Mieszkańcy wieżowca przy ul. Wojska Polskiego w Puławach narzekają na zakłócanie spokoju, wybijanie szyb, nocne domofony, zaśmiecanie korytarzy i podejrzane towarzystwo, jakie odwiedza jednego z ich sąsiadów. Starsze osoby marzą o tym, żeby się wyprowadził, a właścicielka lokalu nie wyklucza eksmisji.
W wieżowcu na rogu Lubelskiej i Wojska Polskiego mieszka wiele osób starszych, które pragną ciszy, spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Niestety, z ich opowieści wynika, że od kilku lat na taki komfort nie mogą liczyć. Lokatorzy, z którymi rozmawialiśmy, bez zastanowienia jako winnego zakłócenia spokoju wskazują jednego ze swoich sąsiadów, 30-latka.
– Mamy z nim ogromny problem. Na klatce często widzę wysypane śmieci, potłuczone butelki, zawiniątka z jedzeniem, a ostatnio była nawet krew. Nie wiem, czy to po jakiejś bójce, bo tutaj przychodzą różni ludzie, a my musimy to później sprzątać – opowiada pani Janina. – To już nie do wytrzymania – dodaje.
Podobne historie opowiadają też inni mieszkańcy
– Szyby były wybijanie tutaj ze trzy, cztery razy. A w nocy jacyś kolesie tego naszego sąsiada dzwonili domofonem, żeby im otwierać. Czasem o pierwszej, drugiej, a nawet o czwartej nad ranem – mówi pan Wiesław.
– Któregoś ranka wychodzę z mieszkania, a na klatce schodowej rozrzucone liście, ktoś chyba przyniósł je w worku. Domyślamy się, kto mógł to zrobić. Zdarzały się też wymiociny i mocz. Ja już tego sprzątać nie będę – dodaje żona mężczyzny.
– Naprawdę nie chcę być wrogiem tego pana. On ma wielu znajomych i różnych rzeczy można się po nich spodziewać. To są niebezpieczni ludzie – ostrzega pan Wiesław.
O spokoju marzy również pani Teresa, która także odważyła się powiedzieć kilka słów na temat trudnego sąsiedztwa. – Policja wzywana była często, sama dzwoniłam ze trzy razy, ale to nie pomaga. Spółdzielnia też nic nie jest w stanie zrobić. Bywa, że butelki po piwie spadają po schodach i odbijają się od drzwi. Nikt nikogo za rękę nie złapał, ale my wiemy, że to on za tym stoi – opowiada kobieta.
Dzielnicowy zna sprawę
– My jesteśmy tylko administratorami tego budynku. Problemy tego rodzaju to sprawa dla policji – tłumaczy Waldemar Miazga, kierownik osiedla należącego do zasobów Puławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
– W tej sprawie prowadzone były czynności wyjaśniające o wykroczenie, jakim jest zakłócanie porządku, które zakończyły się przekazaniem sprawy do sądu z wnioskiem o ukaranie wskazanego mężczyzny. Dzielnicowy tego rejonu jest w stałym kontakcie z mieszkańcami bloku – informuje podkom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik puławskiej komendy. – Jeżeli problem się powtarza, wskazanym jest, aby w przypadku stwierdzenia łamania prawa, mieszkańcy każdorazowo informowali o tym policję – podpowiada.
„Uciążliwy sąsiad” nie chciał z nami rozmawiać. Udało nam się za to skontaktować z właścicielką mieszkania, które zajmuje, panią Barbarą. Kobieta jest krewną 30-latka i czuje się za niego odpowiedzialna.
– Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale on znajduje się w trudnej sytuacji rodzinnej i nie ma gdzie się podziać. Postaram się jednak zrobić wszystko, aby uspokoić sytuację. Jeżeli do tego nie dojdzie, nie wykluczam złożenia wniosku o jego eksmisję – zapowiada.
(niektóre imiona na prośbę rozmówców zostały zmienione)