- Podjęliśmy decyzję o pilnym zabiegu kardiologii interwencyjnej, bo w każdej chwili pacjent mógłby umrzeć – podkreśla prof. Jarosław Wójcik, kardiolog, który jako pierwszy w Polsce zoperował pacjenta z zawałem serca i podejrzeniem zakażenia koronawirusem.
Pionierski zabieg został przeprowadzono w piątek w szpitalu w Puławach, który decyzją wojewody od tygodnia działa jako jednoimienny szpital zakaźny. To właśnie tam trafił 40-latek z jednym z najcięższych typów zawału.
– Pacjent miał objawy rozwijającego się zawału ściany przedniej i jednocześnie poważne podejrzenie zakażenia koronawirusem. Miał silne bóle w klatce piersiowej. Decyzja o operacji został podjęta podczas wspólnego konsylium kardiologów zabiegowych i niezabiegowych oraz dyrekcji puławskiego szpitala – opowiada prof. Jarosław Wójcik, szef Szpitala Kardiologii Inwazyjnej Ikardia w Nałęczowie, który operował pacjenta. – To jeden z najcięższych typów zawału. W związku z tym było to znacznie większe zagrożenie dla jego życia niż ze strony podejrzewanego zakażenia koronawirusem. W takich przypadkach bardzo liczy się czas. Im szybciej udrożnimy zamkniętą przez skrzep krwi tętnicę wieńcową, tym lepiej dla pacjenta i większe szanse na jego przeżycie – dodaje kardiolog.
Po wykonanej diagnostycznej koronarografii podjęto decyzję o natychmiastowej angioplastyce z implantacją stentu do najważniejszej tętnicy dla serca – tętnicy międzykomorowej przedniej. Operacja trwała ok. 2 godzin.
– Sama operacja należy do typowych zabiegów, jakich codziennie w Polsce wykonuje się dziesiątki w ramach leczenia ostrych zespołów wieńcowych. Zasadnicza zmiana dotyczyła podejrzenia zakażenia koronawirusem i konieczności zachowania bezwzględnego reżimu epidemiologicznego – tłumaczy prof. Wójcik i dodaje: Działania te mają zabezpieczyć zespół operujący przed możliwością zarażenia się wirusem. Niezbędne są oczywiście specjalne ubrania ochronne i inne systemy zabezpieczające, które na szczęście tylko w minimalnym stopniu wpływają na przebieg operacji, ale na pewno nie na precyzję wykonania zabiegu.
Prof. Jarosławowi Wójcikowi asystowała lek. med. Maja Pęcherz, lekarka-rezydentka ze szpitalnego oddziału ratunkowego w puławskim szpitalu.
– Mimo młodego wieku spisała się na medal. Sama podjęła to wyzwanie i zgłosiła się do asysty. Organizację pracy w tym specyficznym szpitalu, podejście personelu medycznego, panujący reżim epidemiologiczny oceniam jako bardzo profesjonalne – zaznacza kardiolog.
Operacja się udała, pacjent czuje się dobrze.
– EKG znormalizowało się niemal zupełnie. Ustał ból w klatce piersiowej – zaznacza prof. Wójcik. - Zabieg przywrócił prawidłowy przepływ krwi.
Pacjent przebywa jeszcze w puławskim szpitalu. Czeka na wyniki badań, które potwierdzą lub wykluczą zakażenie koronawirusem.