Największa inwestycja Zakładów Azotowych "Puławy" może być droższa, a na jej oddanie do użytku być może poczekamy dłużej. Wykonawca wartego prawie 1,2 mld zł nowego bloku energetycznego wnioskuje o dodatkowe 36 mln zł. Powodem są skutki pandemii COVID-19.
W październiku minęło dwa lata od wmurowania aktu erekcyjnego na placu budowy nowego kotła węglowego dla zakładowej elektrociepłowni. Całe zadanie miało kosztować niecałe 1,17 mld złotych, a pierwotny harmonogram zakładał ukończenie prac w ciągu 36 miesięcy, czyli trzy lata. Te założenia są już nieaktualne.
W poniedziałek chemiczny koncern poinformował o wniosku, jaki złożył wykonawca bloku. Polimex Mostostal prosi o więcej pieniędzy i więcej czasu na budowę. Proponuje zapłatę dodatkowych 35,8 mln zł oraz wydłużenie harmonogramu prac o 223 dni, czyli ok. 7,5 miesiąca. Budowlana spółka te potrzeby tłumaczy skutkami pandemii COVID-19 (chodzi m.in. o związane z nią zmiany przepisów, obostrzenia itp). Zdaniem prawników Polimexu, to czynniki, które można zakwalifikować, jako przewidzianą w umowie "siłę wyższą".
Co zrobią zarząd puławskiej spółki - tego jeszcze nie wiemy. – Obecnie trwa analiza zasadności złożonego wniosku – mówi Paweł Wójcik, rzecznik Grupy Azoty "Puławy".
Jeśli Azoty pozytywnie rozpatrzą propozycję Polimexu, całkowity koszt nowego bloku przekroczy 1,2 mld zł, a jego budowa, zamiast w przyszłym roku, potrwa niemal do połowy roku 2023. Takie opóźnienie sprawi, że dłużej będzie musiały pracować stare, wyeksploatowane kotły powstałe jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku.
To zła wiadomość zarówno dla środowiska, jak i dla finansów puławskiej spółki. Kombinat już teraz boryka się z drożejącymi prawami do emisji CO2, regularnie przekraczając narzucone limity zanieczyszczeń. Nowy blok, mimo oparcia na tym samym paliwie, ma emitować o wiele mniej szkodliwych substancji, dlatego każdy dzień opóźnienia w jego uruchomieniu ma znaczenie.