Co stało się z urzędową dotacją dla puławskich harcerzy? Nie wiadomo. Ale po zmianie komendanta puławskiego hufca, nowe władze zmagają się z donosami. Sprawa prawdopodobnie skończy się w sądzie.
Harcerze muszą zwrócić pieniądze, bo dotacja została wykorzystana niezgodnie z przeznaczeniem.
- Zleceniobiorca (Komenda Hufca ZHP Puławy-red.) został wezwany do przedłożenia dokumentów potwierdzających poniesienie wydatków wskazanych w sprawozdaniu, których nie dostarczył - informuje Anna Maj, kierownik Wydziału Spraw Społecznych UM Puławy.
Komenda Chorągwi Lubelskiej ZHP wystąpiła do magistratu z wnioskiem o rozłożenie tej należności na raty. - Nie da się jednoznacznie określić na co poszły te pieniądze - mówi hm. Katarzyna Piondło, komendantka Chorągwi Lubelskiej ZHP. -Prawdopodobnie na bieżącą działalność i wynagrodzenie dla komendanta.
Władzę w hufcu przejęły nowe osoby. I zaczęły się problemy. Tradycyjnie jak co roku puławscy harcerze rozpoczęli przygotowania do organizacji obozu dla dzieci i młodzieży nad morzem. 25 kwietnia policjanci z Ustki otrzymali informację, że ktoś się włamał na teren ośrodka. Sygnał się nie potwierdził.
- Okazało się, że nowa kadra nie mogła dostać się do pomieszczeń, bo poprzedni komendant nie udostępnił im kluczy do ośrodka - mówi podkom. Robert Czerwiński, rzecznik KMP w Słupsku.
Powiadomione służby i instytucje skontrolowały wypoczynek. Sanepid ukarał organizatorów obozu mandatem w wysokości 500 zł. Okazało się również, że wypoczynek nie został zgłoszony do lubelskiego kuratorium oświaty. Uchybienia nie były jednak na tyle poważne, by dzieci musiały wracać do domów.
Organizatorzy obozu podejrzewają, że za anonimami stoi właśnie były komendant Hufca ZHP w Puławach. - Robi wszystko, aby uniemożliwić nam przeprowadzenie tego obozu - mówią harcerze.
Właśnie dlatego władze lubelskiej chorągwi zastanawiają się czy nie skierować sprawy do sądu. - Chodzi o naruszenie dóbr osobistych i działanie na szkodę naszej organizacji - wskazuje Piondło.
Próbowaliśmy skontaktować się z byłym komendantem. Odebrał od nas telefon i poprosił o kontakt za kilka godzin. Później telefonu już nie odbierał. Na sms-a zaś odpisał: "W porozumieniu z prawnikiem informuję, że nie wyrażam zgody na publikację moich danych osobowych, zgodnie z ustawą o ochronie danych.”