Nie godzimy się na świat taki, jaki jest. Niektórzy winią za wszystko, co złe, przybyszów z kosmosu. Kolejni przyczyn zła upatrują w ziemskich odmieńcach – strzygach, wampirach i innych cudach. A jak bardzo te koncepcje są popularne, świadczy popularność seriali telewizyjnych typu „Archiwum X” i literatury fantasy.
Odkąd samoloty terrorystów rozniosły w proch dwie nowojorskie wieże, wszyscy czują mniejszy lub większy lęk przed przyszłością. Tam tysiące niewinnych ludzi zginęły, zanim zdążyły wypić pierwszą filiżankę kawy. Jednak nagła i niespodziewana śmierć nie jest jedynym źródłem strachu. Nikt nie czuje się bezpiecznie, ale zagrożenie terroryzmem nie jest jedynym powodem.
Na naszym, odległym od Ameryki, kontynencie najbardziej odczuwany jest brak bezpieczeństwa socjalnego. Dotyczy to nawet najdzielniejszego w historii pokolenia wielkich zmian, czyli dzieci urodzonych po wojnie. To one dokonały przez ostatnie dziesięciolecia kilku bezkrwawych rewolucji.
Rewolucja seksualna wraz z pigułką antykoncepcyjną pozwoliła kobietom na pracę zawodową. Rewolucja technologiczna, ze swoimi komputerami i Internetem, zmieniła nie tylko światową gospodarkę, ale i systemy zatrudnienia. Dziś fundusze emerytalne, które miały być błogosławieństwem pokolenia zmian, w całej Europie stoją pod znakiem zapytania.
Rewolucja medyczna, wydłużając ludzkie życie, niepomiernie wydłużyła również okres wypłat emerytur, czego nie mogą unieść budżety bogatych państw, a co dopiero mówić o Polsce. Wprawdzie po naszym bezkrwawym obaleniu komunizmu obiecywaliśmy sobie, że teraz to już naprawdę Polska będzie rosła w siłę, a ludziom będzie się żyło dostatniej. Ale tak nam się tylko wydawało.
Teraz próbujemy już tylko obłaskawić zło, szukając różnych wyjaśnień, dlaczego cztery wielkie reformy społeczne spełzły na niczym. Wszak bez mała nikt nie jest usatysfakcjonowany zmianami w edukacji, służbie zdrowia, ubezpieczeniach i administracji. Przeciwnie – równość szans w dostępie do najnowszych zdobyczy cywilizacji wciąż jest tylko zbożnym życzeniem.
Aferami korupcyjnymi, zamiast sądów, zajmuje się Sejm. Co gorsza, sami parlamentarzyści są bohaterami afer i sami je mnożą, tworząc złe prawo. Są reprezentantami narodu z wolnych wyborów, nie można zatem ustawodawców obciążać winą za zło. A jeśli nie oni – to kto?
Najwyraźniej korupcja, mobbing i inne plagi życia społecznego to efekt wybuchów na słońcu oraz działalności niesfornych strzyg, wilkołaków i kosmitów.