Przy wietrznej pogodzie czujemy się jak na pustyni. Kiedy nadleci chmura, to aż się człowiek dusi - mówią ludzie odwiedzający puławski cmentarz komunalny. Twierdzą, że wszystko przez mieszczące się w pobliżu składowisko popiołu Zakładów Azotowych.
- Nagrobki już następnego dnia po umyciu są przyprószone jasnym kurzem - skarży się jedna z kobiet, która wczoraj czyściła tu grobowiec. - Jak wieje, to dwie osoby idące obok siebie prawie się nie widzą. Czasami mamy tu burzę piaskową jak na pustyni - dodaje inna kobieta.
Wyjaśnienie tego zjawiska jest bardzo proste. Po drugiej stronie ulicy przy której mieści się cmentarz, rozciąga się składowisko pyłów pochodzących z elektrociepłowni Zakładów Azotowych. Rocznie powstaje ok. 130 tys. ton tzw. mieszanki popiołowo-żużlowej, która jest pozostałością po procesie spalania węgla kamiennego. Część popiołów trafia do firm budowlanych, które wykorzystują je jako dodatek do różnych materiałów, np. przy produkcji kostki brukowej. Większość musi być jednak składowana tutaj. I stąd tumany pyłu przedostają się czasami na cmentarz.
W Zakładach Azotowych znają ten problem. - W tej chwili musimy usuwać część składowanych tu pyłów, bo powoli kończy się dla nich miejsce. Chmury kurzu tworzą się, kiedy wybieramy je z komór, załadowujemy na samochody i wywozimy - mówi Marek Kuba, kierownik działu ochrony środowiska w puławskich Azotach. - Jednak żeby nie były uciążliwe, na bieżąco polewamy je wodą. Niestety, przy wietrznej pogodzie nawet woda nie pomaga - dodaje Kuba.
Na szczęście, pyły nie są szkodliwe bardziej niż zwykły kurz z drogi. - Pozostaje nam tylko przeprosić i starać się, żeby to się więcej nie powtórzyło. Już uczulałem na tę sprawę kierownika centrum energetycznego - deklaruje Marek Kuba.
Już wkrótce jedna z komór, w której składuje się pyły, zostanie definitywnie zamknięta. Będzie przysypana ziemią, na której zostanie posadzony las. - To także powinno zmniejszyć zapylenie w okolicy - mówi Kuba.