Kilkaset złotych trzeba zapłacić, żeby wysłać do urzędu dokument drogą elektroniczną. Tyle kosztuje kwalifikowany podpis elektroniczny, który musi zawierać każde pismo. Puławscy urzędnicy już wiedzą, że nikt nie będzie korzystał z elektronicznych skrzynek podawczych.
Jako jeden z pierwszych na Lubelszczyźnie elektroniczną skrzynkę podawczą uruchomił właśnie Urząd Miasta w Puławach. Żeby tu coś załatwić, wystarczy wysłać mailem pod adresem urzędu plik, który trzeba opatrzyć elektronicznym podpisem. Cóż to takiego? Są to dane nadawcy w postaci elektronicznej, które służą do identyfikacji osoby składającej podpis. Dokument bez e-podpisu nie ma mocy prawnej, nie będzie więc przez urzędników rozpatrywany.
I tutaj pojawia się problem. Bo wyrobienie takiego podpisu kosztuje ok. 400 zł. Podpis jest też ważny przez pewien czas, a żeby go odnowić trzeba także zapłacić.
– Dlatego już wiemy, że zwykli mieszkańcy nie będą korzystać z tej formy komunikacji z urzędem – uważa Cezary Maślankiewicz z Urzędu Miasta Puławy. – Dość złożone procedury przy nabywaniu podpisu spowodowały, że nie jest to technika dostępna dla każdego, a raczej tylko dla dużych firm i korporacji – dodaje Grzegorz Hunicz z Urzędu Miasta Lublin.
Kłopot mają też same urzędy, które oprócz zaopatrzenia się w podpis (lubelski magistrat kupił ich 20) muszą nabyć sprzęt do tzw. generowania urzędowego poświadczenia odbioru. A to kolejny wydatek rzędu co najmniej kilkunastu tysięcy złotych. – Nie będzie nas na to stać – przyznaje Ireneusz Krawczyk, informatyk Urzędu Gminy w Końskowoli. Podobnie będzie z innymi małymi gminami, dla których taki wydatek będzie powyżej możliwości.
Nadzieja więc tylko w tym, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przedłuży termin wprowadzenia elektronicznych skrzynek podawczych. Projekt nowelizacji ustawy w tej sprawie jest już przygotowywany. W innym przypadku elektroniczne skrzynki będą funkcjonować tylko w teorii. •