Walentynki to czas, aby podarować komuś swoje serce. Warto jednak oddać takie, które jest w pełni zdrowe. O tym jak zadbać o serce rozmawiamy z prof. dr hab. n. med. Andrzejem Wysokińskim, kierownikiem Klinicznego Oddziału Kardiologii, Rehabilitacji Kardiologicznej, Chorób Wewnętrznych z Pododdziałem Intensywnej Opieki Kardiologicznej SPSK nr 4 w Lublinie.
- Czy schorzenia kardiologiczne to duży problem w społeczeństwie?
– Dużo jest pacjentów i to narasta, bo wydłuża się średnia długość życia chorych. Dzięki m.in. postępowi w kardiologii, ale i w medycynie. Jak zaczynałem pracować to średnia życia u kobiet wynosiła 62-68 lat, a u mężczyzn: 62-65. Teraz już kobiety żyją ponad 80 lat. 90-latków mamy na oddziale na porządku dziennym. W krajach wysoko rozwiniętych śmiertelność z powodu chorób układu krążenia jest najwyższa i wynosi ponad 40 proc. W porównaniu do nowotworów, o których tak dużo się mówi to jest ok. 20 proc.
- Kiedy trzeba zacząć o siebie dbać?
– Są prowadzone akcje „zdrowe dzieci to zdrowe społeczeństwo” i tę profilaktykę powinno zaczynać się od dzieci. Im się wcześniej zacznie, tym będą później efekty, czyli ludzie będą mniej chorowali i dłużej żyli. Już na tym etapie powinno się kłaść nacisk, bo jak się zaczyna tę profilaktykę u osób 40, 50, 60-letnich, gdy mowa o tej pierwotnej profilaktyce, czyli kiedy służy ona zapobieganiu, a nie już po zachorowaniu i zmniejszaniu objawów to wtedy mamy trochę „musztardę po obiedzie”. Najlepiej jest nie dopuścić do schorzenia i dlatego to już u dzieci powinno się zwalczać chociażby otyłość, siedzący tryb życia, czyli siedzenie całe dnie przed komputerem, brak ruchu i niezdrową dietę. O tym głównie powinni pamiętać rodzice, żeby dzieci przypilnować. Na wszelkie choroby układu krążenia pracuje się całe życie. Nie jest tak, że jednego dnia się nie robi i się zostaje zawału, bo te blaszki miażdżycowe zbiera się przez kilkadziesiąt lat.
- Jakie zasady wprowadzić, aby nasze serce było zdrowe?
– Od lat mówi się o tej śródziemnomorskiej diecie, a więc dużo ryb, warzyw i owoców. Dobre nawyki trzeba wypracować jeszcze w dzieciństwie, bo później dorosły to kontynuuje i to mu smakuje. A jak od małego jest karmiony kiełbaską, to on lubi kiełbaskę, boczek i różne takie tłuste rzeczy, ale ryby nie lubi, bo nigdy w domu mama nie mówiła, że ryba jest dobra i jej nie dawała.
Gdy się nagle powie takiemu pacjentowi w wieku 50-60 lat, że ma zmienić, przebudować całe swoje życie, to on ze stresu będzie się źle czuł. Regularny tryb życia i jedzenie w niewielkich ilościach ma duże znaczenie, czyli pięć, sześć posiłków, a nie jak to jest u nas przyjęte, że się siedzi cały dzień w pracy, na śniadanie nie ma czasu. Dopiero jak się wraca do domu o godzinie 17 -18 i wtedy jak głodny wilk człowiek rzuca się na wszystko. Tak samo jak mówi się, że do sklepu po zakupy spożywcze nie powinno chodzić się głodnym, bo wtedy człowiek wykupi pół sklepu.
- Przy tym powinniśmy jeszcze mieć jeszcze odpowiednią dawkę ruchu?
– Ruch to jest bezpłatne lekarstwo czasami. Trzeba ruszać się codziennie, pół godziny, najlepiej 45 minut czy godzinę i nie musi być to wcale jakiś ekstremalny wysiłek jak np. siłownia, bo wcale nie to jest zdrowe. Zdrowy jest systematyczny i umiarkowany wysiłek. Modny jest np. nordic walking. Kilkanaście lat temu każdy się oglądał jak ludzie biegali w dresach, a teraz jest to już normalny widok. Dobre są maratony, gdzie się idzie spacerem, a nie sporty wyczynowe na co dzień. Wszystko musi być racjonalne i z umiarem.
- Czy stres również przyczynia się do problemów kardiologicznych?
– Jak najbardziej. Ze stresem walczy się najtrudniej. Możemy mieć stresującą pracę, warunki rodzinne też się ma takie, a nie inne i trudno tutaj o diametralne zmiany. Jeśli człowiek jest na stanowisku jakimś decydenckim i rządzi ludźmi, musi wydawać decyzje, to trudno takiej osobie powiedzieć, że „niech się pan nie denerwuje”. Jeśli ma w domu sprzeczki z żoną czy z dziećmi to też trudno mówić, żeby się nie denerwował. Na zachodzie są już bardziej popularne wizyty u psychoterapeutów. Coraz bardziej robi się to popularne i już nie jest to wstydliwą rzeczą, że się radzimy u psychiatry, psychoterapeuty czy psychologa. Człowiek może w jakiś sposób się wytłumaczyć, wyhamować pewne rzeczy, także regularne wizyty mogą pomóc.
- Czy jest granica wieku, do której najpóźniej człowiek powinien się „obudzić” i zacząć o siebie dbać?
– Tu istotne są geny i obciążenia rodzinne. Jeśli ma się rodziców zawałowców, z nadciśnieniem czy po udarach to trzeba zacząć wcześniej. Wtedy powinno robić się regularnie badania po 30 roku życia. Jeśli rodzina jest zdrowa i długowieczna to powiedzmy po 40 roku życia już każdy powinien przynajmniej raz w roku zrobić sobie EKG, mierzyć ciśnienie. Jeśli młodsi mają predyspozycje czy prowadzą zły tryb życia, że to ciśnienie już w wieku 20 lat skacze i jest podwyższone, to wtedy jeszcze można zapobiec. Nadciśnienie jest takim fundamentem do innych chorób. Ciśnienie za niedługo może przerodzić się w chorobę niedokrwienną, zawał serca czy udar mózgu, a choroby są już rzeczywiście groźne i mogą zakończyć życie. Ważne są też badania laboratoryjne. Przynajmniej raz w roku, jeśli człowiek nie ma obciążeń rodzinnych czy wcześniej rozpoznanych metabolicznych chorób.
Przynajmniej raz na pół roku od 40 roku życia trzeba sprawdzać lipidy, czyli cholesterol, trójglicerydy, poziom cukru, bo jak się to wcześniej wyłapie to można lekami czy nawet dietą wyregulować czy zapobiec rozwojowi choroby. To jest taka jedna komóreczka, ta jedna cegiełka powoduje, że cała budowla się wali.