Są miejsca w Lublinie, które odeszły w zapomnienie. Są też takie, które zmieniły się tak, że tylko starsi mieszkańcy pamiętają o ulicy, sklepie czy kamienicy, która tu była. Na szczęście zachowały się stare fotografie, które przypominają jak przez te lata zmieniało się nasze miasto.
Jacek Mirosław przez wiele lat - jako fotoreporter lubelskich gazet - był świadkiem tych zmian. W swoim bogatym archiwum ma też zdjęcia nigdy nie publikowane. To one przypominają nam Lublin z lat 70. i 80. minionego wieku.
>>> Zobacz także: Tak wyglądał Lublin w trakcie II wojny światowej. Niezwykłe zdjęcia miasta z prywatnej kolekcji
Wojsko likwiduje Puchatka
Dziś w tym miejscu znajduje się wjazd w ul. Mościckiego. W latach 80. zburzono stojący w tym miejscu parterowy budynek, w którym mieścił się kiedyś sklep spożywczy oraz prywatny sklepik z obuwiem. Wielu mieszkańców z rozrzewnieniem wspomina do dziś zapach świeżego pieczywa, który wydobywał ze znajdującej się także małej piekarenki.
Wyburzenie budynku pod przyszłą - jak się po latach okazało - siedzibę McDonalds przy Krakowskim Przedmieściu. W wyburzeniu pomagało wojsko, które użyło swojego ciężkiego sprzętu. Wcześniej w tym miejscu doszło do zawalenia najpierw jednej kamienicy, potem ucierpiała kolejna. W tej bliżej Poczty Głównej mieścił się kiedyś m.in. sklep filatelistyczny, w którym można było wykupić całoroczny abonament na znaczki (drugi taki sklep mieścił się przy ul. Szopena). W wyburzonej kamienicy mieścił się również sklep z zabawkami Puchatek oraz z artykułami sportowymi.
>>> Zobacz także: Tak wyglądał Lublin w 1993 roku. "Niesamowity rozwój nastąpił w naszym pięknym mieście"
Muzyka i patelnie
Maki: widok z wieżowca u zbiegu ulic Krańcowej i Drogi Męczenników Majdanka. - Pamiętam, że w tych barakach mieszkali swego czasu Romowie - wspomina Jacek Mirosław. - Robili garnki i patelnie, które służyły przez lata.
Po II wojnie Kośminek zamieszkiwała w dużej mierze właśnie ludność romska, którą ówczesne władze próbowały zmusić do życia osiadłego. Wychowali się tu m.in. Michaj Burano, popularny w latach 60. piosenkarz i jego brat, także muzyk, Wit Michaj. Ich ojciec miał warsztat kotlarski, a ze swoimi wyrobami jeździł nawet na Targi Poznańskie. Burano po sukcesie w kraju udał się na podbój Ameryki, gdzie w Las Vegas śpiewał m.in. u boku Franka Sinatry i Toma Jonesa.
>>> Zobacz także: Tłumy na plaży, tłumy na rynku: Kazimierz Dolny w czasach PRL
Było pięć
Decyzja o likwidacji cukrowni zapadła w 2007 roku. W drugiej połowie XIX w. na Lubelszczyźnie działało 5 cukrowni. Lubelska postała w 1895 r. - W czasach PRL-u głośno było o corocznej kampanii cukrowniczej - opowiada Jacek Mirosław. - W kierunku ul. Krochmalnej ciągnęły przez cała dobą furmanki z burakami, ciągniki i ciężarówki z przyczepami. Było do dość duże wyzwanie dla ówczesnego transportu. I zawsze były jakieś problemy.
Kłopoty dla kierowców
Plac Bychawski przez wiele lat przysparzał kłopotu nawet doświadczonym kierowcom; zwłaszcza podczas awarii sygnalizacji świetlnej. W tym miejscu bardzo często spadały też pałąki trolejbusów, co powodowało dodatkowe utrudnienia. Dobrze, że w latach 70. ruch na lubelskich ulicach był jeszcze niewielki, ale i tak w godzinach szczytu można było tu spotkać milicjanta, który kierował ruchem (na zdjęciu widać funkcjonariusza drogówki na środku skrzyżowania i zaparkowany obok motocykl) Na fotografii widać także nie istniejącą już sieć trolejbusową nad ul. 1 Maja.
