Po co pracować w pocie czoła od 7 do 15? Po co opłacać składkę ubezpieczeniową i jeszcze płacić podatki?
Jasne, nie wszystkim udaje się utrzymać z gry, ale wielu próbuje. Statystyka nie jest imponująca: w karty na pieniądze w Lublinie gra kilkadziesiąt osób, a żyje z tego tylko kilka. Ale jakaś szansa zawsze jest.
Gracze, owszem, na rozmowę się zgodzą. Na zdjęcia i nazwiska nigdy. Bo żona, bo szef, bo wierzyciele.
300 zł w 20 minut
Teraz grywa na poważniejsze stawki:
Jak mam dobry dzień, zgarnę kilka stów. Jeśli dzień jest znakomity, to nawet do dwóch, trzech tysięcy złotych - chwali się Darek.
Co, jeśli dzień będzie zły, tego nam Darek nie mówi.
Kiedy pytamy, czy nie czuje się uzależniony, zaprzecza z pobłażliwym uśmiechem.
- To wszystko dla zabawy, dreszczyku emocji i towarzystwa - tłumaczy. - Żaden tam nałóg.
Jego koledzy od kart twierdzą jednak co innego. Mówią, że z hazardu leczył się już w szkole średniej. Chyba mają rację: spotkalismy się w pubie i Darek coraz zerka na automat do gry. Oczy mu błyszczą i wreszcie rzuca: Pójdę sprawdzić, czy dobrze działa, bo takiego jeszcze nie widziałem - informuje.
Za kilka minut prosi, żeby mu rozmienić stówkę: "bo chyba mu połknął drobne, jakiś zepsuty, czy co...”
Kwadrans później jest już spłukany.
Zdumieni sprawdzamy zegarki: przegrał trzysta złotych, a nie minęło nawet dwadzieścia minut! - Nie szkodzi. I tak sobie odbiłem na pokerze w sieci. Teraz wtopiłem trzy stówki, ale rano w Internecie wygrałem cztery - wyjaśnia zadowolony.
Liga dżentelmenów
Wiedzą o tym wyłącznie wtajemniczeni: gra na pieniądze jest nielegalna, chyba że zapłaci się podatek od hazardu. A "członkom ligi” - jak nazywają siebie gracze - jakoś nie opłaca się płacić podatków.
Policyjnego nalotu nie ma co się jednak spodziewać.
- Policja się nie wtrąca. Zwłaszcza że gra z nami kilku policjantów - śmieje się Darek.
Umówiliśmy się z naszym rozmówcą, że podpatrzymy jak gra. Samo miejsce jest dość sympatyczne: to nie zadymiona speluna z wbitymi w stoły nożami. Nic z tych rzeczy. Zgadza się tylko papierosowy dym - przez gęstą chmurę z trudem można dostrzec ludzi przy stolikach.
Grają tu wszyscy: muzycy, dyrektorzy dużych firm, policjanci, studenci, dziennikarze. Cały przekrój społeczeństwa.
Przy stoliku Darka siedzi kilku młodych ludzi. Dwóch - na oko - studentów; podstarzały jegomość w garniturze i młody, czarnoskóry chłopak ze słuchawkami na uszach i w ciemnych okularach.
Na blacie stosy żetonów. Nikt się nie kłóci, ani nie awanturuje, ale nie zawsze jest tak miło.
- Zdarza się, że jeśli ktoś przegra sporą sumkę, to idzie do baru i pije setkę za setką. A potem wraca, żeby się zemścić. Czasem kończy się awanturą - mówi Artur, student prawa, który właśnie wypadł z gry. Przegrał tylko 250 zł, ale i tak jest nieco rozczarowany. Gdyby tylko trafił mu się full, zarobiłby połowę średniej krajowej.
Kolor karty
Modnie ubrany, wysoki dwudziestosiedmiolatek.
Z chęcią godzi się na rozmowę. Mówi, że jako obywatel Ameryki może mówić, co mu się żywnie podoba.
- Jeśli ktoś myśli, że naszym narodowym sportem jest baseball, futbol amerykański, czy koszykówka, to się myli. Jest nim poker! - śmieje się.
W Polsce jest od paru lat. W pokera grywa od roku.
- Grają wszyscy moi kumple, więc nie chciałem odstawać. Przyszedłem raz i tak już zostało. Poza tym, przy stole nie ma uprzedzeń raso-
wych: ważny jest kolor karty, nie skóry - mówi.
Sanjeena denerwuje tylko, że niektórzy myślą, że co tydzień przepuszcza tu majątek. A wcale tak nie jest, bo jak inni musi liczyć się z wydatkami, więc wcale nie jest mu wszystko jedno czy wygrywa, czy przegrywa.
Zaglądamy z powrotem do Darka. Idzie mu całkiem nieźle: jest godzina 22.00, a przed nim solidny stos żetonów, które zaraz zamieni na pieniądze. Patrzymy z podziwem.
- Spokojnie - mówi facet z sąsiedniego stolika. - Może i teraz jest przy forsie, ale przecież gra się do czwartej rano. Wtedy pogadamy...
Spożywczak
Obecnie dwudziestoczterolatek ma na koncie kilkanaście tysięcy dolarów i duży problem: jak wytłumaczyć urzędowi podatkowemu, skąd wzięła się ta forsa?
Założył sklep spożywczy.
- Śpi na forsie, a prowadzi mały osiedlowy spożywczak - śmieją się jego kumple. - Najlepsze, że nawet nie wie, co tam sprzedaje, bo wcale tam nie bywa!
Fabryka nałogowców
Niektóre ze stron internetowych z pokerem reklamują się pulą dochodzącą nawet do kilkunastu tysięcy dolarów. Niestety, dla fanów gier karcianych przyszły ciężkie czasy: już wkrótce "internetowe kasyna” przestaną istnieć.
Powód? Oficjalny: do pokera przez Internet mogą mieć dostęp małe dzieci, a niekontrolowane przez państwo strony mogą zwiększyć liczba hazardowych nałogowców.
Nieoficjalny: na zamknięcie stron naciskają zwykłe kasyna, bo Internet jest dla nich wielkim zagrożeniem. Wirtualne kasyna mogą mieć serwer zainstalowany np. na Wyspach Karaibskich i płacić tamtejsze podatki, zamiast jak zwyczajne kasyna - płacić wysokie kwoty swojemu rządowi.
Ale do domu gry na obrzeżach Lublina zawsze będzie można zajrzeć.