Kredyty na ponad 50 tys. zł zaciągnąć miała 76-latka spod Biłgoraja. – To efekt działania przestępców, którzy ukradli dowód – nie ma wątpliwości rodzina seniorki. A bankowcy tłumaczą, że dla złodziei czyjaś tożsamość jest warta więcej niż karta kredytowa.
– Mama jest osobą bardzo schorowaną, boryka się z demencją. Sama kredytów i to w tak egzotycznych miejscach nie mogła zaciągnąć – nie ma wątpliwości pani Danuta. – Zresztą nigdy nie miała nawet konta w banku, a emeryturę przynosił jej listonosz.
W tym miesiącu oprócz emerytury przyszło pismo od komornika o zajęciu części świadczenia. Potem takie informacje zaczęły spływać lawinowo.
Kredyty, pożyczki, chwilówki
– Wiemy o dwóch kredytach zaciągniętych w banku w Luksemburgu na ponad 23 tys. zł. Bank z Gdańska to kolejne 9 tys. zł. Jakiś bank, którego nazwy nigdy nawet nie słyszałam, podobno pożyczył mamie ponad 8 tys. zł., a inny 9 tys. zł. Są też „chwilówki” - każda na 2-3 tys. zł. Przychodzą też zawiadomienia z banków o przekroczeniu dopuszczalnego limitu – wylicza pani Danuta. – Wspólnie z mecenas, którą poprosiliśmy o zajęcie się sprawą obawiamy się, że to jeszcze nie koniec.
Kobieta złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w Prokuraturze Rejonowej w Biłgoraju.
– Przypuszczamy, że ktoś wyłudził kredyty na nazwisko mamy. To wszystko układa się w całość, bo kredyty miały być brane w 2016 r., a wtedy mama zauważyła, że „zawieruszył jej się gdzieś dowód”. Wyrobiła wtedy nowy dokument. Jakiś czas potem ktoś podrzucił stary dowód na schodki jej domu. Nie wiedziałyśmy co z nim zrobić, więc zaniosłyśmy go do gminy. Tam odcięto rożek i powiedziano, że dokument jest nieważny – wspomina pani Danuta. – Nic więcej wtedy nie zrobiłyśmy.
Dziś wiadomo, że to był błąd.
Najpierw policja, potem bank
– Utratę dokumentów musimy jak najszybciej zgłosić do banku. Do tego, w którym mamy konto lub pierwszej napotkanej placówki – tłumaczy Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich. – Konieczne jest jak najszybsze wpisanie danych do bazy dokumentów zastrzeżonych. Z tej bazy korzystają wszystkie oddziały i placówki bankowe oraz kooperujący z sektorem bankowym. Jeśli znajdzie się w nim informacja o zastrzeżonym dokumencie to nikt kredytu nie zaciągnie.
Zastrzec trzeba nie tylko utratę dowodu osobistego ale także paszportu, prawa jazdy, książeczki żeglarskiej, książeczki wojskowej i karty pobytu.
– Pamiętajmy, że kradzież tożsamości jest dla zawodowego przestępcy warta więcej niż kradzież karty kredytowej, która ma przecież swoje limity – podkreśla Barbrich. – Dlatego też powinniśmy zostawiać kaucję, a nie dowód wypożyczając np. sprzęt pływający nad jeziorem. W lecie wzrasta liczba kradzieży tożsamości, bo dane z pozostawionego dowodu może wykorzystać nieuczciwy pracownik.
543 dokumentów dziennie
Tylko w pierwszej połowie tego roku w bankowej bazie zastrzeżono 81 558 dokumentów. Dzięki temu do skutku nie doszło aż 3053 prób wyłudzenia (na łączną kwotę 125,3 mln zł).
– W pierwszym kwartale 2020 do bazy trafiało statystycznie 543 dokumentów dziennie. To drugi najwyższy wynik od 2008 r. – podlicza Grzegorz Kondek, Koordynator Kampanii Informacyjnej Systemu Dokumenty Zastrzeżone. – W drugim kwartale tego roku mieliśmy z kolei do czynienia z najwyższą od pięciu lat liczbą prób wyłudzeń kredytów.
W czasie pandemii Polacy pozostawali w domach i gubili znacznie mniej dokumentów, ale przestępcy do swoich działań wykorzystywali także dowody osobiste, prawa jazdy i paszporty skradzione nawet 5-10 lat wcześniej.
Najwięcej, bo 267 prób wyłudzenia, odnotowano w woj. mazowieckim. Najmniej, bo zaledwie 32, w woj. świętokrzyskim. W woj. lubelskim było ich 66 na łączną kwotę 44,4 mln zł.
Średnia kwota kredytu, który próbowano zaciągnąć w woj. lubelskim to 24,5 tys. zł. Najwyższą taka próbę odnotowano w woj. śląskim – to 20 mln zł.
Działaj natychmiast
A co robić gdy przestępcy wyłudzili już kredyt na nasze nazwisko?
– Wtedy wszystko jest w rękach policji i prokuratury. Jeśli osoba, na którą wyłudzono kredyt stawi się w banku z informacją, że zgłosiła takie przestępstwo to do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy placówki zwykle odstępują od twardej windykacji – mówi Przemysław Barbrich. I dodaje: – Skuteczność policji w tych sprawach jest dosyć duża.
– W takich sprawach nie można siedzieć cicho. Trzeba działać – radzi Katarzyna Ryń-Kowalska, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Lublinie. – Trzeba poinformować komornika, który prowadzi naszą sprawę. Komornik sam z siebie windykacji nie będzie jednak mógł przerwać dlatego trzeba się też zwrócić do sądu, który wydał wyrok nakazowy, z wnioskiem o pozbawienie go klauzuli wykonalności. Doradzałabym także skontaktowanie się z wierzycielem i poinformowanie go, że do zobowiązania doszło w skutek przestępstwa.