Rondo przy Bramie Krakowskiej od 1973 roku miało kształt elipsy. Wcześniej, jako jedno z pierwszych skrzyżowań tego typu w Lublinie, budziło popłoch wśród niektórych kierowców. Znane były przypadki, kiedy niektórzy usiłowali przejechać rondo wprost, nie bacząc na krawężniki. Rondo było też zmorą na kursach prawa jazdy. Egzaminatorzy często kazali kursantom przejeżdżać rondo dookoła, co przy samochodach bez wspomagania wymagało dość dużej siły. Na ten temat dużo mogliby tez opowiedzieć kierowcy MPK. Z czasem było to jedno z najbardziej ukwieconych miejsc w mieście.
Pierwsze akademiki UMCS to były poniemieckie baraki, który udało się ściągnąć do Lublina z Poznania. Początkowo stanęły na placu przy ul. Leszczyńskiego, potem przeniesiono je na ul. Sowińskiego. Każdy wydział miał za zadanie urządzenie swojego własnego lokum (baraku). 3 kwietnia 1946 roku władze uczelni, m.in. dzięki staraniom pierwszego jej rektora prof. Henryka Raabego otrzymały od miasta - aktem darowizny - tereny pod budowę UMCS. Pod koniec 1949 r. , w piątą rocznicę powołania do życia uczelni wmurowano akt erekcyjny pod budowę wydziału fizyki i chemii. Pomnik Marii Curie-Skłodowskiej powstał w 1964 r.
>>> Zobacz także: To był największy zakład pracy Lublina. Ramzes i żuki, które zawojowały świat
Niemoralna kawa na tarasie
Kawiarnia Lublinianka. Tu przez wiele lat przychodzono na poranną kawę. Wiele osób przychodziło tu również dla muzyki. W „Lubliniance” grywał Tadeusz Munch, na co dzień pracujący w filharmonii. Lokal był częścią hotelu, w budynku mieściła się także restauracja i bar „Centralny” (później powstała tu pizzeria „Simon”).
W latach 50. starano się o otwarcie kawiarni na werandzie I piętra. Komunistyczne władze Lublina nie zgodziły się na to, argumentując, że „w czasach, kiedy klasa robotnicza ciężko pracuje, wysoce niemoralne jest picie kawy i siedzenie na tarasie”.
Pod koniec lat 60. kawiarnia sprzedawał dziennie do 800 kaw. Niezbyt przychylnie na wizyty studentów w kawiarniach patrzyły wówczas władze lubelskich uczelni. Opisuje to Mirosław Derecki w książce „Na studenckim szlaku”:
„(…) Bardzo niechętnie patrzono na uczelni i w gronie działaczy organizacji młodzieżowych na takie studenckie wyskoki do „Lublinianki” lub, uchowaj Boże! do sąsiadującej z nią (również z dancingiem) restauracji „Powszechna”. „Kolega na dancingach tańcuje i kotlety tam zajada, zamiast o nauce myśleć!” - grzmiał potem na zetempowskim zebraniu jeden z bardziej znanych uczelnianych działaczy”.
>>> Zobacz także: 30 lat temu w Lublinie był Jan Paweł II. Zobacz WIDEO z wizyty papieża
Piłka i łyżwy
Stadion Motoru przy al. Zygmuntowskich. W latach 70 i 80. ub. w. wiele razy „pękał w szwach”. Niektóre mecze piłkarskie przeciwko Legii, Wiśle czy Widzewowi ściągały na trybuny komplet publiczności, czyli około ok. 25 tys. osób. Tyle samo kibicowało później żużlowcom, kiedy w barwach Motoru jeździli m.in. Hans Nielsen, Leight Adams, Marek Kępa czy Dariusz Śledź.
Odkryte lodowisko na Globusie - takie było początki dzisiejszej największej hali sportowo-rekreacyjnej w naszym mieście. Aż trudno uwierzyć, że jej budowa wisiała na włosku, przeciwko inwestycji zebrano ponad 500 podpisów mieszkańców pobliskich osiedli, którzy nie chcieli takie sąsiedztwa.