- Właściciel klubu jeździeckiego pogrzebał martwego konia na własnej posesji – alarmuje nasz Czytelnik. Gospodarz ośrodka zaprzecza tłumacząc, że tylko „zabezpieczył” zwierzę. Sprawę wyjaśniają służby weterynaryjne.
Do zdarzenia doszło w poprzednią sobotę w jednym z klubów jeździeckich w rejonie Janowa Lubelskiego. Nasz Czytelnik nagrał film, dokumentujący sytuację. Widać na nim, jak traktor ciągnie zwłoki konia w kierunku dołu wykopanego na posesji.
– Właściciel klubu zakopał tam tego konia – relacjonuje nasz Czytelnik. – Nie można tak postępować z martwymi zwierzętami. Natychmiast zgłosiłem sprawę do sanepidu. Ale dopiero w środę dano mi znać, że przyjadą zająć się sprawą.
Tego samego dnia koń został jednak wykopany. – To było o 6 rano. Przyjechała koparka i zabrała tego konia, ale nie wiadomo gdzie – relacjonuje nasz Czytelnik.
W środę na miejscu pojawili się przedstawiciele Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Janowie Lubelskim.
– Spotkali się ze mną i jak się dowiedzieli, że koń został wywieziony, to stwierdzili, że nie ma sprawy – relacjonuje nasz Czytelnik. – Nie rozumiem tego, bo przecież koń był. Są zdjęcia. Powinni sam się zainteresować, co się z nim stało.
– Nikt nie umył rąk. Przypilnujemy, żeby sprawa została wyjaśniona – zapowiada Paweł Piotrowski, szef Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie. – Najprawdopodobniej doszło do nieprawidłowego postępowania z odpadami. Grożą za to wysokie kary. W przypadku konia można to szacować na kilka tysięcy złotych.
Po pierwszej wizycie przedstawiciele służb weterynaryjnych ustalili, że martwy koń rzeczywiście został zabrany z klubu. – Mamy informację, że właściciel wykopał zwierzę i wywiózł je do utylizacji – potwierdza Paweł Piotrowski. –Właściciel klubu będzie musiał przedstawić dokumenty potwierdzające prawidłową utylizację.
Właściciel ośrodka zapewnia, że nie próbował zakopać konia na własnej posesji. Mówi, że doszło do nieporozumienia. – Koń nie był zakopany, tylko zabezpieczony przed psami. Przysypany lekko ziemią i sianem – wyjaśnia mężczyzna. – Było sobotnie popołudnie. Gorąco. Nie mógł leżeć w takich warunkach przez niedzielę. W ośrodku mieliśmy 50 dzieci, które przyjechały na jazdy konne. Nie wyobrażam sobie, jakie byłyby zdjęcia i jaka trauma, gdyby ten martwy koń nie został zabezpieczony.
Gospodarz ośrodka zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami sanitarnymi. – Zgłosiłem sprawę, przyjechali i zabrali konia – wyjaśnia. – Zutylizowałem go zgodnie z przepisami. Mam na wszystko dokumenty, które chętnie przedstawię. Niepotrzebnie zrobiła się wielka afera.