Potrzebna część do maserati, którego właściciel mieszka pod Rzymem. Stłuczka w Dubaju, w której ucierpiało ferrari. Ktoś szuka oryginalnych części do unikatowego lamborghini użytkowanego pod Londynem. Receptą na wszystkie bolączki jest włodawska firma Auto West S C M i R Pastryk.
Auto West to firma rodzinna. Pan Mariusz zaczynał od handlu drewnem z Ukrainą. Ponieważ zawsze interesowały go samochody, zaczął je sprowadzać z zagranicy. O możliwość pojechania z ojcem po auta zamiast pójścia do szkoły ciągle prosił też Michał, dziś już 27-latek. Samochodowego bakcyla wkrótce podchwyciła jego mama Renata, która dla branży motoryzacyjnej porzuciła pracę we włodawskim sądzie. Niedawno dołączyła do nich synowa Irmina. Liczą, że zrobi to też najmłodsza córka Ada, obecnie uczennica lubelskiego liceum.
– Na początku nasza firma sprzedawała części do zwykłych aut, ale nasze marzenia zawsze krążyły wokół marek premium – przyznaje Renata Pastryk. – Kiedy mówiliśmy znajomym, że we Włodawie będziemy naprawiać lamborghini, maserati, ferrari, bentley’a, astona martina oraz produkować zamienne części karbonowe do takich aut, to nam to odradzali. Mówili, że to niemożliwe i zakończy się klapą.
Podglądanie sąsiada
Wbrew zdrowemu rozsądkowi takie opinie utwardzały rodzinę w przekonaniu, że musi się udać. Że powinni robić coś innego niż wszyscy wokół.
– W Polsce pomysłem na własny biznes jest zwykle powielenie przynoszącego zyski interesu sąsiada. W efekcie powstaje coraz więcej identycznych firm z trudem wiążących koniec z końcem – zauważa Mariusz Pastryk. – My poszliśmy pod prąd szukając niszy, w której moglibyśmy się wykazać i robić coś innego niż wszyscy.
Okazały się nią samochody takich marek jak Lamborghini, Ferrari, Maserati, Aston Martin, Bentley, McLaren, a półka luksusowych marek stale się powiększa. Wejście do hermetycznego świata ich użytkowników było niezwykle trudne. Po pierwsze dlatego, że właściciele wartego kilkaset tysięcy euro auta, których zresztą wyprodukowano zaledwie kilkaset sztuk, nie powierzą jego naprawy pierwszemu z brzegu chętnemu. Po drugie dlatego, że takich samochodów nie naprawia się w każdym warsztacie.
– Potrzebne są na przykład oryginalne części, a proszę sobie wyobrazić, jak może wyglądać zdobywanie takich elementów, skoro po całym świecie jeździ niewiele takich aut – opowiada Mariusz Pastryk i pokazuje zderzak do czerwonego Ferrari 250 GTO – najdroższego auta na świecie (egzemplarz z 1963 roku został sprzedany za 70 mln dolarów – red.). Nam udało się stworzyć imponujący zbiór, ponieważ w pewnym momencie postawiliśmy na przejmowanie magazynów takich części likwidowanych przez przechodzące na emeryturę znane w branży osoby. Informacja na ten temat szybko rozchodziła się w środowisku, zwiększając nasz prestiż. Poszukujący takich części wiedzieli dzięki temu, że w razie potrzeby powinni ich szukać u nas.
Era karbonu
Nie wszystkie części można jednak kupić. Owszem, fabryka jest w stanie je wyprodukować, ale barierą zaporową jest często bardzo wysoka cena i długi, nawet kilkunastomiesięczny czas oczekiwania. A właścicielom luksusowych aut zależy na jak najszybszej naprawie, bo jazda takim samochodem uzależnia. Pastrykowie przekonali się o tym kilka lat temu na własnej skórze, naprawiając prywatny samochód aston martin DBS.
– Potrzebowaliśmy podstawy karbonowej pod boczne zewnętrzne lusterko – opowiada pani Renata. – Cena, jaką nam zaproponował serwis, była bardzo wysoka. Mój mąż stwierdził wtedy, że przecież sami ją możemy zrobić, dodatkowo przebudowując samochód i wyposażając go w indywidualny pakiet elementów karbonowych. To było honorowe wyzwanie! W końcu karbon w motoryzacji jest traktowany jak diament w biżuterii.
