Jeżeli wierzyć zapowiedziom z książki Julesa Verne "20 tysięcy mil podziemnej żeglugi”, już pod koniec XX-wieku większość pojazdów w Paryżu miała się poruszać dzięki sprężonemu powietrzu. Rzeczywiście jeszcze w ubiegłym stuleciu pomysł Verne znalazł praktyczne zastosowanie, tyle że na niewielką skalę. Sprężone powietrze zostało wykorzystane do uruchamiania silników w bolidach Formuły 1
Jak przekonać się, że wynalazek działa? Przyłożyć nos do rury wydechowej. Nie ma ryzyka zatrucia się ani oparzenia. Z rury wydobywa się tak samo czyste powietrze, jak to wokół nas.
Pomysł opiera się na zastąpieniu benzyny, oleju napędowego czy nawet popularnego niezwykle wśród wielkich producentów wodoru - sprężonym powietrzem, które porusza tłokami w cylindrach. Nie ma zapłonu, nie ma spalania, nie ma szkodliwych substancji. Sprężone powietrze zmagazynowane jest w specjalnym pojemniku przypominającym obecne zbiorniki na gaz, dodatkowo wzmocnione włóknem szklanym. Powietrze jest sprężone do 300 barów. Napełnianie zbiornika trwa około 3 minut na stacji wyposażonej w specjalny kompresor lub do 4 godzin przy pomocy własnego kompresora napędzanego wewnętrznym silnikiem elektrycznym 5kW na standardowe napięcie 220 V. Zawartość zbiornika wystarcza na przejechanie do 300 km ze stałą 50 km/h, a w normalnej jeździe miejskiej ok. 200 km. Auto rozwija maks. prędkość do 110 km/h. Te parametry oznaczają, że na razie może to być w zasadzie wyłącznie samochód miejski lub podmiejski, ale o bardzo szerokiej gamie zastosowań - od rodzinnego po taksówkę i pick-up. Czy znajdą się nabywcy, którzy za pojazd o nazwie air car (samochód powietrzny) byliby skłonni zapłacić od 8-10 tys. euro? Guy Negre uważa, że tak, i stąd po dziesięciu latach doświadczeń przedstawił pod koniec ubiegłego roku samochód w wersji produkcyjnej. Jego wytwarzaniem zająłby się ktoś, kto jest w stanie wyłożyć 10 mln Euro na fabrykę "pod klucz” o potencjale do 9 tys. takich samochodów rocznie. Zainteresowanie wyraziły dotąd, jak podał tygodnik Newsweek, 32 firmy, ale nie ma wśród nich potentatów z branży motoryzacyjnej. Jak potwierdzają to także doniesienia z pierwszego w tym roku Salonu Samochodowego w Detroit, "wielcy” świata motoryzacji inwestują w napęd ogniwami paliwowymi (wodorowymi), czego efektów w masowych ilościach produkcyjnych należy się spodziewać najwcześniej za kilka lat.
Na razie ekolodzy zdążyli już wyrazić obiekcje wobec samochodu powietrznego twierdząc, że do jego napędzania trzeba pośrednio energii elektrycznej niezbędnej by uruchomić kompresor. Guy Negre odpowiada kolejnym pomysłem na lokalizowanie kompresorów np. w pobliżu rzek, gdzie turbiny wodne mogłyby bezinwestycyjnie i już całkiem ekologicznie sprężać powietrze w zbiornikach. Już nawet ten pomysł opatentował. Tyle, że znów potrzeba armii inwestorów, zauważa nie bez życzliwości tygodnik Newsweek, który cały projekt Francuza zaliczył do przełomowych wydarzeń u progu 2003 r.