płuc bez prześwietlenia, analiza stanu nerek bez analizy moczu – czy to możliwe? Lekarze, posługujący się aparatem o nazwie Oberon, twierdzą, że tak.
Po drobiazgowym wywiadzie lekarskim pacjentowi zakłada się słuchawki na uszy, daje w ręce elektrody i sadza przed oczkiem lasera. Kiedy w uszach słychać pierwsze pikanie, znak, że się zaczęło. Na ekranie komputera pojawiają się kolejne obrazki z atlasu anatomicznego, na których znakują się badane punkty. Żółte kółeczka i trójkąty są pełne optymizmu, najgroźniejsze są czarne kwadraciki, które wskazują na stan chorobowy, trójkąty czerwone wykrywają choroby w stanie przedklinicznym.
Przegląd całego organizmu trwa półtorej godziny. Lekarz sterujący całym badaniem decyduje, czy jakiemuś fragmentowi trzeba się przyjrzeć bliżej. Może trzeba zbadać stan skóry, może zajrzeć do ucha? Na do widzenia dostaje się w rękę swoje obrazki – komputerowy wydruk organów z miejscami zagrożenia.
Wynalazek jest wykorzystaniem medycyny kosmicznej. Badania oparto na założeniu, że każdy organ wysyła swoiste fale elektromagnetyczne. Jeśli w komórce zachodzi jakiś nieprawidłowy proces, ich są inne, dzięki temu możliwa jest do wychwycenia różnica między zdrowiem i chorobą.
Lekarz Waldemar Reszko, który jest lubelskim propagatorem tej metody, modnej w Warszawie, Gdańsku, Katowicach, wskazuje na inne jej walory. Po pierwsze: nie szkodzi, po wtóre – operując analizą na poziomie komórkowym – pozwala na wychwycenie choroby w zarodku, kiedy można jej zapobiec. Co istotne, komputer potrafi dobrać lek do właściwości pacjenta, na zasadzie dobierania fal leku i komórek. Aparat przeanalizuje lek (również elektromagnetycznie) i zestroi go z właściwościami pacjenta. Doktor Reszko twierdzi, że trafność diagnoz przekracza 90 proc., co potwierdza także pilnie prowadzona kartoteka jego pacjentów.
Czy to rewolucja w medycynie? Na razie diagnozy tej kosmicznej aparatury skutkują tym, że kieruje się pacjenta na konwencjonalne analizy, już pod kątem wykrytych zagrożeń.. I słusznie. Prof. Irena Wawer kierownik Zakładu Chemii Fizycznej warszawskiej Akademii Medycznej jest sceptykiem. Najpierw trzeba te rewelacje potwierdzić programem badań klinicznych.