Podczas ostatnich wakacji piesze patrole straży miejskiej na ulicach Puław były bardzo rzadkim zjawiskiem. Według naszej Czytelniczki prowadzi to do rozzuchwalenia się wandali, którzy dewastują budynki, śmiecą, piją i zakłócają ciszę nocną.
– Często bywam w innych miastach i muszę przyznać, że tam tych strażników widać. Dobrym przykładem jest Zamość, z którego pochodzę. W Puławach jest zupełnie inaczej, patrolu straży nie widziałam już tak dawno, że nie pamiętam, jak wyglądają ich mundury – mówi pani Krystyna z osiedla „Leśna”.
– Nie mogę wysłać na ulice ludzi, których nie mam. W straży są poważne braki kadrowe, które wynikają z tego, że część pracowników z różnych powodów odeszła. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że straż może zostać rozwiązana i nic dziwnego, że niektórzy strażnicy w obawie o swoją przyszłość, znaleźli sobie inne zajęcia – mówi Sławomir Leszczyński, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Puławach.