Dlaczego jestem przeciw? Bo martwię się o swoje gospodarstwo, o przyszłość innych i o to, co będzie za kilkanaście lat – nie kryje obaw Jarosław Niezabitowski, właściciel Gospodarstwa Ekologicznego "W Dolinie” w Zarzece koło Wąwolnicy
– Postawiłem na ekologię, bo w tym widzę przyszłość – dodaje Niezabitowski. – To wcale nie jest trudne. Przede wszystkim trzeba mieć wiedzę na ten temat. Oczywiście, kosztuje mnie to więcej pracy, nie stosuję środków chemicznych, chwasty zwalczam mechanicznie, ale mam świadomość, że to, co produkuję, jest zdrowe i zgodne z naturą. Uprawiam grykę, fasolę, warzywa. Ja nie chcę truć ludzi. Manipulowanie genami to niebezpieczna technologia. Ba, nawet nie jest dobrze rozpoznana i dlatego uważam, że powinniśmy powiedzieć jej "nie”.
Rządzi ekonomia
W laboratoriach genetyków dąży się do doskonalenia żywności i do osiągnięcia jak najwyższych plonów, bo część świata głoduje. – To wszystko jest demagogia – zauważa Iwona Maśczak, studentka UMCS sympatyzująca z ekologami. – Gdyby bogata część ludzkości nie wyrzucała jedzenia na śmietnik i nie marnowała żywności, starczyłoby jej dla wszystkich.
Rynkiem rządzi jednak ekonomia. Wiadomo, że lepiej sprzedają się piękne pomidory, niż krzywe i pomarszczone. A w większości odmian są one wrażliwe na mróz, czyli są sezonowe. Odporne na zimno są natomiast flądry i genetycy potrafili to wykorzystać. Zidentyfikowali rybi gen odporny na zimno i przenieśli go do DNA pomidorów wydłużając okres ich uprawy.
I co dalej? Dalej rodzą się pytania.
Bliskie pola
– Mam wątpliwości – nie ukrywa Niezabitowski. – Przecież w dłuższej perspektywie nie wiadomo, czy spożywanie takich produktów nie spowoduje skutków ubocznych. Mam wątpliwości, jeśli idzie o ochronę środowiska naturalnego. Mówi się, że używanie środków chemicznych jest szkodliwe. Tak, ale mają one okres karencji i po oprysku chemicznym stężenie z upływem czasu maleje. Natomiast zmodyfikowane geny pozostają. Więcej: rośliny zmodyfikowane zapylają te uprawiane obok, a więc również z upraw ekologicznych.
Tego się Niezabitowski najbardziej obawia. Po prostu boi się, że z wielkim trudem budowana przez niego marka gospodarstwa, któremu poświęcił dzieciństwo i młodość, może ponieść klęskę ułamek genów.
– Ja swoją produkcję wysyłam na eksport – wyjaśnia. – Dużo wysiłku kosztowało mnie sprostanie wszystkim wymogom dotyczącym produkcji ekologicznej. Mam certyfikat, zdobyłem II miejsce w kategorii gospodarstw ekologicznych. Moje produkty są dokładnie badane przed wysyłką. Gdyby w nich wykryto ułamek genów roślin modyfikowanych ponad normę, po prostu bym zbankrutował. Nie mogę wykluczyć, że takie będą rosnąć gdzieś w okolicy, a wiadomo, że rośliny transgeniczne krzyżują się z innymi.
Niezabitowski tym bardziej jest zaniepokojony, że 16 hektarów, na jakich gospodaruje to pola rozrzucone. – W podobnej sytuacji jest niemal całe rolnictwo w naszym kraju – stwierdza. – Uprawy wciśnięte między pola sąsiadów są bardziej narażone.
Nie chcemy
Jeśli mówimy, że środki chemiczne mogą być przyczyną różnych chorób, gdy nie przestrzegamy karencji, nie stosujemy się do obowiązujących norm, to przynajmniej mamy wiedzę o tym, umiemy się zachowywać tak, żeby było bezpiecznie.
– W przypadku żywności modyfikowanej właściwie niewiele wiemy o tym, jakie będą skutki za kilka lat – podkreśla Niezabitowski.
– Na przykład takie transgeniczne pomidory wyglądają pięknie, ale ich wartość odżywcza, moim zdaniem, nie jest duża. Uważam, że modyfikacja DNA może nam i następnym pokoleniom przynieść wielkie szkody. A takie z pewnością odniesie nasze tradycyjne rolnictwo. Najważniejsza jest informacja, wiedza na ten temat i nasz sprzeciw. Powinniśmy otwarcie mówić, że nie chcemy GMO.
Nie jemy genów
• Czy obecny stan wiedzy pozwala nam jednoznacznie opowiedzieć się za modyfikacją roślin użytkowych lub przeciw niej?
– Wszystkie odmiany modyfikowane genetycznie są skrupulatnie badane i rejestrowane, a warunkiem rejestracji jest to, że nie przynoszą one negatywnych skutków. To możemy powiedzieć dziś. Modyfikacja rozwiązuje problemy związane ze szkodnikami. Na przykład omacnica prosowianka jest trudnym do zwalczenia szkodnikiem kukurydzy, powoduje niższą wydajność, gorszą jakość. Zmodyfikowana kukurydza jest rośliną odporną na tego szkodnika. Jeśli taka kukurydza jest używana jako pasza, producenci muszą o tym poinformować. Na pytanie, czy produkty modyfikowane genetycznie mogą szkodzić, możemy odpowiedzieć następująco: wg aktualnego stanu wiedzy – nie szkodzą. Badania prowadzone na zwierzętach, również w Instytucie Zootechniki – PIB, nie potwierdziły szkodliwości stosowania takich pasz.
• Czy zmodyfikowane geny przechodzą do produktów spożywczych?
– Wyniki badań uznanych światowych instytucji naukowych wskazują, że nie. Od 2 lat Instytut Zootechniki prowadzi badania w tym kierunku i również nie udało się tego potwierdzić. To na pewno temat gorący, budzący kontrowersje nawet w środowisku naukowym, jest przedmiotem badań i sporów, ale nie mamy alternatywy, szczególnie jeśli idzie o biedniejsze społeczeństwa.