Miejski Zakład Komunikacji w Puławach ma kłopoty. Pracownicy spółki boją się o swoje miejsca pracy. Spada ilość pasażerów, co przekłada się na wpływy z biletów. Warunkiem utrzymania obecnej ilości kursów jest pompowanie w spółkę 12 mln zł rocznie. Wyższe rekompensaty to problem dla ościennych gmin.
Puławski przewoźnik zatrudnia obecnie ok. 80 kierowców. Razem z mechanikami, dyspozytorami i administracją, daje pracę ok. 130-osobowej załodze. Rocznie, niskopodłogowe, biało-niebiesko-czerwone autobusy z logo MZK pokonują 2 miliony wozokilometrów. Średnio, połowę z tego jeżdżą po mieście Puławy, a kolejną - w ościennych gminach. Niestety, coraz częściej, zamiast pasażerów, wożą powietrze. Liczba sprzedawanych biletów spadła tak bardzo, że pieniądze z tego tytułu stanowią dzisiaj zaledwie 20 proc. przychodów przedsiębiorstwa. Żeby interes dalej się kręcił, konieczne są rekompensaty. I to nie małe.
Żeby w 2022 roku MZK mogło utrzymać zakres usług na obecnym poziomie, jak przyznał Andrzej Kramek z puławskiego Ratusza, potrzebne jest wpompowanie ok. 12 mln zł z budżetów samorządów. Z tego miasto ma dopłacić 6,6 mln zł (wzrost o 400 tys. zł), a ościenne gminy ok. 5,5 mln zł (wzrost o ponad 1,5 mln zł). Dla uboższych od miasta, ościennych gmin, taki wzrost kosztów jest trudny do zaakceptowania. Jak dotąd gotowość do podpisania umowy na nowych zasadach wyraził jedynie Dęblin. Pozostałe gminy zastanawiają się, co robić.
– Jeśli odejdą, będzie problem – przyznaje prezes MZK, Piotr Konieczny. W takim przypadku dojdzie do cięcia najmniej rentownych połączeń.
Związkowcy: "Firma dryfuje w nieznanym kierunku"
Skutków takiego scenariusza obawiają się pracownicy MZK, którzy zaapelowali do puławskich władz o utrzymanie dotychczasowego zakresu oferty przewoźnika.
– Od pewnego czasu firma dryfuje w nieznanym nam kierunku. Od przyszłego roku zrobimy o kilkaset tysięcy kilometrów mniej, szczególnie dotyczy do linii podmiejskich. To wiąże się ze zwalnianiem kierowców i mechaników. Wszyscy wyrażamy zaniepokojenie takim rozwojem sytuacji – mówił, zwracając się do radnych, Jarosław Plis, pracownik MZK i związkowiec.
W podobnym tonie wypowiedział się Zbigniew Mrozek, przewodniczący "Solidarności" w puławskiej spółce, który zapytał prezydenta o to, co zrobi, żeby nie doszło do cięć i zwolnień.
– My chcemy jeździć, ale gminy nie chcą dokładać, partycypować w kosztach. Ich udział jest zaniżany. Liczymy na to, że większość z nich odpowie na propozycję naszej spółki i będzie płaciło. Jeśli tak się nie stanie, nie wyobrażam sobie, żeby mieszkańcy Puław dopłacali 40, czy nawet 50 proc. do kursów poza granice miasta – zaznaczył Paweł Maj.
Droższe bilety
Wzrost rekompensaty nie będzie jedyną zmianą, jaką planuje MZK. W górę pójdzie cena biletu normalnego, z obecnych 2,4 do 3 zł. Ceny biletów miesięcznych i ulgowych mają zostać na obecnym poziomie. Zmian ma być więcej. Jak wspomniał prezes Konieczny, chodzi o nowe strefy, schematy połączeń, regulaminy, czy uproszczenie cennika. Spółka zaczyna przygotowywać się do wariantu, w którym część tras podmiejskich znika. Celem jest to, by pasażerowie strefy miejskiej takiego ubytku nie odczuli. Co istotne, ilość autobusów w samym mieście, bez względu na to, jak zakończą się rozmowy z gminami, zostanie zachowana.
W związku z trudną sytuacją w MZK, puławscy radni przychylili się do sugestii związkowców i zdecydowali o organizacji sesji poświęconej wyłącznie temu problemowi. Ta odbędzie się w czwartek, 18 listopada. Wcześniej rada przyjęła krótkie stanowisko, w którym zobowiązała prezydenta do "podjęcia działań w sprawie zachowania spółki MZK w obecnym kształcie i na dotychczasowym terenie działania". Radni oczekują także przestawienia "planu naprawczego".
Ściana i płatne parkingi
– Zależy nam na tym, żeby nie było zwolnień, sprzedaży sprzętu itd – podkreśliła Halina Jarząbek z klubu PiS, autorka stanowiska.
Jego treść skrytykowała radna Marzanna Pakuła z klubu Samorządowcy. – Jest to zmuszenie prezydenta do podjęcia działań, które zostały już podjęte – oceniła. Jej zdaniem radni powinni stać na straży budżetu miasta, a nie innych gmin i nie osłabiać pozycji negocjacyjnej prezydenta w trakcie rozmów.
– Albo przekażemy pieniądze MZK, albo powiemy pracownikom, żeby szukali sobie nowej pracy. Doszliśmy do ściany. Nie możemy odwlekać podjęcia decyzji – przekonywał Mariusz Cytryński z Koalicji Samorządowej. Jego zdaniem ratunkiem dla spadającej sprzedaży biletów byłyby płatne parkingi dla kierowców spoza miasta. – Musimy wiedzieć dokąd zmierzamy i za ile – dodała radna Ewa Wójcik z klubu Samorządowcy.