d Mieszczańska w wystroju kawiarnia w centrum Amsterdamu. Przy barze zasiada grupka dziewczyn i chłopaków. Po chwili barmanka realizuje zamówienie: piwo albo coca. Przy niektórych butelkach kładzie „skręta”, po 3 euro sztuka. Po chwili zapala swojego.
W Holandii, po akceptacji „kochających inaczej”, przyzwoleniu na eutanazję, teraz przyszła kolej na liberalizację prawa odnoszącego się do stosowania i handlu „miękkimi” narkotykami. Można je kupić już nie tylko w aptece, ale także w coffe-shop’s.
Precz z obłudą, wiwat holenderska wolność!
Granice słynnej wśród marynarzy i turystów Dzielnicy Czerwonych Latarń wyznaczają trzy muzea. W pierwszym czci się pamięć osiemnastowiecznego żaglowca „Amsterdam”, który, pełen armat i wojska mającego rozprawić się z Anglikami, zatonął, choć nie zdążyła go jeszcze drasnąć żadna nieprzyjacielska kula. Pech był tym większy, że zdarzyło się to w czasie dziewiczej podróży okrętu. Współcześni niedawno zbudowali identyczny statek, postawili w centrum miasta i ... głoszą w nim chwałę holenderskiego oręża.
Drugi z przybytków, to Muzeum Seksu. Jeśli przy wejściu nie ulękniesz się wrzasku i nie przestraszysz mechanicznego ekshibicjonisty, to dalej obejrzeć możesz oblicza miłości fizycznej. Jednakie, choć według wyobrażeń indonezyjskich, peruwiańskich, itd., na francuskich kończąc.
Jest też – będące na fali – Muzeum Haszyszu i Marihuany. Zajrzyjmy tu.
„Kustosz” tego jedynego w swoim rodzaju muzeum, jest taki, jaki powinien być. A więc: z biżuterią w uszach i nosie, delirycznymi tatuażami i oczami świecącymi jak dwie latarnie. Jednak to, co mówi, brzmi dosyć rozsądnie:
– Nasze muzeum odwiedza w ciągu roku około 60 tys. osób. Jedni chcieliby choć otrzeć się o „zakazany owoc”, inni uzyskać informację o wytwarzanych z konopi indyjskich lekach, które mogłyby być pomocne na ich chorobę. Niektóre z takich leków można u nas kupić. Narkotykami, nawet „skrętami”, aby nie było podejrzeń, nie handlujemy. Rozejrzyj się teraz, potem jeszcze pogadamy...
Przyjaciel z konopi
Przy wejściu do muzeum, w formie motta, fragment średniowiecznego, tureckiego poematu. W wolnym tłumaczeniu brzmi on: „Haszysz jest przyjacielem biednych, derwiszów i ludzi wiedzy, to jest wszystkich tych, którzy nie są obdarzeni ziemskimi dobrami i polityczną siłą...” I przypomnienie, że 5 tys. lat p.n.e. odkryte zostały lecznicze właściwości ziela, które dziś znamy pod nazwą konopie indyjskie (cannabis indica). Z niego to wytwarzane są pomocne w medycynie i ubarwiające życie – haszysz i marihuana. Jako narkotyki „lekkie” – głoszą cytowane tu publikacje – nie są szkodliwe. W odróżnieniu od stanowiących rzeczywiste i ogromne zagrożenie narkotyków „ciężkich”: heroiny i kokainy oraz chemicznych, m.in. amfetaminy i extazy.
W wyłożonych wydawnictwach zdjęcia i adresy osób, którym marihuana czy haszysz pomogły w chorobie. Szczególnie w przypadkach bólów artretycznych i reumatycznych, menstruacyjnych, a nawet SM i paraliżu. Obydwa „muzealne” specyfiki mają też być pomocne w kuracji antynarkotykowej i antyalkoholowej.
