W psyk, albo dzwonię do rodziców - pytam ucznia. I co słyszę od dzieciaka? W pysk! Woli w pysk dostać - śmieje się Michał Bobrzyński, dyrektor Katolickiego Gimnazjum i Liceum im. ks. Gostyńskiego w Lublinie. - Więc strzelam lekko. Zaraz jest spokój i w przyjaznych klimatach wychodzimy z gabinetu. Jak ojciec z synem
Wszystko dzięki dyrektorowi
Chłopak oberwał w "karczycho” i poszedł przeprosić woźną.
Dyrektor mówi, że zawsze tak jest. Najpierw rozrabiają, a później przychodzi kara. - Broń Boże żadne katowanie - zarzeka się Bobrzyński. - Tylko raz zdarzyło się, że w oczach ucznia zakręciła się łza. Wtedy musiałem uspokoić, pocieszyć; jak ojciec.
Nie wszystkim takie "ojcowskie” metody się podobały. Po sprawie z woźną do redakcji zadzwonił rodzic innego chłopca i powiadomił nas, że dyrektor w szkole bije dzieci. - Te metody są jak ze średniowiecza. Jestem w szoku.
Jednak takie opinie ginęły w tłumie zwolenników Bobrzyńskiego. - To cudowny człowiek - zapewnia matka chłopca, który obrażał woźną. - W pełni akceptuję jego metody wychowawcze.
- Dyrektor Bobrzyński jest autorytetem, jakich brak w dzisiejszych czasach - dodaje Mariola Duda, matka dwóch uczennic z "Gostyniaka”.
Anna Bilińska też złego słowa o dyrektorze nie powie. - Dzięki niemu problemy z synem się skończyły. Stał się zdyscyplinowany i chce się uczyć. A wcześniej, jak chodził do gimnazjum, był zupełnie inny. Wszystko dzięki dyrektorowi.
Dyrektor na kuratora
- My wszyscy na to wyrażamy zgodę - chórem uzgodnili rodzice. - Zwłaszcza że dyrektor nie ma dzieci. Nie ma rodziny. To my nią jesteśmy.
Entuzjazm i poparcie dla dyrektora jest tak duże, że jeden z rodziców wystąpił z pomysłem "Dyrektor na kuratora”.
Tyle rodzice. A uczniowie? Żadnego buntu nie ma. - Dyrektor z nami żartuje, wygłupia się. Ale jeśli ktoś zawini i zrobi coś nieodpowiedniego, to musi się liczyć z tym, że poniesie karę - mówi Sara Wilk. - Nikt nie ma o to do niego pretensji.
- Zdarzyło mi się oberwać w "karczycho” i było fajnie - staje w obronie dyrektora Andrzej Stanowski, uczeń II klasy liceum. - Wiem, że to służy kształtowaniu mojej osoby. Czasami jest to jedyna metoda na "uświadomienie” błędów. A najlepszą i najskuteczniejszą karą jest ta wymierzona natychmiast. Jestem dumny z mojej szkoły i mojego dyrektora - zapewnia Andrzej.
- Przez pewien czas chodziłem do innego gimnazjum. Nie miałem tam łatwego życia. Ciągłe zaczepki i problemy z "kolegami” - opowiada Kuba Kamiński. - A odkąd przeniosłem się tutaj, wszystko się zmieniło. To idealna szkoła.
Dyscyplina
Kiedyś do "Gostyniaka” chodzili wyłącznie chłopcy. Dziś szkoła jest już koedukacyjna. Wszyscy elegancko ubrani. Tu nie ma dzwonków i nie ma lekcji. Uczniowie przychodzą do szkoły na sześć godzin. Przerwę każdy robi sobie sam. Kiedy chce, wychodzi. Kiedy chce, wraca.
Podobnie jest z feriami. Ich termin nie jest sztywno narzucony, tak jak w tradycyjnych szkołach. Uczniowie traktują ferie jak urlop. Mogą go wziąć w lutym, marcu, a równie dobrze i w maju.
Uczniowie muszą tylko terminowo zaliczać pewne partie materiału. Wiedzą, co muszą umieć, by dostać dwójkę, trójkę czy piątkę. Ten kto chce wyższą ocenę, uczy się trudniejszych pojęć. Ten, komu wystarcza mierna, wkuwa podstawowe informacje.
W "Gostyniaku” nie ma także dzienników. Wszystkie oceny zamieszczone są w Internecie. Rodzic może je w każdej chwili zobaczyć.
Uczniowie nie rozstają się ze szkołą nawet w dni wolne. - Bo tu jest ciekawiej - zapewnia Ola Mazur.
- Jeździmy na obozy przetrwania. Dyrektor uczy nas, jak przeżyć w lesie, czy jak przejść przez wodę - z zafascynowaniem opowiada Roland Czajkowski, gimnazjalista. - Jest ciągle z nami.
Do tych wszystkich oryginalnych rozwiązań dochodzi dyscyplina. - Dyrektor wychowuje uczniów w duchu harcerskim - mówi Grażyna Zawadzak, p.o. kurator lubelski. - I jeszcze nikt, przez te kilkadziesiąt lat, nie zakwestionował jego metod wychowawczych; nawet teraz. To sam dyrektor przyszedł do mnie i opowiedział o całej sprawie. Stwierdziłam, że postawienie na baczność ucznia, który wyzwał pracownicę szkoły, było na miejscu.
\"Karczycho” jest potrzebne
Niedługo zamierza założyć stowarzyszenie. Będzie się w nim zajmował promowaniem normalnego wychowania i obroną zastraszonych nauczycieli. - Nie dziwię się, że niektórzy postulują przywrócenie kary śmierci. Wcale się nie dziwię - mówi. - Ale czy nie lepiej jest wcześniej dobrze wychować człowieka? Tak, żeby młody chłopak nie kradł, nie gwałcił, nie zabijał. Wystarczy dobrze wychować. W takich przypadkach "karczycho” jest czasami potrzebne.
Arleta Kubicka