Chciała sprawdzić, czy w puławskim Domu Dziecka dochodzi do przemocy. Została dyscyplinarnie wyrzucona z podległego staroście Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Puławach. Dziś sąd przywrócił ją do pracy.
Kobieta odwołała się od tej decyzji i dziś wygrała proces w sądzie pracy. Może wrócić na swoje stanowisko, otrzyma też pobory za trzy miesiące, kiedy nie pracowała.
- Cieszę się z wyroku sądu, chociaż od początku byłam pewna takiego rozstrzygnięcia. Uzasadnienie mojego zwolnienia było absurdalne - komentuje Dorota Daniłoś-Sobczak.
Przypomnijmy. Wszystko zaczęło się od anonimowej ankiety, w której kilkoro dzieci przyznało, że w puławskim domu dziecka zdarzają się przypadki stosowania przemocy przez wychowawców. Napisaliśmy o tym w Dzienniku Wschodnim.
Po ukazaniu się artykułu pani Dorota zadzwoniła do swojej byłej podopiecznej, która wraz ze swoim małym dzieckiem przebywała wtedy w domu dziecka. Zapytała, co się tam dzieje i czy nie chciałaby z nią o tym porozmawiać.
Informacja o spotkaniu dotarła do Starostwa Powiatowego. W efekcie D. Daniłoś-Sobczak została dyscyplinarnie zwolniona z pracy.
Wczorajszy wyrok sądu jest nieprawomocny. - Decyzję o dalszych krokach podejmiemy po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku - przekazał nam rzecznik starosty puławskiego.
Tymczasem puławska prokuratura wciąż prowadzi śledztwo w sprawie ewentualnej przemocy w domu dziecka.
- Przesłuchujemy obecnych wychowanków, a policja osoby, które kiedyś tam mieszkały - informuje Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach.