Zakład, który powstaje przy ul. Mickiewicza w Puławach, to dla niepełnosprawnych szansa na aktywne życie i niezależność finansową. Już od wiosny będą przygotowywać posiłki, prowadzić stołówkę, zajmować się kateringiem i obsługą imprez rodzinno-towarzyskich. Zarobią pieniądze na swoje utrzymanie
Zdaniem Bernasia praca dająca nie tylko satysfakcję, ale i zarobek, choćby niewielki, to niezwykle ważny element rehabilitacji zawodowej niepełnoprawnych. – Dzięki temu czują się potrzebni, związani ze społeczeństwem – mówi kierownik. – Ważne są też argumenty ekonomiczne: taniej jest dać ludziom pracę, niż finansować ich pobyt w domach pomocy. Miesięczny koszt utrzymania takiej osoby to około 2 tys. zł.
Pomysł spodobał się władzom miasta. Przekazały na ten cel budynek przy ul. Mickiewicza i dołożyły na jego remont 100 tys. złotych. 750 tys. zł przekazał Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
– Hojnie wsparła nas też holenderska organizacja RIBW, z którą od lat współpracujemy. Na uruchomienie naszego zakładu Holendrzy przekazali 45 tys. euro, czyli około 180 tys. złotych – wylicza kierownik Bernaś.
W budynku po starym żłobku kończy się właśnie generalny remont. Na parterze będzie zakład: nowocześnie wyposażona kuchnia z całym koniecznym zapleczem i stołówka. Na pierwszym piętrze zamieszkają niepełnosprawni. Mieszkania są już gotowe do odebrania.
– Mamy osiem mieszkań, każde z własną łazienką. Kiedy dostaniemy meble, nowi lokatorzy będą mogli się wprowadzać – kierownik z dumą pokazuje przestronne, pachnące jeszcze farbą, jasne pokoje.
– Bardzo chciałabym pracować w tym zakładzie – mówi Renata Krzysztoszak, która odkąd zachorowała uczestniczy w zajęciach Środowiskowego Domu Samopomocy. – Jestem co prawda krawcową, ale bardzo lubię gotować.
Anna Rybka, również podopieczna domu, niedawno skończyła szkołę gastronomiczną i aż pali się do stałej pracy. – Mogłabym wreszcie trochę zarobić. Renta, jaką otrzymuję, jest niewysoka.
Monika Jeż uważa, że też by się przydała w nowym zakładzie. – Umiem piec doskonałe ciasta. Przecież każdy lubi zjeść smaczny deser do obiadu – zachwala swoje umiejętności. Zdolności cukiernicze pani Moniki potwierdzają pozostali uczestnicy zajęć. – Monika upiekła najlepszą na świecie szarlotkę i sernik – mówią z dumą.
O tym jednak, kto z podopiecznych Środowiskowego Domu Samopomocy i Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Psychicznego znajdzie zatrudnienie w powstającym zakładzie, zdecyduje w marcu specjalna komisja. Żeby zostać zakwalifikowanym, trzeba mieć przede wszystkim orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności.
Początkowo w zakładzie przy ul. Mickiewicza znajdzie pracę 20 osób. Każdy zarobi w miesiącu około 830 zł brutto. Będą przygotowywać od 200 do 250 posiłków dziennie. – Kiedy złapiemy wiatr w żagle, chcielibyśmy szykować nawet pół tysiąca dwudaniowych obiadów i to w kilku wariantach. Posiłki mają być smaczne i tanie. Chcemy, żeby żywili się u nas nie tylko puławianie, ale również przejezdni. Zakład mieści się przecież przy trasie warszawskiej – mówi Krzysztof Bernaś.
Alicja Jankiewicz, przewodnicząca Lubelskiego Forum Organizacji osób Niepełnosprawnych
x Zakłady aktywizacji zawodowej powinny powstawać jak grzyby po deszczu. Pełnią bowiem niezwykle cenną rolę – dają ludziom niepełnosprawnym szansę na powrót do społeczeństwa. Sądzę, że puławska inicjatywa stanie się bodźcem dla pozostałych samorządów w regionie. Na razie taki zakład działa jedynie w Stoczku Łukowskim. Niewykluczone, że wkrótce powstaną następne: w Lublinie i Świdniku.