Do dziś pamiętam nauczycieli ze swojej podstawówki. Byli wśród nich tacy, którzy nie żałowali linijek opuszczanych na rękę. Te razy wspominam i teraz oceniam jako zasłużoną karę za uczniowskie przewinienia. I nie mam wcale o nie pretensji. Byli też wśród moich nauczycieli tacy, którzy nigdy nie krzyczeli, nie bili linijką ani drewnianym piórnikiem, nie urywali chłopakom uszu. Byli jak domowe przytulanki – łagodni, pełni ciepła.
Wielka narodowa dyskusja, jaka rozpętała się po wydarzeniach w toruńskiej szkole, zdumiewa mnie jednostronnością sądów. Pracownik kuratorium zauważa, że maltretowany nauczyciel nie miał widocznie predyspozycji do pracy w szkole. Na toruńskim przykładzie można wysnuć wniosek, że przygotowanie do pracy w szkole powinno być takie samo, jak przygotowanie do pracy w zakładzie karnym. A tego istotnie anglista mógł nie mieć.
Dziś na agresję, chamstwo i brutalność powinni być przygotowani niemal wszyscy w każdej dziedzinie życia. Tłumaczymy to brakiem perspektyw, bezrobociem, ciężkimi czasami. Negatywnych wzorców dostarczają przekazy telewizyjne, filmy ze scenami przemocy, a nawet wyroki, jakie zapadają w procesach sądowych o ciężkie przestępstwa. Jednym słowem – takich przykładów młodym ludziom nie brakuje i najchętniej w tym upatrujemy przyczyn nagannych zachowań młodzieży. Ale wśród wielu setek głosów, jakie odezwały się w sprawie dręczenia nauczyciela przez uczniów, zaledwie promil stanowiły te, które zadawały pytanie o rolę i postawę rodziców.
Wydaje się czasami, że dziś dzieci traktowane są jak kukułcze jaja. Po przyjemnym akcie prokreacji i wydaniu na świat potomstwa, podrzuca się je przedszkolu, szkole, zapewnia rozrywkę kupując telewizor, daje wolność akceptując wygłupy na klatkach schodowych i uliczne burdy. Odpowiedzialnością i winą za wychowanie obarcza placówki oświatowe, a nie rodzinę z której dzieci powinny czerpać wzorce.
Okazuje się więc, że można ukraść bo bezrobocie, zdemolować – bo brak perspektyw, zadręczyć drugiego człowieka – bo za miękki. Powołuje się komisje, zasięga porad psychologów. Nikt nie śmie powiedzieć, że to ojciec i matka wychowali bandziorka.