Prawdziwa amunicja, kilkudniowe ćwiczenia w szczerym polu, noclegi w czołgach, jedzenie z menażek i ciągła gotowość do walki z wrogiem. Żołnierz na poligonie nie ma lekko. A jak jeszcze w nocy przyjdzie mróz....
Jak tu chorować, kiedy wróg blisko
- Warunki są tu trochę lepsze niż w namiocie - mówi kpt. Andrzej Ptasiński, oficer prasowy 3BZ. - Piecyki wstawiane są do namiotów na poligonie zimowym, kiedy mamy już minusowe temperatury. A na jesiennym poligonie wydajemy żołnierzom dodatkowe koce.
Przy ambulatorium nie zastajemy nikogo prócz lekarza. Nie ma czasu na choroby, kiedy wróg w natarciu.
- Żołnierze najczęściej chorują na infekcje górnych dróg oddechowych, nieżyty żołądka. Czasem zdarza się biegunka. Bywają też urazy różnych części ciała, zapalenie wyrostka robaczkowego. W trakcie tego poligonu nie było na szczęście poważniejszych chorób. W razie potrzeby mamy pięć samochodów wielonoszowych - tak kpt. Andrzej Niścior, lekarz i dowódca plutonu medycznego Dywizjonu Przeciwlotniczego 3 BZ, ocenia stan zdrowia swoich podopiecznych.
Poza tym przed wyjazdem na poligon wojsko jest szczepione przeciw grypie i durowi brzusznemu.
Filozof strzela na ostro
Idziemy na "Wzgórze Huberta”. Stąd oglądamy całą akcję. Po prawej stacja Grochale, po lewej wzgórze z bunkrem. Pod nami punkt dowodzenia. Celem ćwiczeń jest przede wszystkim sprawdzenie wojska, zgrywanie systemu dowodzenia brygady na wszystkich pionach i przygotowania technicznego sprzętu. I trzeba uważać, bo żołnierze używają ostrej amunicji.
Stąd przez radiostacje utrzymywana jest łączność z polem walki. Padają kolejne hasła: "Filozof do bazy. Sokrates do bazy. Radykał do bazy. Odbiór”. Obserwatorzy, ubrani w maskujące moro, wtopieni w przyrodę, działają w terenie. Ich celem jest rozpoznać cele przeciwnika i zgłosić to dowódcy. Za prawidłową łączność odpowiada mjr Wojciech Fłakowski z dowództwa 3 BZ.
Na 200 ha pola walczy kilkuset żołnierzy. Cel - niedopuszczenie przeciwnika do Nowej Dęby. Zamaskowane czołgi T72 czekają na komendę. Nagle przez radiostacje słyszymy: "Rozpoznałem pozycje przeciwnika”. I zaczyna się prawdziwa bitwa. Huk armat czołgów, dział i wyrzutni przeciwpancernych zapiera nam dech. Szybkostrzelność armaty to 7-8 strzałów na minutę przy automatycznym sposobie ładowania, przy ręcznym 2-3 strzały. Po chwili powietrze przeszywa miarowy terkot czołgowych karabinów maszynowych. Pociski rozrywają kolejne tarcze imitujące przeciwnika. Bitwa trwa około 30 minut.
- W walce udział wzięło 8 czołgów. Wszystkie zadania zostały wykonane, ale nie wszystkie na ocenę bardzo dobrą - relacjonuje kpt. Andrzej Chałas, dowódca Batalionu Czołgów 3 BZ.
Czołgiści po wygranej bitwie, ale nie skończonych ćwiczeniach, czuwają w czołgu. Witają nas mocno zakurzone, ale uśmiechnięte twarze trzech czołgistów.
- Jestem dowódcą czołgu. Moim zadaniem jest dowodzenie czołgiem, dbanie o sprzęt, wyszkolenie załogi - wylicza plutonowy Tomasz Parcheta. - A poza tym czołgista powinien być szczupły i niski, bo w czołgu jest mało miejsca.
Szer. Piotr Czyżak pełni funkcję działonowego. Namierza cel i strzela. Podczas dzisiejszej akcji zniszczył grupę piechoty. - Największe wrażenie to to, że strzelałem z grubej amunicji. To duże przeżycie dla mężczyzny - przyznaje.
Obiad już od świtu
- Oczywiście nikt nie marudzi, kiedy w menażkach ląduje grochówka, pyzy z mięsem czy bigos - mówi szer. Bogumił Girguś, kucharz, w cywilu specjalista od rosołu. - Wstajemy o 4 rano, obiad gotujemy w kilku. Lubię swój zawód i przyznaję, że kucharz w wojsku ma dobrze.
Z apetytem swoją grochówkę zajada szer. Piotr Ozimek. W wojsku od 8 miesięcy. Mechanik samochodowy, w armii kierowca. W domu zostawił żonę Agnieszkę i córeczkę Olę. Bardzo za nimi tęskni, ale na szczęście przepustki dostaje często i jest w domu dwa razy w miesiącu.
- Życie w armii nauczyło mnie uporu. Zrobiłem prawo jazdy kat. C i nauczyłem się prawdziwego życia. Może jest bardziej nerwowo, ale można wytrzymać. Poważnie myślę, żeby zostać na nadterminowego. Pracowałem w Daewoo. Teraz nie ma do czego wracać - mówi szer. Piotr Ozimek.
Pisarz ma lekko
Lekkie życie kierowcy ma szer. Jarosław Sikorski. W wojsku już 12 miesięcy, za kilka tygodni wychodzi do cywila. - Początek był trudny. Do przysięgi i pierwszej przepustki. Później już lepiej. Teraz zupełnie dobrze. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Pobyt w armii dodał mi odwagi - mówi.