Lubimy swoją pracę. Swoje biurka, pieczątki, procedury, kupki papierów. Najmniej lubimy petentów, którzy ciągle czegoś od nas chcą. Skwaszeni, krzykliwi i wiecznie niezadowoleni. Jakby nie rozumieli, że tu się ciężko pracuje
Lista jest bezcenna. Lista może cię zgubić, pogrążyć w oczach szefów i zakończyć twoją błyskotliwą karierę. Bo żaden kierownik w biurze nie lubi spóźnialskich. - U nas są tacy kierownicy, których jedynym obowiązkiem jest właśnie zabranie listy o 7.15. Trudno się dziwić, że traktują to śmiertelnie poważnie - śmieje się Leszek, pracownik urzędu skarbowego.
Leszek się śmieje, bo to jeszcze młody pracownik.
Śniadanie
Potem urzędnik włącza komputer. Odpisze na maile, wejdzie na swoją ulubioną stronę o wędkarstwie (gołe baby w większości firm są zablokowane!). Poczyta, co w polityce. Zerknie na plotki. Na wciągające jak bagno gierki przyjdzie czas potem.
W niektórych urzędach pracownicy mają dostęp do zwykłych, papierowych gazet prenumerowanych przez rodzimą instytucję. Ale we właściwej kolejności:
- sekretarka, bo przychodzi przed dyrektorem/kierownikiem/naczelnikiem
- dyrektor/kierownik/naczelnik
- lubiani przez powyższych.
Potem śniadanie. O godz. 10 niczego się nie da załatwić. Bilanse, zestawienia i korespondencja idą w odstawkę. Na stołach lądują sałatki, twarożki, nie brakuje też socrealistycznych jajek na twardo i kiełbasy.
Wszyscy w oknach
Lepiej nie próbować wyjść dwie minuty przed końcem pracy. Wszyscy stoją w oknach. - Patrzą i zapamiętują. A potem donoszą komu trzeba - dodaje Anka.
- Można się urwać albo pół godziny wcześniej, albo już trzeba odczekać do końca - radzi Leszek.
Dekretacja
Ale kiedy pismo trafia na biurko, trzeba najpierw sprawdzić, czy na pewno ty musisz zajmować się tą sprawą. - Jeśli uda ci się znaleźć choćby jeden argument za tym, że załatwienie tej sprawy nie leży w twoich kompetencjach natychmiast, idziesz z pismem do swojego szefa - wyjaśnia Marcin. Pracuje w rządowej agencji związanej z rolnictwem, wiec dokumentów na biurku mu nie brakuje. - Szef dekretuje je do innej osoby. Która robi dokładnie to sami, co ty... I już wiadomo, dlaczego załatwienie sprawy w urzędzie tyle trwa.
Naczelnik wszystko widzi
Jednak nie wszędzie wystarczy udawać.
W Urzędzie Miejskim w Świdniku system kontroli pracy urzędników to skomplikowany i, jak twierdzi rzecznik, niezawodny mechanizm, który wychwytuje wszystkie słabe punkty pracowników. - Mamy elektroniczny system obiegu dokumentów, który wprowadziliśmy jako pierwszy urząd w Polsce - chwali się Artur Soboń, rzecznik UM w Świdniku. - Dzięki niemu naczelnik widzi całą historię danej sprawy: kto i w jakim czasie ją załatwił, czy nie było opóźnienia.
Wielki Brat za biurkiem
W urzędach trzeba też uważać na komputer i telefon. Czasy, kiedy można było godzinami wisieć na drucie już mijają. Komórki mają limity. Stacjonarne są monitorowane. Po miesiącu przyjdzie szef z billingiem i zacznie się dopytywać, do czego służyły te codzienne, półgodzinne rozmowy pod taki a taki numer.
Z komputerem jeszcze gorzej. Zablokowane strony płatne i pornograficzne. Poza tym administrator sieci może sprawdzić, jakie witryny odwiedzał pracownik i jak długo. Do tego systemy monitorowania maili.
- Niestety, im więcej techniki, tym większe możliwości kontrolowania - wzdycha Leszek.
Pańskie oko
Robert Sienkiel, naczelnik III Urzędu Skarbowego w Lublinie przyznaje, że w urzędzie nie ma sformalizowanego systemu oceny wydajności pracy. - Rzecz w tym, żeby pracować, a nie mnożyć dokumenty kontrolne - wyjaśnia Robert Sienkiel. - Każdy kierownik ma kilkuosobowy zespół i na co dzień kontroluje pracę swoich ludzi. W jaki sposób to robi? To już decyzja każdego szefa. Niektórzy stosują tzw. system punktowy, który trafia potem wyżej i na tej podstawie oceniana jest praca zespołu.
W firmach prywatnych to raczej nie do pomyślenia. System zapewnienia jakości ISO śledzi każde działanie ludzi i maszyn. - Niektóre firmy wprowadzają też tzw. fotografie dnia roboczego, które pozwalają zbadać dzienne obciążenie pracą - mówi Marek Spuz vel Szpos, specjalista organizacji i zarządzania. - Generalna zasada jest taka: tam, gdzie rozlicza się pracowników z wykonanych zadań, wydajność pracy jest większa.