Jeden z najlepiej poinformowanych ludzi w Lublinie. Zaufany prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego i być może kluczowa postać w sprawie afery z budową hipermarketu na lubelskich górkach czechowskich.
Wkrótce Nowosad został pełnomocnikiem prezydenta do spraw ochrony informacji niejawnych. I tego stanowiska nie stracił... mimo że był sądzony za strzelanie do sąsiada z broni gazowej (sprawa zakończyła się ugodą w grudniu ub. roku). - Muszę czasem odpierać ataki różnych ludzi - tłumaczy.
Rok wcześniej, podczas demonstracji UPR, uderzył anarchistę z kontrdemonstracji.
- To prezydencki zderzak - mówiło się w Lublinie o Nowosadzie, a Pruszkowski wysyłał go w misjach specjalnych, kiedy trzeba było przed ważnym głosowaniem zdobyć głosy radnych. O ich dobrych stosunkach niech świadczy to, że prezydent nie reagował, kiedy Nowosad notorycznie unikał stawiania się w sądzie. Bronił go mecenas Mirosław Kuchnicki; ten sam, który reprezentował szefa kancelarii Pruszkowskiego oraz przewodniczącą Rady Miasta Helenę Pietraszkiewicz.
Dobrych stosunków koleżeńskich z Pruszkowskim nie wypiera się sam Nowosad. - Byliśmy razem na koncercie Deep Purple - chwalił się dziennikarzom.
Nowosad przez lata budował wizerunek człowieka świetnie ustosunkowanego. Zna polityków, biznesmenów, kontaktuje się z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Ale te kontakty to mój obowiązek. Wszystko jest zapisane w ustawie. Muszę współpracować ze wszystkimi służbami siłowymi. ABW, Urzędem Kontroli Skarbowej, Wojskowymi Służbami Informacyjnymi - tłumaczy Tomasz Nowosad. - Czasem kontaktuje się ze mną Straż Ochrony Kolei, która pyta o kogoś, kto ciągle jeździ na gapę i ma meldunek w Lublinie.
Prezydencki pełnomocnik lubi opowiadać o tym, że chroni interesy całego miasta, a robi to w otoczce sensacji. - Ma skłonności do konfabulacji - ocenia go obserwator lubelskiej polityki.
Teraz Nowosad powraca na pierwsze strony gazet. W ubiegłym tygodniu ponownie ruszył proces Mariusza Deckerta, szefa kancelarii prezydenta Lublina. Prokuratura oskarża go o próbę korupcji: miał obiecać 100 tys. zł łapówki Arkadiuszowi Robaczewskiemu, prawicowemu działaczowi związanemu z Radiem Maryja. Działacz miał przekonać radnego LPR, Mieczysława Rybę, by poparł zmianę planu zagospodarowania górek czechowskich. To umożliwiłoby kieleckiej spółce Echo Investment budowę centrum handlowo-rozrywkowego.
Co nowego może wnieść Nowosad do tej sprawy? Co wie? Chyba więcej niż chce powiedzieć.
- Proszę o utajnienie moich zeznań, bo będę mówił o informacjach operacyjnych, których nie mogę zdradzać publicznie. To informacje bardzo ważne dla sprawy - zaapelował do sądu Nowosad. Sąd się na to nie zgodził, a chodzi prawdopodobnie o nagrania spotkań radnych w sprawie inwestycji Echa. - To są materiały w formie elektronicznej.
• Nagrywał pan spotkania radnych?
- Nie nagrywałem radnych.
• To co to za nagrania?
- Nie mogę tego powiedzieć, bo to są informacje niejawne. Nie wszystko się nadaje do publikacji prasowej.
• Stosuje pan podsłuch?
- Jeśli pan, jako obywatel, mając dyktafon w telefonie, słyszy jak dwóch mężczyzn rozmawia o tym, że chcą napaść na bank, to może pan ich nagrać, a potem donieść, gdzie trzeba. To wręcz obywatelski obowiązek.
• Cały czas chodzi pan z dyktafonem?
- Wiele urządzeń ma możliwość zapisu dźwięku. Na przykład telefon.
Trzy lata temu Nowosad kupił od warszawskiej firmy za kilka tysięcy złotych sprzęt podsłuchowy oraz urządzenia do wykrywania podsłuchów. Miał służyć lubelskiemu Ratuszowi do ochrony ważnych rozmów i negocjacji.