Ojciec Hieronim Kaczmarek odsłonił prostokątną klapę, prowadzącą do krypt pod głównym ołtarzem kościoła OO. Dominikanów w Lublinie. W świetle latarki pokazały się wąskie schody. Potem następne, potem skręt w prawo, potem znów stromo do góry. Po chwili stanęliśmy przed otwartą trumną ze szczątkami biskupa Andrzeja, który – wedle legendy – sprowadził do Lublina relikwie krzyża, na którym umarł Chrystus...
Wszystko zaczęło się w roku 1253. A może nawet około 1230. W Lublinie zjawili się polscy dominikanie, by wraz ze św. Jackiem założyć tu pierwszy kościół i klasztor. Wędrując z Krakowa na tereny zamieszkałe przez Litwinów i Rusinów, nie mogli ominąć Lublina, gdzie istniał już gród, zamek i siedziba archidiakona. Ponoć zatrzymali się w kościele św. Mikołaja na Czwartkowym Wzgórzu.
Przed ich oczami rozciągało się zamkowe wzgórze, zwodzony most i gród, obwiedziony murami. Czy wtedy ich uwagę zwrócił szeroki plac nad stromą skarpą? Czy przypuszczali, że sto, a może dwieście lat później biskup Andrzej zwiezie do Lublina relikwie krzyża, na którym umierał Chrystus? A klasztor, stojący w tym miejscu, stanie się miejscem pielgrzymek i znakiem spotkania nieba z ziemią?
Najpierw oratorium drewniane
W kronikach klasztornych O.O. Dominikanów zapisano:
„Najjaśniejszy Kazimierz drugi, wielkim zwany, ostatni z dynastyi Piastów król polski buduje w r. 1432 z cegły palonej kościół, zaś pod klasztor braci zakonu kaznodziejskiego(...) darowuje na wieczne czasy plac szeroki i wielki”.
Jan Długosz dodaje, że na tym placu stało „oratoryum drewniane Ś. Krzyża”. Najnowsze badania archeologiczne potwierdzają, że w obrębie obecnej świątyni istnieją ślady wcześniejszego kościoła.
Najpewniej dominikańską świątynię budowano etapami. Najpierw zbudowano długie prezbiterium, potem wzniesiono nawę główną, zapewne w XV w. zbudowano nawy boczne. Wtedy powstała najstarsza część klasztoru ze wspaniałym refektarzem. Następnie przy nawach powstały kaplice.
Cudowne relikwie
Wedle wierzeń i religijnych przekazów, w r. 326 znaleziono krzyż, na którym umarł Jezus. Drzewo krzyża zostało podzielone na części i jako przedmiot wielkiej czci umieszczone w świątyniach Jerozolimy, Konstantynopola i Rzymu. Ponoć święte relikwie, zwiezione do Lublina, były trzecimi co do wielkości w świecie. Kiedy i w jaki sposób trafiły do Lublina?
– Są na ten temat dwie legendy. Wedle pierwszej przywiózł je do Lublina książę ruski Grzegorz. Wedle drugiej – biskup Andrzej, który tu z nimi pozostał do śmierci, do końca będąc ich strażnikiem – opowiada ojciec Hieronim Kaczmarek, przeor klasztoru.
Cudowną historię sprowadzenia relikwii wymalowano na obrazach, tkwiących za głównym ołtarzem. Oto Andrzej, biskup kijowski, zwiózł je do Lublina, by następnie umieścić w Krakowie. Skrył je potajemnie w powozie, ale konie ruszyć nie chciały. Gdy biskup wysiadł z powozu i relikwie wyniósł, konie ruszyły. Kiedy i za drugim razem zdarzyło się to samo, biskup uznał w tym zdarzeniu wolę Bożą i drzewo krzyża w Lublinie pozostawił...
Za chwilę mieliśmy stanąć przed trumną biskupa Andrzeja. Tego, który, poproszony przez plebana z kościoła farnego o cząstkę świętej relikwii, bierze dłuto i uderza w drzewo krzyża, by je rozdzielić. Drzewo pęka, ale dłuto ześlizguje się i przebija na wylot dłoń biskupa. Biskup przerażony pada na kolana i w pokornej modlitwie przeprasza Boga za swój upór. W jednej chwili krew przestaje płynąć, rana znika.
Schodami w dół, schodami do góry...
Ojciec Hieronim oprowadza nas najpierw po wspaniałym dziedzińcu, obwiedzionym krużgankami, by pokazać tajemniczy wizerunek, symbolizujący unię Polski z Litwą. Potem zwiedzamy klasztorne podziemia, gdzie krok po kroku odkrywa się fundamenty miejskich murów. Potem sławny refektarz, gdzie, wedle jednej z wersji historyków, podpisano Unię, zaprzysięgając ją na krzyż, pieczołowicie przechowywany w skarbcu. To w ten krzyż wpatrywał się Matejko, szukając natchnienia w malowaniu Unii.
Wchodzimy do świątyni. Chwila modlitwy i ojciec Hieronim odchyla chodnik, by podnieść niepozorną, drewnianą klapę. Światło latarki odsłonią wąziutkie schody. Potem następne, potem skręt w lewo, potem strome schody do góry, prowadzące do malutkiej krypty...
A więc to Ty?
Zaledwie dwa metry posadzki z pokrzywionych cegieł. Nad otwartą trumną draperia z czerwonej tkaniny. A w trumnie? Promień światła najpierw odsłania biskupi strój, który skrywał biskupa Andrzeja. W miejscu, gdzie powinny być nogi, dwie skrzyżowane piszczele.
Dłonie schowane w rękawach. Biskupia tiara. Stuła...
A więc to Ty, biskupie Andrzeju, który otoczyłeś opieką święte relikwie! Pilnowałeś je do samego końca. Byłeś ich strażnikiem. Do 1991 roku, kiedy skradziono je zuchwale. Czy bezpowrotnie?
Nadzieja
Klasztor dominikanów w sercu miasta może uratować tylko generalny remont. Żeby to uczynić, potrzeba co najmniej 5 milionów dolarów. Ojca Hieronima Karczmarka nie przeraża ogrom tej sumy.
– Nasza wiara w istnienie ludzi dobrej woli jest większa od tej sumy. Już trzeci rok szukamy współpracowników i darczyńców, także spoza Lubelszyzny. Nie ukrywam, że bardzo liczymy na fundusze strukturalne z Unii Europejskiej. Zakończyliśmy wzmocnienie skarpy, wzmacniamy fundamenty klasztoru, szukamy pieniędzy. Wierzymy, że Lublin potrzebuje tego klasztoru. Tego miejsca i tej atmosfery: skupionej duchowości, niepodległości intelektualnej, dojrzałej dyskusji i mądrej tradycji.
• Czy wierzy ojciec w powrót świętych relikwii?
– Wierzę w to, że odbudujemy klasztor. Musimy to zrobić. Wierzę, że jak to zrobimy, to Bóg dopomoże i święte drzewo krzyża wróci do pustej kaplicy. Wierzę.
Skoro wiara góry przenosi, a nadzieja umiera ostatnia – może przyjdzie ten dzień, kiedy biskup Andrzej doczeka się relikwii. Jego doczesne szczątki zostaną złożone w większej krypcie. Tak, by każdy mógł tam wejść, stanąć u stóp strażnika świętych relikwii i odczuć to, co było naszym udziałem. Że oto znajdujemy się w miejscu mocy, miejscu szczęśliwym. W sercu miasta...