Jest ich już ponad 430, a będzie więcej. Jaskrawożółte tablice z wielką czarną dłonią i znakiem "zakaz wjazdu" spotkać można przy autostradach, na "ślimakach" i wyjazdach ze stacji benzynowych.
Wszędzie tam, gdzie możemy jeszcze w miarę bezpiecznie zawrócić, gdy wskutek roztargnienia czy dezorientacji skierowaliśmy się na drogę szybkiego ruchu pod prąd.
Znaki sprawdziły się już u naszych południowych i zachodnich sąsiadów, a przeszczepione na polski grunt szybko zdobyły uznanie kierowców, na co wskazują wyniki sondaży. Ilu potencjalnie śmiertelnych wypadków pomogły uniknąć, nigdy się nie dowiemy, wydają się jednak skutecznym środkiem zaradczym.
Choć, sądząc po przytaczanych przez policję wyjaśnieniach składanych przez niektórych kierowców przyłapanych na jeździe pod prąd autostradą, skutecznym środkiem wychowawczym (i zarazem ratującym życie) byłoby jedynie dożywotne odebranie im prawa jazdy...