Tylko w kwietniu i tylko w jednej lubelskiej szkole nauki jazdy aż trzech kursantów chciało zasiąść za kierownicą pod wpływem alkoholu. Rekordzista miał 0,8 promila.
To już urasta do rangi problemu. – Coraz częściej na lekcje nauki jazdy przychodzą „wczorajsi” kursanci. Nie mamy żadnego narzędzia prawnego, aby wymóc od nich dmuchnięcie w alkomat – mówi Maciej Kulka, właściciel szkoły nauki jazdy w Lublinie.
Przedsiębiorca przytacza przykłady z własnego podwórka. – Tylko w kwietniu mieliśmy trzech pijanych kursantów, którzy zgłosili się na lekcję praktyczną. Na szczęście obok mamy posterunek policji i udało się namówić tych ludzi na badanie alkomatem przed wyjechaniem na ulicę. Rekordzista miał 0,8 promila – mówi Kulka.
W przypadku podejrzeń o nietrzeźwość instruktor może poprosić kursanta o dmuchnięcie w alkomat. Ten niekoniecznie musi spełnić prośbę i może odmówić, bo nie ma żadnego przepisu zmuszającego go do poddania się testowi.
– W Anglii nie ma mowy o tym, by przed wyjechaniem na ulicę kursant nie przeszedł takiego badania. To jest standard. U nas prawo nie przewiduje takiej możliwości. A pamiętajmy, że chodzi o bezpieczeństwo – dodaje Maciej Kulka.
– W przypadku, gdy instruktor ma wątpliwości, czy kursant jest trzeźwy, powinien przerwać lub nie dopuścić do rozpoczęcia lekcji nauki jazdy. Nie zawsze można jednak to zauważyć, dlatego warto wezwać patrol, który przebada kursanta i oceni, czy coś spożył lub zażył – radzi komisarz Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Tylko czy na tak trudnym rynku, jak kursy nauki jazdy, instruktor zdecyduje się na wezwanie patrolu do kursanta? – Raczej nie, pozostają tylko prośby – dodaje Maciej Kulka.
Pijanego kursanta na lekcji nauki jazdy przyłapano w Piotrkowie Trybunalskim. Postawiono mu zarzut kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości. Grozi za to do 2 lat więzienia. Instruktor tłumaczył, że nie wyczuł woni alkoholu od swojego podopiecznego.