Specjalista od ekonomiki transportu morskiego Andrzej Izdebski swoją karierę i życiowy sukces zawdzięcza... lotnictwu. Marzenia o przygodach na bezkresach oceanów nabrały innego wymiaru, gdy po studiach w Gdańsku powrócił do rodzinnego Lublina i dostał pracę w WSK Świdnik.
- Zajmowałem się wieloma rzeczami. Handlowałem m.in. złomem, pracowałem w spółce Hanseatic zajmującej się dystrybucją mrożonek, której właścicielem był Jan Czogała, mój poprzedni zwierzchnik - dyrektor naczelny WSK w latach 70-80., zdymisjonowany w tym samym czasie co ja. Potem przez jakiś czas budowałem chłodnie, by w początkach lat dziewięćdziesiątych wraz ze wspólnikami założyć firmę lotniczą JOY. Mieliśmy wtedy IŁ-a 76, największy samolot, jaki dotychczas stacjonował na naszych lotniskach - opowiada Andrzej Izdebski. - W 1993 r. otworzyłem własną firmę E&K. Początkowo zajmowała się pośrednictwem w zakresie usług lotniczych. Wykonywaliśmy loty z nietypowymi ładunkami na trudno dostępne lotniska. W latach 1993 i 1994 mieliśmy np. wyłączność na obsługę lotniczą rajdu Paryż-Dakar. W tym samym okresie wyczarterowanym w Rosji samolotem dostarczaliśmy, niejednokrotnie pod ostrzałem, szwajcarskie dary medyczne do zniszczonego trzęsieniem ziemi Kabulu. Były także loty z ekipami i sprzętem wojsk ONZ do Birmy, transport rozmontowanych śmigłowców z WSK do Nigerii, Korei, Pakistanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich itp.
Od dwóch lat zmieniamy strategię firmy - mówi prezes E&K. - Zajmujemy się projektowaniem i produkcją nowych modeli samolotów, pośrednictwem w sprzedaży statków powietrznych i szkoleniem pilotów. Bywało, że zastanawiałem, czy możliwe jest, by średnio zarabiający człowiek był w stanie kupić sobie samolot. Dzisiaj z każdym dniem nabieram pewności, że tak. Szacujemy, że kompozytowy, dwumiejscowy szkolno-treningowy samolot, którego prototyp już jest w trakcie prób w Świdniku, latający z prędkością 200 km na godzinę i zużywający 14 litrów benzyny samochodowej na godzinę, będzie kosztować około 160 tys. zł. Pierwsze jego egzemplarze trafią do odbiorców prawdopodobnie wiosną 2003 r. Roczna produkcja może dojść do 50 szt. Będzie to samolot dla biznesmenów i ludzi lubiących uprawiać lotnictwo dla własnej przyjemności. Uczestniczymy również w programie samolotu szkolno-treningowego dla wojska Bielik, produkujemy części do austriackich silników Rotax, elementy do samolotów Dimona i Robin we Francji. Aktualnie firma dysponuje Cesną 175, Ekstrą 300 S i dwoma Jakami 40, wykorzystywanymi wcześniej przez VIP-ów z rządu. Chcemy je sprzedać. W Warszawie i Świdniku szkolimy pilotów szybowcowych, samolotowych i śmigłowcowych. Kurs kosztuje około 20 tys. zł.
Sam pan Andrzej ma licencję na szybowce, samoloty i śmigłowce. W powietrzu spędził ponad 2 tys. godzin. Jeżeli tylko ma wolną chwilę i jest odpowiednia pogoda - siada za stery, by trochę pokręcić akrobacje lub choć polatać. Szkolili go Ryszard i Stanisław Kasperkowie, douczał Janusz Kasperek, ale ciągle brakowało mu czasu na treningi. Podczas ostatniego Memoriału im. J. Kasperka jego zwycięzca, Dariusz Andrzejewski, kapitan PLL LOT, latał na samolocie firmowym E&K, zaś Piotr Janas, zdobywca trzeciego miejsca, jest pracownikiem tej firmy. Ponadto, jako przewodniczący komisji akrobacji przy Aeroklubie Polskim, A. Izdebski stara się, by ta sportowa dyscyplina lotnicza była ciągle naszą najsilniejszą konkurencją.
Wie, że swój sukces zawdzięcza wiedzy i znajomości rynku. Choć twierdzi, że w naszych realiach gospodarczych tylko desperat mógłby się pokusić o taką działalność, to przeczą temu wyniki jego firmy, a także i to, że A. Izdebski jest właśnie w przededniu służbowego wylotu na Bliski Wschód, gdzie finalizuje się kontrakt z Emiratami Arabskimi na wykorzystanie rosyjskiego sprzętu lotniczego do ich potrzeb.