Mówi się, że tylko kobieta wie, kto jest ojcem jej dziecka, ale dziś nawet to nie jest tak oczywiste. Zdarza się bowiem, że kobieta sama nie jest do końca przekonana, który z pięciu jej seksualnych partnerów jest tatusiem...
Kult dziewictwa na pewno stworzyli mężczyźni. Nawet niekoniecznie dlatego, że chcieli mieć ius primae noctis - prawo pierwszej nocy. Oni po prostu musieli mieć pewność, że potomkowi przekażą własne geny. Można powiedzieć, że powodowała nimi
biologiczna konieczność,
podobna do tej, jaka - bez obrazy - kieruje zachowaniami wielu zwierząt.
Lew kopuluje wielokrotnie z samicą i nie odstępuje od niej przez kilka dni, a potencjalnych rywali atakuje. Tak utwierdza się, że narodzone lwiątka będą jego potomstwem. Jeśli samiec w pewnym momencie zostanie wyeliminowany przez rywala, następca zagryzie spłodzone przez niego młode. Nie będzie się o nie troszczył, bronił ich i karmił.
Oczywiście, gdyby powiedzieć, że mężczyznami od zarania dziejów powodowały podobne pobudki, pewnie by się oburzyli. Ale to oni wymyślili pasy cnoty, a do dziś w wielu krajach stosowane są praktyki, które naszej cywilizacji wydają się przerażające. W Afryce dokonywane są obrzezania kobiet; ranę zaszywa się zostawiając bardzo mały otwór na oddawanie moczu. Podczas nocy poślubnej pan młody powiększa go sobie, na przykład, nożem. Mniejsza o kobietę - ma wtedy pewność, że to właśnie on jest pierwszy. Taka dziewczyna i przyszła żona jest cenionym towarem. W Azji kobiety zamykane są w domach, pod groźbą ukamienowania nie wolno im wyjść na ulicę. I też gdzieś u podstaw takiego zwyczaju leży myśl o tym, aby potomstwo miało niezaprzeczalnie geny małżonka.
Skąd ta pewność
Jednak mężczyźni - znając spryt i przebiegłość niewiernych żon - do niedawna mieli niewielkie szanse stuprocentowej pewności. No, chyba że podejrzliwy małżonek nie odstępowałby od żony od miłosnej nocy do chwili, kiedy upewniłby się, że jest ona w ciąży.
W każdym razie mężowie w poszukiwaniu pewności bacznie przyglądali się nowonarodzonemu potomstwu dopatrując się podobieństwa zewnętrznego. To była metoda względna. Dziś wiemy, że dziecko może być podobne np. do pradziadków, a do rodziców wcale
W niektórych liniach obserwowano dziedziczenie pewnych cech zewnętrznych - no, to mogła być jakaś wskazówka, jeśli te cechy występowały "po mieczu”.
Dopiero XX wiek przyniósł pewien postęp w sprawie. Poznano grupy krwi i na ich podstawie próbowano ustalać ojcostwo. Kiedy znana jest grupa krwi matki i dziecka, można porównać je z grupą krwi domniemanego ojca. W ten sposób można całkowicie wykluczyć ojcostwo, ale nie można jednoznacznie go potwierdzić.
Obsesja
Dla wielu mężczyzn konieczność upewnienia się o ojcostwie, o tym, że przekazali potomstwu swoje geny, graniczy z obsesją.
- Osiemnaście lat płaciłem na syna, choć miałem uzasadnione podejrzenia, że nie jest moim dzieckiem - mówi pan Z., który właśnie przyjechał do Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie. - Ona absolutnie nie chciała się zgodzić na badania. To niesprawiedliwe, że w zasadzie wszystko zależy tylko od kobiety. Jeśli ona powie "nie”, to nie - i koniec. Ale, na szczęście, miałem dobre kontakty z chłopakiem. Jest niegłupi i argument, że może się kiedyś znaleźć w sytuacji podobnej, przemówił do niego. Dziś przyjechaliśmy tu obydwaj. On skończył 18 lat i ma prawo decydować. Pobiorą nam krew i dowiem się, czy faktycznie to mój syn.
Tego dnia w Zakładzie Medycyny Sadowej AM w Lublinie czekało na pobranie próbek wiele osób. Niektóre nie chciały nic mówić. Kobiety czuły się z lekka upokorzone, mężczyźni zażenowani, czy oto spod zimowych czapek nie sterczą im rogi.
Czy warto?
Doktor Piotr Kozioł mówi, że warto. Dlaczego? Zdarzają się różne sytuacje, które trzeba rozwikłać. Matka zawsze mówiła córce, że tatuś to łobuz, zostawił ją i uciekł do Ameryki. Po śmierci matki córka zaczyna pisywać do ojca, który cały czas był przekonany, że to nie jego dziecko. Ale najpierw listy, później osobiste kontakty zmiękczyły serce samotnego mężczyzny. Postanowił córkę wziąć do siebie, do Ameryki. Wykonują badania i okazuje się, że wyniki wykluczają jego ojcostwo. A córka była wychowywana w przekonaniu, że tatuś ją porzucił...
W szpitalu zamieniono jedno z bliźniąt. Sprawa po jakimś czasie, przez przypadek, się wydaje, badania genetyczne to potwierdzają. Rodzi się dramat. Kobieta, która do tej pory uważała się za matkę, nadal kocha to dziecko, które wychowuje, ale coraz częściej nurtuje ją pytanie: czy moje genetyczne dziecko ma dobrze, czy też jest kochane, czy ma dobrą opiekę etc.
W tej chwili jeszcze tego się nie robi, ale wszystko wskazuje na to, że za parę lat od razu po urodzeniu będzie się obowiązkowo i jednoznacznie określało, kto jest ojcem dziecka.
Geny w kopercie
W Internecie reklamuje się już wiele prywatnych laboratoriów które świadczą odpłatnie usługi ustalania ojcostwa, nawet z materiałów nadesłanych w kopercie.
Wśród specjalistów budzi to mieszane uczucia.
- Takie badania nie mogą stanowić dowodu - mówią. Nie wiadomo, czy materiał wysłany jest autentyczny. Nie wiadomo też, jak mogą być przetwarzane dane. Na przykład oznaczanie antygenów daje informacje o narządach, które mogą służyć do transplantacji.
- Obowiązuje nas ścisła ochrona danych - bronią się pracownicy instytutów naukowych. Ale nie mamy gwarancji, że tak się dzieje wtedy, kiedy domniemany tatuś, bez wiedzy żony, zechce skorzystać z takiej "pocztowej” usługi.
Wszystko wskazuje na to, że za parę lat od razu po urodzeniu, będzie się obowiązkowo i jednoznacznie określało, kto jest ojcem dziecka.