Rozmowa z reżyserem Jerzym Janem Połońskim i choreografem Jarosławem Stańkiem, którzy w Teatrze Andersena zrobli rock operę Kopciuszek
• Skąd pomysł, żeby w Andersenie robić rewolucję i zamiast teatrzyku lalkowego zrobić rock operę?
Jarosław Staniek: - Trzeba przyznać, że Jurek że jest w stanie zagrać, zaśpiewać i pokazać praktycznie wszystko. Zdolna bestia. Lubię z nim pracować. Lubelski Kopciuszek powstawał w bardzo zakręcony sposób.
• Czy to, że został pan pierwszym polskim mistrzem tańca breakdance przekłada się na to, co robi pan w teatrze?
• A na co hip hop może przydać się Kopciuszkowi?
J. P. - Ludzie kochają muzykę, maluchy też. Ze sceny muszą lecieć hity, które się nuci.
• Który z was wpadł na pomysł, żeby pierwowzorem księcia w \"Kopciuszku” był Michał Wiśniewski?
J. S. - Michał Wiśniewski to idol. Książę. Też szukał dziewczyny. To w największym skrócie.
• Czy łatwo jest połączyć klasyczną bajkę z rock operą i zwariowanym musicalem?
• Jak to się stało, że choreograf o wielkiej wyobraźni i umiejętnościach, który reprezentuje absolutnie światowy poziom przyjechał do Lublina?
• Ktoś może powiedzieć, że z Michała Wiśniewskiego nie da się zrobić Kopciuszka.
J. P. - Mnie jeszcze bardziej. Jaro ma takie pomysły, że czasem nie nadążam.
• Aktorzy nadążają?
J. S. - Odjazd.