Gmina musi zapłacić prawie pół miliona złotych nabywcy nieruchomości przy Małym Rynku w Kazimierzu Dolnym. Sprawa, która toczy się od siedmiu lat, zakończyła się ostatecznie ugodą.
Chodzi o budynek gospodarczy, za który nabywca zapłacił blisko 380 tys. zł. Do przetargu ogłoszonego przez urząd miasta w sierpniu 2011 roku (burmistrzem był wtedy jeszcze Grzegorz Dunia) przystąpił jako jedyny. Kilka miesięcy po kupnie, w lutym 2012 roku, powołując się na wady nieruchomości, o których rzekomo wcześniej nie wiedział, zaczął domagać się obniżenia ceny o 150 tys. zł. Kiedy gmina się na to nie zgodziła, postanowił odstąpić od umowy domagając się zwrotu pieniędzy.
– Powoływał się na fakt, że nie miał wiedzy o rzeczywistym stanie nieruchomości, bo w dokumentach, które urząd miasta dostarczył do przetargu, ich zabrakło – tłumaczy Artur Pomianowski, obecny burmistrz Kazimierza Dolnego. – Przed kupnem budynku miał jednak wgląd do dokumentów, w tym map geodezyjnych.
Ostatecznie jesienią 2012 roku sprawa trafiła do sądu. W pierwszej instancji zasądzono zwrot 380 tys. zł, 214 tys. zł odsetek i zwrot kosztów sądowych, w sumie ponad 600 tys. zł. Gmina odwołała się jednak od wyroku.
– Zdecydowaliśmy się po naradach z prawnikami i współpracownikami na negocjacje w tej sprawie, bo od czasu wyroku sądu pierwszej instancji nie pojawiły się nowe fakty i w drugiej instancji mógł zostać utrzymany wyrok nakazujący zapłatę ponad 600 tys. zł. Musieliśmy tego uniknąć – tłumaczy Pomianowski. – Przed sądem, po negocjacjach, zawarta została ugoda. Odsetki zostały zmniejszone do 50 tys. zł. Do tego musimy zwrócić 372 tys. zł za nieruchomość i zapłacić koszty sądowe. Łącznie to ponad 447,5 tys. zł.