Obrzędy pogrzebowe noszą piętno czasów i kultur, które je stworzyły.
Każdy ze sposobów chowania zmarłych oraz wszelkie ceremonie pogrzebowe, włącznie ze świeckimi, mają swe źródło w przekonaniu,
że mimo śmierci ciała duch człowieka nadal istnieje.
Zmarłych kładzie się pod korzeniami sosny
lub innego drzewa w lesie. Pochówek kosztuje około 2,5 tys. dolarów, a umowa gwarantuje, że drzewo nie zostanie ścięte w ciągu najbliższych 50 lub 99 lat.
Tę formę pogrzebów w Szwajcarii zapoczątkował w 1996 roku Ueli Sauter, 60-letni inżynier elektronik, syn kamieniarza wykonującego płyty nagrobne. Z założeniem pierwszego leśnego cmentarza nad jeziorem Constanza, w gminie Mammern, Sauter miał problemy, bo początkowo wielu ludziom taka forma pochówków się nie podobała.
Jednak w ciągu zaledwie kilku lat sporo się zmieniło. W 1999 roku Sauter założył "Stowarzyszenie Naturalny Pochówek w Spokojnym Lesie”, zajmujące się propagowaniem leśnych nekropolii, a już w sierpniu 2001 roku w całej Federacji Szwajcarskiej było 25 cmentarzy, na których grzebie się zmarłych w korzeniach drzew. Powstały one głównie we wschodnich kantonach.
Do Polski leśne cmentarze jeszcze nie dotarły. Dominuje tradycyjna forma obrzędu pogrzebowego, polegająca na złożeniu ciała w trumnie, do grobu usytuowanego na cmentarzu parafialnym lub komunalnym. Tradycja ta, wbrew obiegowym poglądom, zaczęła się upowszechniać w Europie dopiero w XIV wieku. Wcześniej tylko zmarłych władców grzebano w drewnianych skrzyniach, umieszczanych w podziemiach kościołów lub na przykościelnych cmentarzykach. Z zasady zwłok nie wkładano do trumien, ale owijano je całunami. Na polskiej wsi postępowano tak jeszcze w początkach XX wieku.
Powoli w Polsce zaczyna upowszechniać się obrzęd kremacji. Akceptowanie tej formy przebiega jednak powoli i dziś stanowi ona niecałe 2 proc. pochówków.
W krajach Zachodu kremacja cieszy się większym zainteresowaniem.
W Niemczech kremowanych jest około 70 proc. zmarłych, w Wielkiej Brytanii ponad 60 proc., w Szwecji i Danii połowa. Na tym polu przewodzi Japonia, gdzie w miastach ustawowo wprowadzono obowiązek kremacji zwłok. Nie dotyczy on jedynie osób, którym religia zakazuje palić ciało po śmierci.
Obyczaj kremacji wpływa na zmniejszenie liczby tradycyjnych cmentarzy, bo prochy zmarłych w urnach przechowywane są w różnorakich miejscach: w kolumbariach, grobowcach rodzinnych,
a nawet w mieszkaniach krewnych. Często też prochów się nie przechowuje, lecz są one uroczyście rozsypywane w specjalnych ogrodach pamięci,
w morzu, rzece, parku.
Kremacja znana była wielu kulturom od zarania ludzkości. Próbowano też na różnorakie sposoby przechowywać spopielone szczątki krewnych. Swoistą koncepcję przeniesienia ośrodka pamięci z grobu na samego zmarłego zaproponował w roku 1801 Francuz Pierre Giraud. Giraud, znany w swych czasach architekt (między innymi zaprojektował i wzniósł paryski Pałac Sprawiedliwości), chciał
zamieniać szczątki zmarłych w szkło.
Tacy zmarli ze szkła powstawaliby w wyniku złożonego procesu technologicznego. Oddajmy jednak głos samemu Giraudowi, przytaczając jego słowa za Philippe Ariesem, autorem monografii "Człowiek i śmierć”:
"Pierwszy sposób, który najbardziej pociąga religijną wyobraźnię - pisał Giraud - to odlanie z tego szkła małego popiersia w formie rzeźbiarskiej, sporządzonej za życia danej osoby i będącej jej podobizną. Tylko serce odczuć może, jaką pociechą dla tkliwej duszy byłoby posiadanie popiersia z ładnego materiału, którego nieocenioną wartością byłoby to, że jest portretem i tożsamą substancją ojca, matki, żony, dziecka, przyjaciela, każdego, kto był nam drogi. (...) Poza tym można (...) zrobić w płaskorzeźbie portret, który pragniemy otrzymać, sporządzić z tej płaskorzeźby formę rzeźbiarską, a następnie wlać szkło do tej formy. Dzięki temu spadkobierca może prochy ojców wszędzie zabierać z sobą, jak podręczny przedmiot...”
