„Cieszcie się!” – wołał Jerzy Owsiak do zgromadzonego tłumu i publiczności mediów. Z pewnością jest się z czego cieszyć, ponieważ akcja zbierania pieniędzy na sprzęt medyczny dla noworodków powiodła się i będzie z tego wiele dobra. Jak dotąd przewidywanie sukcesu jest samospełniającym się proroctwem. Ludzie lubią uczestniczyć w działaniach kończących się sukcesem.
Społeczeństwo obywatelskie w Polsce jest dość słabe,
czego dowodem jest choćby wyjątkowo niska, także wśród krajów postkomunistycznych, frekwencja wyborcza, a zwłaszcza zahamowany w połowie lat dziewięćdziesiątych rozwój organizacji pozarządowych. Szacuje się, że w Polsce rzeczywiście działa tylko około dwadzieścia tysięcy tego rodzaju organizacji, podczas gdy w liczącej kilkakrotnie mniej obywateli Finlandii (5 milionów), takich organizacji jest ponad sto tysięcy.
Tradycje społecznikowskie, silne w okresie rozbiorów, kiedy tylko dzięki rozmaitym stowarzyszeniom mogła trwać i rozwijać się kultura narodowa, także z okresu okupacji i opozycji antykomunistycznej, obecnie pielęgnują tylko nieliczne środowiska. System PRL zdezawuował te wzorce działania, wymuszając czyny społeczne pod nadzorem, a organizacje społeczne likwidował lub upaństwawiał.
Wolny rynek i demokracja parlamentarna potrzebują kapitału społecznego – zaufania, samoorganizacji i kompetencji obywatelskich, które rodzą się i umacniają we współdziałaniu. Paradoksalnie, liberalna gospodarka w warunkach globalnej konkurencji, wynikający stąd styl życia, na który oddziałuje kultura mediów, obraca się przeciw warunkom, które są dla niej konieczne.
Sukces Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest rezultatem perfekcyjnego zarządzania, właściwych inwestycji i właściwego wykorzystania zasobów. Wymagał, po pierwsze, trafnego wyboru niszy, w której działa Fundacja. Jest nią pomoc dzieciom, realizowana głównie poprzez mobilizację ludzi młodych. Wydarzenie pod nazwą Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wykorzystuje
prawidłowości zachowań zbiorowych.
Mamy do czynienia ze stworzonym przez Wielką Orkiestę ekspresyjnym tłumem, który tworzy krótkotrwałą, świętującą, rozradowaną wspólnotę, czyniącą dobrze i dobrze się przy tym bawiącą. „Cieszcie się!” i „Miłość!” wołał przewodnik rytuału altruistycznej ekscytacji. Jest tu podobieństwo psychospołeczne do masowych zgromadzeń ruchów odnowy religijnej, zwłaszcza tych medialnych, jak np. amerykański teleewangelizm. Jerzy Owsiak pełni rolę charyzmatycznego przywódcy i gwiazdy sceny zarazem.
Sama nazwa „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy” jest bardzo dobrze pomyślanym komunikatem-symbolem. Przywołuje i odtwarza uniesienie emocjonalne towarzyszące wielkim zespołom gwiazd rocka. „Wielkość” jest symbolem wzbudzającym szacunek i uznanie. To, co „świąteczne”, wzbudza
uczucia radosne, wzniosłe, niecodzienne.
W nazwie tej jest też pewna niezamierzona pewnie ironia – mowa jest bowiem tylko o pomocy świątecznej, tak jak mówimy o katolikach „od święta”. Altruizm trudniej praktykować na co dzień.
Cel zbiórki został świetnie wybrany. Czyż możemy odmówić pomocy bezbronnym, nowonarodzonym dzieciom, które dzięki nam będą mogły rozwijać się prawidłowo? Apel o pomoc dla nieuleczalnie chorych, opuszczających więzienia i słabo prognozujących w resocjalizacji, narkomanów, samotnych kobiet w ciąży, bezrobotnych, alkoholików niekoniecznie spotkałby się z podobnie powszechnym odzewem, co pomoc dzieciom.
Czas akcji także został doskonale wybrany
– tuż po Świętach Bożego Narodzenia, podczas których zwyczajowo obdarowujemy się. Jest to czas karnawału i Wielka Orkiestra daje także okazję wielkiej zabawy.