Panie z lubelskiej Partii Kobiet nie wystąpią rozebrane na plakatach wyborczych.
"Wszystko dla przyszłości i nic do ukrycia” - z takim hasłem wystartowała ogólnopolska kampania wyborcza Partii Kobiet. I rzeczywiście. Panie z Warszawy, które pokazały się na plakacie, nie mają nic do ukrycia. Część z lubelskich działaczek postanowiła, że nie będą gorsze i również zorganizują sesję fotograficzną. Chciały sfotografować się rozebrane do rosołu, a zdjęcie umieścić na afiszu wyborczym. Ale nic z tego. Manuela Gretkowska, szefowa kobiecego ugrupowania (wystąpiła na warszawskim plakacie), nie chce kopiowania pomysłu w regionach. - Wtedy straciłby na oryginalności. Zresztą, nie ma takiego zwyczaju politycznego. Bo jak Kaczyński pokazuje się na plakatach z napisem "Zasady zobowiązują”, to kandydujący z regionu Kowalski już tego nie powiela.
- Szkoda. Ja nie miałabym nic przeciwko nagiej sesji. To mogłoby wspomóc kampanię wyborczą - mówi jedna z młodych działaczek z Lublina. Po tym, jak dowiedziała się o decyzji Warszawy, nie chce podać nazwiska.
Dr Barbara Smoczyńska, psycholog na UMCS i jedna z działaczek PK z Lublina nie jest pewna, czy jest czego żałować. - Na pewno taka sesja przyniosłaby nam rozgłos. Ale czy pozytywny? Pewnie rozległyby się głosy, że "świecimy tyłkami, bo nie mamy nic w głowie”.
Dyskusję o rozbieranej sesji uciął głos z Warszawy. - Wielka szkoda - komentuje jeden z mężczyzn, który wspomaga działanie PK Warszawie. - Dziewczyny z Lublina są bardzo atrakcyjne. Przyciągnęłyby uwagę. A to jest potrzebne wszystkim kandydatom.
Dobrze wiedzą o tym starzy polityczni wyjadacze. Jacek Sobczak z PO, podczas zmagań o fotel prezydenta Lublina w 2002 roku, ze schodów ratusza wykrzyczał siedem grzechów ówczesnego szefa miasta. Jego kontrkandydat Jan Sęk z PSL obiecał budowę zespołu grających dzwonów na Starym Mieście. Z kolei Jan Łopata z PSL wystąpił na swoich plakatach z koniem. - Wygląda na to, że pomysł zapadł w pamięć. Zaczepił mnie nawet człowiek spoza województwa, który zerwał sobie afisz na pamiątkę.
Politycy z innych części Polski nie są gorsi. "Wybierz mnie - mam dużego ptaszka” - takim hasłem promował się jeden z łódzkich kandydatów na prezydenta miasta. Jak rozumieć ten zwrot, tłumaczyła ulotka wyborcza, na której widniał kandydat w towarzystwie okazałego strusia.