Koncepcji Pierre'a Girauda nie wcielono w życie. Francuzom, ani żadnej innej nacji, nie towarzyszą przodkowie przemienieni w piękną i trwałą formę. No cóż, z prochu powstałeś, w proch się obrócisz
Ks. Roman Pracki, parafia ewangelicko-augsburska w Lublinie
• Obchodzimy Święto Zmarłych, które przypada w Niedzielę Wieczności i teologicznie odpowiada to Wszystkim Świętym. Na cmentarzach odprawiamy nabożeństwa poświęcone Zmartwychwstaniu. Natomiast
w naszym Kościele nie ma Zaduszek, które
w Kościele katolickim wiążą się z nauką
o czyśćcu, bo według naszej wiary czyśćca nie ma.
Wyznajemy, że zbawienie dokonuje się za sprawą łaski przez wiarę. Nie jest ono wynikiem zasług człowieka, ale wynikiem łaski Boga. Człowiek odbiera tą łaskę i akceptuje poprzez wiarę i zaufanie. Dobre uczynki nie wspomagają wiary, są jej owocem.
Od wiary zależy, dokąd człowiek pójdzie po śmierci. Bóg umiłował cały świat i swoje zbawienie oferuje każdemu człowiekowi. Sam na siebie w Chrystusie wziął cierpienie, zstąpił do piekieł, przez trzy dni zwiastował ewangelię duszom, które były w więzieniu, po czym powstał z martwych. Dla każdego ma po śmierci przygotowane dobre miejsce. Bo każdy z nas, choćby wydawał się szary, przeciętny i zły, ma w sobie dobro. Stąd na sądzie każdy z nas zjawi się po to, by usłyszeć wyrok uniewinniający.
Ks. Andrzej Łoś - parafia prawosławna Przemienienia Pańskiego w Lublinie
• Śmierć nie niszczy życia. Według religii prawosławnej nazywana jest tylko zaśnięciem. Ciało złożone do grobu jest ziarnem, które wyda kolejne życie.Święto Zmarłych obchodzimy w tydzień po święcie Zmartwychwstania. Modlimy się za zmarłych, dzieląc się z nimi radością Zmartwychwstania. Kapłan poświęca groby, a ludzie składają na mogiłach pisanki, symbol życia. W Kościele prawosławnym nie ma straszenia piekłem. Nawet największy grzesznik ma szansę na niebo. Wiemy, kim była Maria Magdalena. W naszej religii ma piękny tytuł: Maria Magdalena, Równa Apostołom. Przecież święci byli zwykłymi ludźmi. Stąd, rozpamiętując Święto Zmarłych, pamiętajmy, że zawsze jest czas na nawrócenie
i zmianę życia.
Sami Zaid - imam meczetu w Lublinie
• W momencie śmierci, kiedy człowiek traci przytomność i przestaje widzieć bliskich, zaczyna widzieć Aniołów. Człowiek wierzący umiera w spokoju, a jego dusza opuszcza ziemską powłokę lekko i przyjemnie.
Niewierzący bardzo cierpi, a dusza wydobywa się z ciała na podobieństwo ptaka zaplątanego w ciernisty krzew.
Aniołowie biorą duszę i rozpoczyna się podróż po śmierci. Kiedy przed Bogiem staje dusza wierzącego, Bóg pyta: Czyja dusza tak pięknie pachnie? Aniołowie odpowiadają, potem biorą duszę i wracają do grobu, gdzie wraz ze zmarłym ciałem czeka na Sąd.
Kiedy przed Bogiem staje dusza niewierzącego, Bóg pyta: Czyja dusza ma tak przykry zapach? Aniołowie odpowiadają, biorą duszę, wracają do grobu, gdzie obok ciała czeka na Sąd i wyrok: Do raju lub do piekła. Wierzymy, że choćby człowiek bardzo grzeszył, to jeżeli
w chwili śmierci miał w sobie choć malutką cząsteczkę wiary, jego podróż skończy się
w raju.