Wywozili ich nocą, wrzucali do nieoznaczonych dołów śmierci i byli pewni, że świat o nich zapomni. Po latach zamordowani na Zamku Lubelskim odzyskują tożsamość, a ich rodziny spokój. Nic tak nie boli, jak brak wiedzy o bliskim człowieku.
Kilka dni temu w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych rodzinom ofiar reżimu komunistycznego i zbrodni dokonanych przez UPA, których szczątki zostały odnalezione i zidentyfikowane przez Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Podczas konferencji ujawnione zostały nazwiska 24 osób, w tym 5 żołnierzy z naszego województwa.
– Uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych to wyjątkowy moment w pracy naszego biura. To zwieńczenie szeregu działań historyków, archeologów, logistyków i genetyków, którzy każdego dnia podejmują wysiłek, aby odnaleźć, a następnie zidentyfikować tych, którzy przed laty zostali pochowani w bezimiennych mogiłach i skazani na zapomnienie oraz pogardę. Dziś, kiedy możemy w tak wyjątkowym miejscu, przy udziale władz państwowych, wręczyć rodzinom dokument potwierdzający tożsamość ich bliskich, czujemy, że nasza praca ma szczególny sens – podkreśla prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes IPN, kierujący pracami Biura Poszukiwań i Identyfikacji.
Zamek śmierci
Żołnierze podziemia byli poddawani brutalnemu, często wielomiesięcznemu śledztwu. W większości byli skazywani przez sądy wojskowe.
– Ci, którzy otrzymywali wyroki śmierci, byli traceni w podziemiach budynku administracyjnego Zamku Lubelskiego. W latach 1944–1945 skazańców rozstrzeliwał pluton egzekucyjny złożony z 4-5 funkcjonariuszy UB, strażników więziennych czy żołnierzy KBW. W późniejszym okresie powszechnie stosowano metodę katyńską – strzał z bliskiej odległości w tył głowy – mówi Artur Piekarz, naczelnik Oddziałowego Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Lublinie.
Zamordowanych chowano potajemnie. Ciała wrzucano do świeżo wykopanych grobów, ich pochówków w większości nie ewidencjonowano. Na Zamku życie straciło ponad 400 ludzi, z tego przeszło połowa to żołnierze podziemia lub ich współpracownicy. Cześć zginęła od kul, inni umierali na skutek fatalnych warunków bytowych i sanitarnych, więźniów dziesiątkowały choroby. Wszyscy kończyli w bezimiennych grobach.
Poszukiwania
Poszukiwanie rozpoczyna się od kwerend w materiałach aparatu bezpieczeństwa, sądów i prokuratur, przegląda się księgi cmentarne, gromadzi relacje świadków.
– Staramy się odnaleźć zapisy, uchwycić tropy, które pomogłyby nam zlokalizować miejsca nieznanych pochówków. Od stycznia 2017 r. przeprowadziliśmy już kilkanaście ekshumacji. Prace są trudne i skomplikowane. Należy pamiętać, że w przeciwieństwie do tzw. Łączki na Powązkach, na cmentarzu przy ul. Unickiej nie było wyodrębnionej kwatery więziennej. Szczątki ofiar spoczywają na terenie całej nekropolii – dodaje Artur Piekarz.
Od końca lat 60. te bezimienne, nieoznaczone i nieopłacone mogiły były sprzedawane pod nowe pochówki. Obecnie większość ofiar spoczywa pod współczesnymi grobami.
– Taka ekshumacja to skomplikowana operacja, zarówno pod względem badawczym, jak i logistycznym. Najpierw typujemy indywidualne groby, starając się dopasować pierwotny układ pochówków do dat zgonów lub egzekucji. Praca ta przypomina układanie elementów rozsypanej mozaiki. Docieramy także do rodzin celem zabezpieczenia materiału genetycznego. Nasze działania wieńczy ekshumacja i identyfikacja genetyczna. W ten sposób przywróciliśmy tożsamość kilkunastu ofiarom komunistycznym – kończy naczelnik Artur Piekarz.
Biuro Poszukiwań i Identyfikacji podejmuje działania poszukiwawczo-ekshumacyjne na terenie całej Polski, a także poza jej granicami. Przeprowadzono prace w kilkudziesięciu lokalizacjach w Polsce, a także na Litwie, Białorusi, w Niemczech oraz Gruzji. Cel jest zawsze ten sam: odnalezienie i identyfikacja szczątków Polaków, którzy zginęli w wyniku działań systemów totalitarnych i zbrodni dokonywanych na polskiej ludności.
– To jest sens naszych działań: odnalezienie i przywrócenie pamięci o tych, którzy polegli w obronie niepodległości Polski. To jest nasz dług wdzięczności i nasz obowiązek wobec nich. O tym jak ważne jest, aby nie ustawać w tej pracy świadczy fakt, że niemal codzienne otrzymujemy zapytania i wiadomości dotyczące poszukiwanych osób, a także wskazujące miejsca ewentualnego potajemnego pochówku. Widzimy, że jest jeszcze wiele do zrobienia w tej sprawie, a pracy nie zabraknie na kilka kolejnych pokoleń – zauważa wiceprezes IPN.
Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN bardzo często zwraca się do wszystkich, których bliscy zginęli lub zostali zamordowani w ramach działań aparatu terroru totalitarnego, a których szczątki do dziś nie zostały odnalezione lub zidentyfikowane, aby przekazywali materiał genetyczny.