Rozmowa z Lechem Wałęsą, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla i prezydentem RP w latach 1990-1995
- Na razie zamiast przygotowywać się do uroczystości, które nie są dla mnie, ale dla Polski, dla "Solidarności”, muszę odpowiadać na wyssane z palca i z kwitów esbeckiego pochodzenia zarzuty i bronić się, tłumaczyć za walkę większą od walki tych, którzy w atakowaniu mnie przodują. Chcemy przypomnieniem rocznicy Nobla dla Polaka i Polski przypomnieć światu, jak było, gdzie to wszystko się zaczęło. Chcemy też tymi obchodami podziękować światu i rodakom rozsianym po świecie za "Solidarność”. Nie wszystkim się to podoba i chcą najwyraźniej umniejszyć to wielkie finezyjne zwycięstwo.
• Niedawno ogłoszony sondaż postrzegania Polaków w świecie przyniósł wynik pokazujący, że Lech Wałęsa jest postacią nr 2, zaraz po Janie Pawle II.
- W takich sytuacjach przypominam sobie zawsze słowa rabina, którego kiedyś spotkałem. Byłem dość przygnębiony, sprawy Polski nie szły najlepiej. Podszedł do mnie i spytał: "Co ty się tak martwisz?” Odpowiedziałam szczerze: "Ach, wszystko idzie nie tak. Jest źle...” Od razu mnie pocieszył: " Błąd! Ty się nie martw jak jest źle, bo przyjdzie dobrze. Ty się martw, jak jest dobrze, bo przyjdzie źle...”. Święta racja! Co widzę dziś? Mam piękne notowania, zaufanie rodaków, a to już się nie podoba pewnym ludziom i pojawia się kolejna fala ataków.
• Ktoś chce ten wizerunek zniweczyć? Skompromitować pana?
• Dlaczego używa się przeciwko panu \"karty esbeckiej”?
• Jaka jest wartość produkcji SB na pana temat?
• Co właściwie mają opublikować dwaj historycy IPN?
• Lech Kaczyński nazwał pana agentem "Bolkiem”. Pan wezwał go do oficjalnych przeprosin. Co dalej, jeżeli nie nastąpią?
- Droga sądowa. Wygrana przeze mnie w przedbiegach. Nie pozwolę na znieważanie mnie i mojej drogi. Całe życie poświęciłem walce o Polskę i dla Polski. Jestem spokojny, mam czyste sumienie, a prezydent Kaczyński ma teraz problem, wykonuje nerwowe ruchy, wzywa na dywanik prezesa IPN. Nie odpuszczę! Nie pozwolę na szarganie mojego imienia.
• Skąd się bierze ten antagonizm braci Kaczyńskich do pana?
• Zdecydowana większość opozycji demokratycznej, a później konstruktorów III RP, broni pana, mimo że nie zawsze się z panem zgadzała, nawet zwalczała politycznie. Jak pan to odbiera?
- Ludzie ci widzą, o co toczy się gra. Widzą te nieczyste metody. I mimo naszych dyskusji, różnic rozumieją batalię przeciwko mnie, bo na własnej skórze poznali bolszewickie metody walki z nimi w czasach komuny. Wiedzą też, że razem dokonaliśmy nieprawdopodobnych rzeczy. Oni lepiej z własnego doświadczenia i twardego łóżka więziennego rozumieją tamte czasy niż młodzi, często politycznie inspirowani historycy, którzy nawet nie chcą z nimi na ten temat w swoim pisaniu historii rozmawiać. Ich historia zawsze będzie wypaczona.
• Nadal pan wierzy, że wybrana w 1980 droga walki, której etapem stał się konsensus Okrągłego Stołu, była słuszna?
- Nie była idealna, ale jedyna możliwa. Gdybym miał jeszcze raz znaleźć się u początku, wszystko zrobiłbym tak samo i z tym samymi ludźmi; nawet z Kaczyńskimi. Chociaż jak dziś to widzę, z innymi ludźmi wokół mnie zwycięstwo mogło być jeszcze ładniejsze. Taką samą drogą bym poszedł z pełnymi tego konsekwencjami. Jeszcze nigdy w naszej historii nie mieliśmy takiej szansy, takich możliwości, a mali ludzie wolą taplać się bagnie bezpieki.
• Jak będzie pan obchodził swoje 65 urodziny?
• Pod Kazimierzem Dolnym stoi XIX-wieczna kapliczka słynna swoją modlitewna inwokacją: "Boże, daj temu, kto zazdrości”. Ludzie uważają, że modlitwa w tym miejscu tych, którym zazdroszczą, za tych, co im zazdroszczą, jest skuteczna. Może sam wystawiłby pan takie wotum dla swoich towarzyszy walki?
- Mój Boże, jakież to... polskie. Wie pan, faktycznie muszę się nad tym serio zastanowić. Na początek muszę tę kapliczkę na własne oczy zobaczyć i uklęknąć przed nią...
Rozmawiał Waldemar Piasecki