Ci sami nauczyciele, ci sami uczniowie. Rano na lekcjach, a po południu na płatnych korepetycjach. Wszystko odbywa się w tym samym budynku publicznej szkoły. - To nieetyczne - oburza się kurator oświaty.
Korepetycje są przeznaczone dla gimnazjalistów i licealistów. Organizuje je firma "Dziewiątka”, która zatrudnia nauczycieli. Np. 40-godzinny kurs powtórzeniowy przygotowujący do matury z wybranego przedmiotu kosztuje od 280 do 300 zł.
Zajęcia odbywają się popołudniami w budynku ZSO nr 1. Problem w tym, że prowadzą je głównie osoby, które na co dzień uczą w ZSO uczestników kursu. Wśród nich ma być dyrektor szkoły. Potwierdza to informacja na stronie internetowej "Dziewiątki”.
Sprawą zainteresował się miejski radny. - Na dyżur zgłosił się do mnie jeden z rodziców tegorocznego maturzysty z tej szkoły. Opowiedział, że nawet podczas lekcji jest prowadzona agitacja do udziału w płatnych zajęciach powtórzeniowych - relacjonuje Tomasz Kraszewski (PiS).
Rodzic maturzysty twierdził też, że podczas tych zajęć są wykorzystywane szkolne dzienniki i nauczyciele wstawiają do nich dodatkowe oceny. - To nieprawda - odpowiada Wiesław Sowa, dyrektor ZSO nr 1 w Puławach. - Zapytałem o to nauczycieli i wszyscy zaprzeczyli. Poza tym, nie miałem żadnych sygnałów od rodziców.
Dyrektor mówi, że wprawdzie sam jako nauczyciel również podpisał umowę z firmą, to żadnych dodatkowych płatnych lekcji nie prowadzi - uczniowie nie byli nimi zainteresowani. Zaprzecza też, że w firmie pracują tylko nauczyciele jego szkoły. Bo jeden z nich jest już na emeryturze. Dodaje, że wśród osób korzystających z usług firmy "tylko” 60 proc. uczniów chodzi do ZSO nr 1.
Co na to lubelskie władze oświatowe? - Nie spotkałem się wcześniej z przypadkiem, żeby nauczyciele prowadzili dodatkowe płatne zajęcia w tej samej szkole w której uczą. Moim zdaniem to nieetyczne zachowanie. Musimy sprawdzić, czy zgodne z prawem - komentuje Krzysztof Babisz, lubelski kurator oświaty.
Funkcjonowanie prywatnej firmy na terenie publicznej szkoły sprawdzi też Urząd Miasta Puławy. - Zwróciliśmy się do dyrektora o wyjaśnienia w tej sprawie - informuje Magdalena Zarychta, rzecznik prezydenta Puław.
Właścicielka firmy, do której wczoraj zadzwoniliśmy nie chciała z nami rozmawiać, tłumacząc się brakiem czasu.