Dziesięć tysięcy nowych członków przybyło od ostatniej jesieni lubelskiej Samoobronie. Wielu z nich to byli działacze PSL i SLD - twierdzą ludzie Leppera. - Nie ma masowego odpływu. To propaganda - mówią jednym głosem lewica
i ludowcy
Wzrastające poparcie przekłada się na liczbę członków.
- Jesienią ubiegłego roku na terenie całej Lubelszczyzny było nas około 12 tysięcy osób. Obecnie ponad 22 tys. - chwali się Stanisław Głębocki, poseł lubelskiej Samoobrony.
Masowy przypływ do lokalnej organizacji Andrzeja Leppera potwierdza także szef wojewódzkiej Samoobrony Józef Żywiec.
- Nie ma dnia, by kilkanaście osób nie wypełniło naszej deklaracji - zapewnia. Zdaniem Żywca na tym się nie skończy.
- Do jesieni będzie nas o kilka tysięcy więcej - zapowiada.
Dlaczego tak się dzieje?
- Ludzie zrazili się do obecnego rządu. Sytuacja gospodarcza jest fatalna. Idą wybory, co oznacza szansę na posadę w samorządzie - jednym tchem wyliczają liderzy organizacji.
W Samoobronie swoją szansę dostrzegł m.in. Konrad Rękas. Ten były lider lubelskich narodowców zasłynął kilka lat temu zorganizowaniem wiecu na placu Litewskim ku czci Eligiusza Niewiadomskiego, zabójcy prezydenta Narutowicza. Niedawno związany był z PSL. Pisał do ludowego "Zaczynu”. Obecnie pod sztandarami Samoobrony myśli o starcie w wyborach samorządowych.
Przyszłość w ugrupowaniu Leppera zobaczyło także wielu innych młodych lublinian.
- Jest nas już około 250 osób - policzyła Agnieszka Kowal, szefowa młodzieżówki Samoobrony na Lubelszczyźnie. - Większość, podobnie jak ja, to studenci: historii, ekonomii, prawa, politologii - wylicza.
By do organizacji nie dostali się ludzie "niepożądani”, jej władze wprowadziły system weryfikacji. Dlatego każdy kandydat na działacza Samoobrony musi mieć rekomendację dwóch jej obecnych członków.
- Chodzi o to, by wyeliminować osoby podstawione przez partie konkurujące z nami, które w ten sposób chcą zniszczyć nasze struktury - tłumaczy przewodniczący Żywiec.
Mało tego. Każdy kandydat na radnego będzie musiał napisać krótki życiorys. Władze Samoobrony chcą w ten sposób nie dopuścić, by na listach wyborczych znaleźli się "aferzyści i inni szkodzący państwu”. Obecnie o mandat radnego chce walczyć około dwóch tysięcy członków Samoobrony.
Zdaniem posła Głębockiego, wiele osób, które teraz przeszły pod sztandary Andrzeja Leppera, to byli działacze SLD i PSL.
- Przechodzą dosłownie całe koła. Np. koło SLD w Radecznicy na Zamojszczyźnie czy PSL w Opolu Lubelskim - mówi Głębocki.
- To propaganda - zgodnie zaprzeczają władze sojuszu i ludowcy. Janusz Szpak, wiceprzewodniczący lubelskiego PSL zapewnia, że nie ma żadnego exodusu:
- Nic mi o tym nie wiadomo. Nadal
mamy więcej sztandarów niż Samoobrona członków
- W marcu było nas blisko 10 tysięcy. Obecnie pewnie więcej, bo nowych deklaracji ciągle przybywa - twierdzi Dariusz Sadowski, sekretarz wojewódzkiego SLD.
Sekretarz Sadowski potwierdza, że kilkunastoosobowa grupa z Radecznicy przeszła do Samoobrony.
W przeciwieństwie do posła Głebockiego, poseł Żywiec nie widzi tylu b. działaczy SLD czy PSL w swoich szeregach:
- Większość nowych, to ludzie, którzy wcześniej nigdzie nie należeli. Np. kilku znanych w Lublinie biznesmenów. Ale nazwisk na razie nie ujawnię.
W czerwcu chełmska Samoobrona zaproponowała kandydowanie w wyborach na prezydenta tego miasta Hannie Maksim, redaktor naczelnej "Kresów - Tygodnik Chełmski” wydawanego przez dawnego sekretarza KC PZPR Waldemara Świrgonia. Hanna Maksim zwalczała na łamach swojej gazety poprzedni, prawicowy samorząd w Chełmie; publikacje te w dużej mierze okazały się skuteczne. W ostatnich wyborach samorządowych wystartowała z listy SLD i została radną, aczkolwiek nigdy do tej partii nie wstąpiła. W radzie natomiast, na początku kadencji, była zrzeszona w klubie SLD. Wystąpiła z niego, nie zgadzając się z prowadzoną przez lewicowy tym razem samorząd, polityką w mieście. Chodziło głównie o to, że władze nie realizują swojego programu wyborczego. Klub w zamian pozbawił ją funkcji wiceprzewodniczącej komisji rewizyjnej rady. Teraz H. Maksim, podobnie jak przed czterema laty, zwalcza na łamach swojej gazety rządzącą miastem ekipę.