Największe szanse na znalezienie pracy dają zawody z branży budowlanej lub samochodowej. Wzięcie mają też lekarze i programiści, złe czasy idą dla prawników. Tak wynika z opublikowanego właśnie „Barometru zawodów 2020” przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
„Barometr...” wskazuje, że w Lublinie mamy za dużo agentów ubezpieczeniowych, archiwistów i muzealników, bibliotekoznawców i bibliotekarzy, filologów i tłumaczy.
Kłopot ze znalezieniem zatrudnienia, i to w całym województwie, mają też architekci krajobrazu (za dużo jest ich zwłaszcza w powiatach krasnostawskim i zamojskim). Za dużo mamy dziennikarzy i redaktorów.
Tylko w sześciu powiatach województwa lubelskiego pracuje odpowiednia liczba ekonomistów. W pozostałych jest ich zdecydowanie zbyt wielu. Podobnie jak pedagogów.
Zdecydowanie za dużo mamy też filozofów, historyków, politologów i kulturoznawców. W powiatach hrubieszowskim i kraśnickim za dużo jest już nawet prawników.
Opłacają się studia medyczne, bo niemal wszędzie potrzebni są lekarze. W kilku powiatach brakuje też magistrów farmacji i fizjoterapeutów z wykształceniem wyższym. Niemal wszędzie poszukiwane są pielęgniarki – jedynie w powiatach ryckim i puławskim mieszka i pracuje wystarczająca liczba pielęgniarek i położnych. Chętnych brak, bo od zawodu odstrasza zmianowa praca i niskie zarobki. Z tych powodów osoby po studiach wolą wyjechać do pracy na Zachód.
Po studiach większych problemów ze znalezieniem pracy nie będą mieć też projektanci i administratorzy baz danych oraz programiści.
W tym roku przedsiębiorcy będą mieć poważne kłopoty ze znalezieniem odpowiednich pracowników z wykształceniem średnim i zawodowym. Na liście prac deficytowych znajduje się ponad 30 zawodów, w tym m.in. kucharze, piekarze, fryzjerzy i – przede wszystkim – pracownicy branży budowlanej.
W powiatach lubelskim, tomaszowskim, świdnickim i kraśnickim brakuje betoniarzy i zbrojarzy. Ten zawód wykonują w większości starsze osoby. Dla młodych to ciężka praca, która nie daje satysfakcjonującego wynagrodzenia. Z kolei niskie zarobki i zatrudnienie „na czarno” to główne powody, dla których brakuje brukarzy oraz cieśli i stolarzy budowlanych. Młodzi ludzie nie są też zainteresowani wykonywaniem zawodu dekarza lub blacharza budowlanego – te prace wiążą się z częstymi wyjazdami „w Polskę”.
Niemal w całym województwie brakuje blacharzy i lakierników samochodowych, są kłopoty z zatrudnieniem diagnostów samochodowych, elektryków, elektromechaników i elektromonterów.
W połowie województwa brakuje też piekarzy i cukierników. Młodzi nie chcą podejmować pracy w wyuczonym zawodzie, bo wiąże się ona z niskimi zarobkami i nocnymi zmianami. Praca w weekendy plus nienormowany czas pracy odstrasza też absolwentów szkół gastronomicznych. To właśnie większość młodych kucharzy przyznaje, że wybór szkoły był w ich przypadku nietrafiony.
Z „Barometru zawodów” wynika też, że często warto szukać pracy tuż „za miedzą”. Bo np. kosmetyczki, dla których nie ma ofert w powiecie bialskim, są poszukiwane w parczewskim.