To jeszcze nie koniec pozytywnych wiadomości. „The Daily Telegraf” przyniósł – reprodukowaną tu na połowie ściany – informację, że specyfik uzyskany z konopi indyjskich, w połączeniu z plastikiem, daje materiał twardszy od stali, idealny do produkcji samochodów. I dalej: konopie, jako biomasa, uratować mogą Stany Zjednoczone, którym kończy się ropa, przed klęską energetyczną. A przy końcu ekspozycji nie sposób nie wzruszyć się widokiem uroczych dziecięcych przytulanek wykonanych z konopnego –oczywiście – włókna.
Natomiast temat narkomanii został tu zaledwie zasygnalizowany. Przy czym kontekst jest następujący: Sprowadzenie narkotyków do podziemia spowodowało powstanie zwyrodnień, takich jak czarny rynek, wojny gangów, korupcja władzy. Podobne objawy wystąpiły w Stanach Zjednoczonych podczas pamiętnej prohibicji na alkohol w latach 20. minionego stulecia, a po jej zniesieniu znikły. Olbrzymie sumy wydawane przez rząd USA na walkę z narkomanią (Regan – 22,5 mld dolarów, Bush – 42,5 mld) powinny zostać przeznaczone na „ucywilizowanie” obrotu nieszkodliwymi specyfikami.
Ogródek za szafą
Ci z amatorów „skrętów”, którzy chcieliby połączyć teorię z praktyką, znajdą w muzeum również część poglądową. Nosi ona nazwę „hydrofonicznej szafki”, dzięki której cannabis indica hodować można bez gruntu. Światło zapewni system lamp, pokarm zaś czerpać będzie z wody. Nasionka można kupić u „kustosza” muzeum: 15 ziarenek, w zależności od klasy, kosztuje od 33 do 150 euro. Uprawa możliwa jest w saloniku, a nawet w sypialni. Szafka jest bowiem dyskretna. Przed niepożądanymi oczami jej zawartość można zamknąć na szyfrowy zamek, a przed nieżyczliwym nosem chroni specjalny system wentylacyjny. Ale, niestety, wilgoć jest na tyle znaczna, że może grozić murom domu. Żniwa odbywają się aż 7 razy do roku. Pył kwiatowy nadaje się do fajki, herbaty albo czekoladek, zaś liście do „skrętów”.
I to już koniec muzealnej lekcji. Wnioski – we własnym zakresie.
Jestem przeciw narkotykom
Moja deklaracja, że powyższy tekst nie jest reklamę narkotyków, a jeszcze jednym obrazkiem ze świata, który odwiedziłem – jak sądzę – uwłaczałaby inteligencji osób, które go będą czytać. Na wszelki wypadek oświadczam: jestem przeciw!
Ale też dobrze mieć świadomość, że Polacy coraz chętniej sięgają po marihuanę, czy haszysz. Wręcz do dobrego tonu należy w niektórych środowiskach zapalić „trawkę”. Dotyczy to nie tylko artystów, biznesmenów, ale także gimnazjalistów. Co dziesiąty z nich (a w miastach co szósty) przyznał się do kontaktów z narkotykami – podaje Instytut Spraw Publicznych. Tygodnik „Polityka” (15 listopada br.) raport „Polak na zielonej trawce” rekapituluje: „Marihuana (...) stała się najmodniejszą ponadpokoleniową używką. Wyjścia są dwa: albo ją zalegalizować, albo przestrzegać zakazu. Najgorsze jest – jak u nas – przymykanie oczu”.
I o to (także) chodzi. Ale to temat na oddzielną okazję.
ZM
Do ramki:
Haszysz
– zlepione wydzielającą się żywicą i sprasowane szczyty kwitnących pędów egzemplarzy żeńskich konopi indyjskich; produkowany głównie w południowej Azji, popularny od czasów starożytnych, środek narkotyczny palony w fajkach; jego działanie jest następstwem obecności w żywicy czterohydrokanabinolu, związku o wybitnych właściwościach narkotycznych; stosowanie powoduje euforię i narkomanię prowadzącą do degradacji psychicznej; obrót i stosowanie jest w wielu krajach (m.in. w Polsce) prawnie zabronione. Marihuana – lek i narkotyk o zbliżonym składzie chemicznym oraz analogicznym zastosowaniu i działaniu, również produkowany z konopi indyjskich (cannabis indica).
(Za: „Encyklopedia Powszechna”, PWN)