Nie możemy zrozumieć, dlaczego człowiek, który zabił naszą siostrę wciąż jest na wolności – mówi rodzina Władysławy Rodzoch. – Minęło już dziewięć miesięcy od wypadku, a sprawa nawet się zaczęła. Ile można czekać na sprawiedliwość?
– Dwie godziny później byłam na miejscu – opowiada drżącym głosem Helena Zięba, siostra tragicznie zmarłej kobiety. – Wtedy już w całej Górze Puławskiej mówiło się, że to był samochód policjanta.
Pani Władysława nie miała szans. Uderzenie było tak silne, że ciało zostało kompletnie zmasakrowane. – Samochód musiał jechać bardzo szybko – podejrzewa Helena Zięba. – Przez wiele lat pracowałam jako pielęgniarka, więc wystarczyło tylko jedno spojrzenie, żeby zrozumieć co się stało.
Jechali po pijanemu
Samochód rzeczywiście należał do Pawła S., policjanta z puławskiej komendy. 17 lipca pił z Januszem D., właścicielem lombardu. Spotkali się rano w lombardzie. Potem był rajd po knajpach: „Pod Dębem”, potem w jakiejś kawiarni. Na tym się nie skończyło. Wsiedli do forda policjanta. Pojechali do znajomych do Pająkowa. Za kierownicą usiadł Janusz D. Policjant był pasażerem. Tak samo było, gdy wracali. Około 18 auto dojechało do Góry Puławskiej.
Samochód nie zatrzymał się po potrąceniu kobiety. Odjechał kilkaset metrów i stanął na leśnej polance. Mężczyźni pokłócili się. Paweł S. wysiadł z auta i dalej szedł już piechotą. Janusz D. pojechał dalej. Zadzwonił do pracownika warsztatu samochodowego. Chciał mu zaprowadzić uszkodzone auto. Przed warsztatem czekała już na niego policja. Miał 1,7 promila alkoholu.
Prokurator oskarżył
Śledztwo w tej sprawie zakończyła Prokuratura Rejonowa w Puławach pod koniec ub. roku. Janusz D. został oskarżony o spowodowanie po pijanemu wypadku i ucieczkę. Policjant odpowie za umożliwienie kompanowi prowadzenia samochodu po alkoholu.
Ale proces jeszcze się nie zaczął.
– Wielokrotnie próbowałem dowiedzieć się w sądzie, kiedy rozpocznie się sprawa – mówi Stanisław Rodzoch, brat ofiary. – Usłyszałem tylko, że to bardzo trudna sprawa. Nie wiem, czy faktycznie trzeba tyle czekać. Skoro wiadomo, kto kierował, kto był w samochodzie i nic się w związku z tym nie dzieje, to chyba coś tu jest nie tak. Niech wreszcie coś ruszy!
W puławskim sądzie tłumaczą, że właśnie dostali skomplikowaną sprawę dotyczącą fingowania stłuczek samochodowych. To bardzo duże obciążenie, które wpłynie na tempo rozpoznawania innych spraw. Ale pierwszy termin rozprawy został już wyznaczony. – Na 24 maja – mówi Marek Stochmalski, prezes Sądu Rejonowego w Puławach. – W czerwcu zostały już wyznaczone kolejne dwa terminy.
Z wolnej stopy
Obaj mężczyźni, którzy byli w fordzie, będą odpowiadali z wolnej stopy. Prokuratura chciała ich aresztować. Puławski sąd aresztował właściciela lombardu, wypuścił policjanta. Ale i Janusz D. wkrótce znalazł się na wolności. Skutecznie odwołał się od decyzji o aresztowaniu.
Rodzina ofiary wypadku nie może się z tym pogodzić.
– Jak mamy czuć się bezpiecznie, skoro przestępcy chodzą bezkarnie po ulicach? – pyta Stanisław Rodzoch. – Często czytam w prasie, że sprawcy rozboju siedzą przez długie miesiące w areszcie. A tu są wolni. Słyszę, że jeden z nich rozpowiadał, że sprawą już nikt się nie interesuje, bo siostra była starą panną. Ale jest jeszcze rodzina. My tego tak nie zostawimy.