Podwładni wojewody lubelskiego zarabiają najmniej w kraju w porównaniu z innymi urzędami. Z administracji nie tylko zresztą oni. Dlatego na lipiec i sierpień szykowane są pikiety, a jeżeli to nie pomoże – to we wrześniu ma być strajk
Związki zawodowe działające w urzędach administracji państwowej walczą o podwyżki w budżetówce i o wyższą, niż chce władza, „najniższą krajową”.
– W styczniu 2023 roku, jeżeli nic się nie zmieni, to otrzymam pensję w wysokości zbliżonej do płacy minimalnej. Po studiach i kilkunastu latach pracy. Dziś, jeżeli kogoś przyjmuje się do urzędu, to na starcie zarabia więcej ode mnie – żali się jedna z podwładnych wojewody lubelskiego. Jest jedną z 992 osób (stan na 23 czerwca) zatrudnianych przez Lubelski Urząd Wojewódzki i – tak jak wiele jej koleżanek i kolegów – kobieta żyje od pierwszego do pierwszego.
– Mąż też pracuje w sferze budżetowej. Mamy dwoje dzieci. Każde zakupy to jakiś dramat. Co miesiąc wydajemy coraz więcej, a pensja idzie głównie na żywność – dodaje nasza rozmówczyni.
Z rządowego raportu dotyczącego służby cywilnej za 2021 r. wynika, że w LUW są najniższe płace spośród wszystkich urzędów wojewódzkich w kraju. Zarabia się tu średnio 5 797 zł brutto. Tymczasem w dużo mniejszym Opolu przeciętna pensja wynosi aż 7 281 zł.
Agnieszka Strzępka, rzeczniczka prasowa wojewody lubelskiego, tłumaczy, że te rozbieżności zależą od puli pieniędzy, jaką na płacę przekazuje rząd. – Dyrektor generalny LUW w Lublinie, ustalając poziom wynagrodzeń pracowników, uwzględnia przede wszystkim możliwości finansowe funduszu wynagrodzeń w korelacji z wynikiem wartościowania poszczególnych stanowisk pracy oraz uwarunkowaniami lokalnego rynku pracy – wyjaśnia w urzędowy sposób. Zaznacza, że przy ul. Spokojnej, gdzie mieści się urząd, nie toczą się żadne rozmowy związkowców o podwyżkach i wszyscy czekają na decyzje z Warszawy.
Optymizmu do garnka nie włożę
A te na razie nie są dla pracowników dobre. Największe organizacje związkowe – OPZZ, NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych – chcą podwyżki płac w budżetówce o 20 procent.
– To nie jest dużo, bo chcemy tylko zniwelowania skutków inflacji – tłumaczy rzecznik prasowy OPZZ Łukasz Mycka, a ta inflacja w czerwcu wyniosła aż 15,6 proc. rok do roku
Mycka: – Pracownicy nie chcą, jak powiedział prezydent Andrzej Duda, zaciskać zębów i czekać. Jesteśmy realistami, a nie optymistami, bo optymizmu nikt do garnka nie włoży.
Rząd jednak w założeniach do przyszłorocznego budżetu zapisał zupełnie inny wskaźnik podwyżki dla budżetówki. To 7,8 procent. Ostatnio związkowcy wysunęli nową propozycję. Chcą zmiany płac rozłożyć na raty. To 5 proc. jeszcze w tym roku i 15 proc. w 2023.
Okazuje się, że słabe pensje to cecha lubelskiego. Z przytoczonego raportu o Służbie Cywilnej wynika, że mniej niż wynosi średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej co miesiąc dostają też strażacy i policjanci. Np. w komendach miejskich i powiatowych policji w lubelskim zarabia się średnio 4584 zł brutto. – Płace w tych jednostkach zależne są od tego, ile pieniędzy otrzymuje komenda wojewódzka, a ta środki ma z KGP, a ona z ministerstwa – wyjaśnia Artur Garbacz, przewodniczący NSZZ Policjantów woj. lubelskiego.
W służbach też będą podwyżki? O tym na razie cisza, ale Garbacz przypomina zapisy porozumienia między związkowcami a rządem z 2021 r. – Jest w nim mowa o corocznym podniesieniu płac o wskaźnik inflacji – podkreśla związkowiec.
Podwyżki to nie jedyna sprawa, o której działacze negocjują z władzą. Druga sprawa to wysokość płacy minimalnej. Dziś to 3010 zł brutto. Już wiadomo, że w przyszłym roku wzrośnie ona w dwóch rzutach. Wymusza to galopująca inflacja. Gabinet Mateusza Morawieckiego chce podnieść „najniższą krajową” w styczniu do 3383 zł, a od lipca do 3450 zł.
Związki chcą więcej – 3450 zł od stycznia i 3600 zł kilka miesięcy później. – Wiemy, że takie pieniądze – także na podwyżki dla budżetówki – są – mówi Mycka, a jego związek już planuje protesty. Najpierw mają być pikiety przed urzędami wojewódzkimi. Wskazano już datę – to 23 lub 30 lipca.
Decyzja, czy do nich dojdzie, należy do regionalnych władz związku. – Wezwaliśmy do akcji strajkowych także ze względu na sygnały płynące z regionów – dodaje Mycka.
W Lublinie decyzja ma zapaść w czwartek na posiedzeniu prezydium regionalnego OPZZ. – Na sierpień planujemy dużą manifestację w Warszawie – dodaje związkowiec. Jeżeli rząd nadal nie ustąpi, to ma dojść do strajku, prawdopodobnie we wrześniu.