojarzą: woda jest przyjemna
Lekcja pływania rozpoczyna się od ćwiczeń w małym basenie. Woda ma 30 stopni Celsjusza. W powietrzu jest o 7 stopni więcej. Młodzi ludzie (większość nie przekroczyła trzydziestki) rozsiadają się w brodziku - plecy przyklejone do murku, kolana podgięte, pociechy przed sobą. Znamienne, że bez pouczenia wszyscy siadają pod jedną ścianą. Ramię w ramię raźniej. Wygodne miejsca zajmują także "tekstylni”. Rodzice, dziadkowie zostają na brzegu, by z bliska obserwować naukę pływania, albo sadowią się w wyludnionej kafeterii.
Nauka pływania będzie trwała godzinę. Przez 45 minut pod kierunkiem instruktorki. Ostatni kwadrans rodzice będą mogli wykorzystać według własnych pomysłów. Oczywiście, jeśli dziecko wykaże chęć i siłę do dalszej zabawy w wodzie.
- Robimy deszczyk, kropimy bobasy - zaczyna zajęcia Magdalena Sobiech, mgr rehabilitacji. - Pogodnie, rozmawiamy z nimi cały czas, niech wiedzą, co się wokół nich dzieje. Dziecko musi się czuć bezpiecznie i przyjemnie...
Z lalką imitującą niemowlę pokazuje, jak trzymać bobasa. Jak obrócić go na boczek, jak robić kółeczka, balansować jego ciałem w wodzie. Aby dobrze wykonać ćwiczenia, wszyscy uważnie słuchają.
- Trzymamy dziecko pewnie pod paszkami, rączki dziecka są jeszcze za słabe. Teraz przekładamy maluchy z nogi na nogę... - instruuje pani Magdalena.
Dariusz przejęty jest rolą. Żona, stojąc na brzegu, dopinguje go: "Zobacz, jak robi to sąsiadka”. Agnieszka Podleśna na "raz, dwa, trzy” podrzuca Kubusia raz z prawego, raz z lewego kolana. Woda się pieni. Mały piszczy z radości.
Ćwiczenia wykonywane w brodziku sprowadzają się głównie do oswajania maluchów z wodą, która, jak się okazuje, potrafi czynić cuda. Pięciomiesięczne dzieci prostują nóżki, paluszkami dotykają dna - stawiają
Pierwsze kroki w życiu.
- Mikołaj przychodzi na basen od czwartego miesiąca życia - mówi Dorota Bielak z Kozubszczyzny. - Ja byłam pozytywnie nastawiona do pływania, ale on z początku płakał. W domu zaczęliśmy go oswajać z wodą w wannie. Od tamtej pory jest O.K. Bardzo ładnie utrzymuje się na powierzchni. Lubi pływać w kółku. Cały czas na zajęciach macha żywo nóżkami, już układają mu się jak do żabki. Lekarze mówią, że bardzo dobrze się rozwija psychoruchowo. Jutro kończy pięć miesięcy, a już siedzi.
Nauka pływania na dużym basenie to już wyższa szkoła jazdy. Rodzice zakładają dzieciom na ramiona kolorowe kółka. Niektórzy maluchom podpierają podbródek, utrzymują ich usta nad powierzchnią wody. Wprawdzie jest ona czyściejsza niż kranówka, ale dla bobasa rozsmakowanego w mleku matki be. Asekuracja nie trwa długo. Już na trzecich, czwartych zajęciach niemowlęta zaczynają nurkować. Przepływają pod wodą miedzy nogami rodziców. Oczy mają szeroko otwarte. Te sześcio-, siedmiotygodniowe instynktownie zamykają buzie. Starsze rozchylają usta, jednak wody nie połykają i nie zachłystują się. Widać, że nie zapomniały zachowań z łona matki.
Na basenie pojawiają się kolorowe przedmioty - deski, kaczuszki, piłeczki. Ciągle coś nowego.
- Dzieci nie mogą tkwić w wodzie bezczynnie, wokół nich
stale coś musi się dziać
Na śpiew nikt się nie decyduje.
Niektóre igraszki mają swój głębszy sens. Uczą prawidłowych zachowań. Oto jedna z mam nurkuje, robi w wodzie bąbelki, nabiera wody w usta i po wynurzeniu się robi sikawkę. Chwila wyczekiwania. Mama uśmiecha się. Małe też pokazuje dziąsła. I powtórka z rozrywki - by dziecko dobrze zarejestrowało wszystko.
Maluchy w wodzie odkrywają wyspy nieznane. Oto na przykład tatuś ledwo do poznania - bez koszuli i krawata. Na nowe ćwiczenia dzieciaki reagują śmiechem, ale "z lekkim poślizgiem”, jak ktoś, kto po chwili zrozumiał żart. Sporadycznie któreś skrzywi się do płaczu.
- Dobrze, że zajęcia odbywają się z rodzicami - mówi Jacek Niezgoda z Lublina. - W każdej chwili możemy dziecko przytulić.
Trudy Dąbrowska, właścicielka basenu i szkoleniowiec zatrudnionych tu instruktorów, podkreśla, że na tym etapie uczy się przede wszystkim rodziców.
- Maluch nie wie, jak się zachować, gdy woda zaleje mu oczy. Nie wie, czy ma płakać, czy nie. Jeśli w takich sytuacjach rodzic umiera ze strachu, panikuje i dziecko wyciąga na brzeg, wtedy ono czuje, że jest w niebezpieczeństwie i reaguje płaczem.
Wszystko zależy od rodziców.
Minęła godzina. Koniec zajęć. Maluchy wskakują w suche, ciepłe ubranka. Jeszcze karmienie i lądują w koszyku.
Przytulone, syte, wybawione maleństwo Doroty Słotwińskiej z Lublina mruga oczkami. Chwila - i śpi.
- A jak woda. Nie była za zimna? - pytam
- Znośna. Kasia nie drżała, ale miała ciałko zimne, trzeba w wodzie ciągle coś robić, czymś ją zainteresować, by się ruszała - mówi Agnieszka Kałdunek. - Najważniejsze, że w basenie czuła się bezpiecznie. Na pewno będziemy tu przychodzić.