Przez ponad rok rodzina poznawała technologię, robiła próby, testowała materiały łącząc je w różny sposób, by wydobyć jak najlepszy efekt. Wielokrotnie zdarzały się momenty załamania. Przekonanie, że się nie uda.
– Wydaliśmy ogromne pieniądze i w momencie, kiedy byliśmy już skłonni odpuścić, zaczęło nam coś wychodzić – opowiada Renata Pastryk. – Stało się tak także dlatego, że natrafiliśmy na swojej motoryzacyjnej drodze na genialnych ludzi. Wypracowana technologia i sposób połączenia najwyższej jakości materiałów zaowocowały wybornym produktem. Nasze produkty są dziś najczęściej polecane na forach poświęconych luksusowym autom. Dlatego to jeden z głównych dochodów naszej firmy, chociaż do dziś się śmiejemy się, że za wydane wówczas pieniądze kupilibyśmy kilkadziesiąt podstaw lusterek w serwisie.
Dzięki karbonowym częściom z Włodawy aston martin DBS Pastryków został przebudowany według własnego projektu ECPS Group. Był wystawiany na Targach Motoryzacyjnych w Essen. Projektu i genialnego wykonania pogratulował rodzinie osobiście autorytet w świecie karbonu, Horacio Pagani. Ostatecznie auto kupił znany niemiecki piłkarz.
Z Włodawy w cały świat
– Dziś nasza firma pod marką ECPS Group jest rozpoznawalna na całym świecie. Codziennie wysyłamy towar na kilka kontynentów. W końcu jesteśmy trzecią firmą w Europie pod względem zasobu magazynowego części samochodowych – przyznaje pan Mariusz. – Przez lata wypracowaliśmy sobie bardzo dobre kontakty w świecie motoryzacyjnym. Mamy jedne z najlepszych cen na świecie na części nowe. Dzięki wiedzy i doświadczeniu naszej załogi profesjonalnie naprawiamy auta, przebudowujemy je, tworzymy elementy karbonowe jako wyposażenie dodatkowe, które nadaje samochodom jeszcze większego prestiżu. Karbon jest dobrem luksusowym w motoryzacji i znacząco podbija wartość samochodu ,nadając mu przy tym charakteru, oryginalności i niepowtarzalności.
Z powiatowej Włodawy w świat
Właściciele firmy właściwie mogliby spocząć na laurach. Cały czas twierdzą jednak, że są na początku drogi i mają wiele do zrobienia. Pomysły sypią się jak z rękawa. Pracują nad stworzeniem elektrycznych rowerów karbonowych i mebli karbonowych inspirowanych motoryzacją. Zabiega o nich też przemysł filmowy. Wkrótce do Włodawy przyjechać ma ekipa filmowców tworząca projekt dla fanów światowej motoryzacji. Szczegóły objęte są jednak tajemnicą. Włodawska firma zaczęła też tworzenie sieci przedstawicieli na wszystkich kontynentach świata.
Nie ciąży wam w prowadzeniu firmy o zasięgu międzynarodowej małomiasteczkowa Włodawa?
– W dobie internetu nie ma to znaczenia – uważa Michał Pastryk. – Kluczem jest pomysł, pasja, znalezienie niszy, zaplecze, wiarygodność, wypracowana pozycja. Kiedyś rodzicom uwierało miejsce, w którym pracujemy. Mieli pełną świadomość tego, że w pobliżu dużych miast Europy Zachodniej łatwiej byłoby pozyskać klientów i zwiększyć obroty firmy. Były plany wyprowadzenia się z Włodawy, ale jesteśmy związani z tym miejscem, a sama Włodawa jest spokojnym i bezpiecznym miastem na początku Europy (śmiech). Nasi klienci, którzy przylatują do nas z całego świata, są zauroczeni nieskażoną przyrodą powiatu włodawskiego i często tu zostają, aby odpocząć. Dużym ułatwieniem w prowadzeniu naszej działalności stało się lotnisko w Świdniku.
Dowody? Do Włodawy trafiło limitowane auto z Singapuru, którego nie byli w stanie naprawić fachowcy z Azji i nie potrafili zająć się nim Brytyjczycy.
Przypłynął też wiesmann GT MF5, którym fachowcy z Dubaju niewłaściwie się zajęli.