d Beata Łuczak to młoda, 28-letnia mieszkanka Chełma. Ma dwójkę dzieci i sprawą dla niej najważniejszą jest zapewnienie im godnego życia. Musi też pamiętać o Maliku. Bo Malik może wrócić i znowu zabrać jej dzieci...
O dramacie Beaty i jej córek obszernie pisaliśmy w ostatnich dniach na naszych łamach. Przypomnijmy. Trzyletnia Klaudia i niespełna roczna Lara Amna zostały porwane w listopadzie. Porywaczem był pakistańczyk Malik, ojciec dzieci i partner Beaty. Dzieci zniknęły w Belgii, a tamtejsza policja nie mogła nic zrobić. Jednak Beata wiedziała, że jej córki są w Pakistanie. Beata wiedziała też, że sama nie da rady ich uwolnić. Zwróciła się o pomoc do prywatnego detektywa, Krzystofa Rutkowskiego. Pojechała do Pakistanu, dała się porwać i uwięzić, znosiła upokorzenia i bicie. I krzyki małych dzieci, dochodzące gdzieś z oddali.
Beacie i Rutkowskiemu udało się uwolnić dzieci i wrócić do Polski. Teraz Beata musi się ukrywać. Oto jej historia, którą opowiedziała naszemu dziennikarzowi.
* * *
• Kiedy Malik porwał twoje dzieci i wywiózł je do Pakistanu, nie bałaś się ruszyć jego śladem?
– Bałam się, ale... Miałam ochronę. Wcześniej skontaktowałam się z Krzysztofem Rutkowskim. Jego ludzie wyruszyli ze mną, więc nie byłam sama. To trochę tłumiło strach. Zresztą ja jechałam z jedną myślą: przywieść dzieci albo zginąć.
• Nigdy wcześniej nie byłaś w Pakistanie. Nie znałaś rodziny Malika. Czego oczekiwałaś po przyjeździe?
– Szczerze mówiąc, liczyłam na inne traktowanie. A oni od razu wrzucili mnie do komórki.
• A może oni już na ciebie czekali?
– To bardzo możliwe. Miałam wrażenie, że wszystko było przygotowane na mój przyjazd. W komórce czekało już łóżko, poduszka, koc i dziura w ziemi, która miała udawać ubikację.
• Na miejscu była ekipa Rutkowskiego. Dlaczego cię nie uwolnili?
– Bo to nie miało sensu. Najważniejsze były dzieci. Chciałam je odnaleźć i nawiązać z nimi kontakt. Tylko to się liczyło.
• To Klaudia i Lara nie były razem z tobą?
– Trzymali mnie gdzie indziej i czasami do nich wypuszczali. Jak byłam grzeczna...
• Co to znaczy: „grzeczna”?
–Miałam siedzieć cicho i się słuchać, to wtedy zabierali nas do McDonaldsa. Ale trudno było siedzieć cicho. Raz widziałam, że dzieciom dają nieprzegotowane mleko. Zwróciłam im uwagę i ...dostałam w twarz. I z powrotem do komórki. Innym razem chciałam je inaczej ubrać. Dostałam w twarz. Ale wiedziałam, że muszę to wytrzymać. Brałam proszki, zaciskałam usta. I czekałam.
• Na co?
– Miałam kontakt telefoniczny z Krzysztofem. Taki był plan. Ustaliliśmy dzień, w którym zabiorę dzieci. Od samego rana byłam grzeczniutka i cicha. Liczyłam, że w nagrodę pozwolą mi gdzieś wyjść z dziećmi. Wszystko szło dobrze. Dali mi ciuchy; zaraz mieliśmy wychodzić.
• Ale...?
– Jednak zostaliśmy w domu. Chodziłam po mieszkaniu, nie wiedziałam co robić.
• Co było dalej?
– Wieczorem trzymałam małą na rękach. Starsza Klaudia poszła do łazienki. To był ten moment. Pobiegłam za nią i szybko ją zabrałam. We trojkę dobiegłyśmy do bramy, gdzie w rikszy czekał Krzysztof. Ruszyliśmy. Klaudia zaczęła krzyczeć. Musiałam zatkać jej buzię. Pędziliśmy wąskimi uliczkami wśród rozpadających się slumsów. Udało nam się dopaść do samochodu i dojechać na lotnisko.
• Ale wszystkie loty zostały odwołane.
– Nad lotniskiem unosiła się mgła. Musieliśmy czekać. Pojawił się brat Malika. Mówił, żebym wróciła do domu. Potem zadzwonił Malik. Strasznie krzyczał. Powiedział: „Wracaj do domu, bo cię zabiję!” Następnego dnia rano mieliśmy lecieć. Doszło do szarpaniny z policją, jakaś kobieta zaatakowała pracownicę Krzysztofa. Ale w końcu się udało...
• Co teraz?
– Dalej się boję, że on coś knuje. Muszę mieć pewność, że już nic nam nie grozi. I muszę dzieciom dać jeść. Nie mam pieniędzy, bo wszystko wydałam na lot do Belgii. Na szczęście Krzysztof nie wziął ode mnie ani złotówki. To wspaniały człowiek. Chcę się go jeszcze poradzić, co robić dalej; gdzie szukać pracy.
• Z Malikiem żyłaś trzy lata. Nic nie wskazywało na tak dramatyczny finał waszego związku?
– Nic. Malik był najwspanialszym mężczyzną w moim życiu. Poznaliśmy się w zakładzie jubilerskim w Belgii, gdzie oboje pracowaliśmy. Zaprosił mnie na kawę i... to była miłość od pierwszego wejrzenia. Był cudowny. A potem wszystko zaczęło się zmieniać.
• Dlaczego?
– Malik otworzył pizzerię, która szybko padła. Na dodatek oszukał go księgowy. Wpadliśmy w poważne tarapaty finansowe; w straszne długi. Malik zaczął wtedy pić i jeździć do domu, do matki. To strasznie zaborcza kobieta. Ona rządziła Malikiem i jego braćmi. Wtedy bajka się skończyła...