Rozpoczęcie nowego roku akademickiego dawno nie było tak wyczekiwane. Po ponad półtorarocznej przerwie studenci i wykładowcy lubelskich uczelni znowu spotkają się w uczelnianych murach. Jedni i drudzy nie kryją radości, ale i obaw, że sytuacja epidemiczna znowu wymusi powrót do zdalnej nauki.
Życzenie mam jedno. Żeby zostało tak, jak jest i żeby nie zaczęła się nauka zdalna – mówi Łukasz Kurek, student pierwszego roku farmacji na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. – Kontakt bezpośredni jest bardzo ważny, zwłaszcza na studiach medycznych. Nie da się nauczyć tego siedząc tylko przed komputerem. A do tego warto by było poznać trochę studenckiego życia – dodaje Sylwia Całka, która rozpoczyna naukę na pielęgniarstwie.
Choć w piątek dopiero odbywały się głównie uroczystości immatrykulacyjne oraz spotkania organizacyjne dla starszych roczników, to emocji nie brakuje. – Praktycznie przez półtora roku na korytarzach były pustki. Teraz coś się zaczyna dziać, studenci wracają i mam nadzieję, że tak już zostanie. Brakowało tego – słyszymy od pracownika jednej z lubelskich uczelni. Nie jest to głos odosobniony.
Odbudować relacje
Szkoły wyższe – z drobnymi wyjątkami – prowadziły naukę zdalną od marca ubiegłego roku, czyli od wystąpienia w Polsce pierwszych przypadków zakażeń koronawirusem. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez półtora roku. W połowie sierpnia zaczęło obowiązywać rozporządzenie, które umożliwia od początku nowego roku akademickiego organizowanie zajęć w formie tradycyjnej.
– Wszystkich rektorów i osoby odpowiedzialne na dydaktykę zachęcam do tego, żeby najdalej jak to możliwe wprowadzać naukę stacjonarną, a tylko tam, gdzie jest to konieczne, utrzymywać elementy nauki zdalnej – mówi Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki. I dodaje: – Chcemy odbudowywać również wspólnotę akademicką i normalne relacje między studentami a wykładowcami. Ale musimy stosować się do wszystkich przepisów, których przestrzeganie jest niezbędne, żebyśmy w jakiejś perspektywie czasowej przejść na naukę zdalną.
Ćwiczenia tradycyjnie, wykłady online. Ale nie wszędzie
Lubelskie uczelnie w większości zdecydowały się na system hybrydowy. Zasadniczo sprowadza się to do tego, że w formule online odbywają się głównie wykłady. Na ćwiczeniach i zajęciach praktycznych studenci spotykają się z prowadzącymi.
– Staramy się zapewnić studentom jak najlepsze warunki do tego, żeby mogli studiować bezpiecznie. Mamy w tym doświadczenie, bo jako pierwsi przeszliśmy na zajęcia kontaktowe, jeszcze kiedy mieliśmy niemało zakażeń w naszych szpitalach. Udało się to dzięki bardzo restrykcyjnym warunkom sanitarnym – podkreśla prof. Wojciech Załuska, rektor Uniwersytetu Medycznego. Ta uczelnia do trybu stacjonarnego wróciła jeszcze w listopadzie ubiegłego roku. Odważna – jak na ówczesną sytuację epidemiczną – decyzja była spowodowana przede wszystkim specyfiką studiów medycznych.
Na UMCS decyzje o sposobie prowadzenia zajęć podejmowali dziekani poszczególnych wydziałów, biorąc pod uwagę m.in. liczbę studentów oraz charakter kształcenia na określonych kierunkach. – Generalnie spodziewamy się powrotu znacznej liczby studentów do zajęć w formie stacjonarnej, z wyłączeniem wspomnianych w zarządzeniu rektora wykładów, które w sytuacji przekroczenia uprawnionych do uczestnictwa 35 studentów powinny być prowadzone w formie online – mówi Aneta Adamska, rzeczniczka największej lubelskiej uczelni.
Wyjątków nie robi Uniwersytet Przyrodniczy. Tu wszystkie zajęcia mają odbywać się w obiektach uczelni. – Dlatego, że w przypadku każdego z naszych ponad 50 kierunków obok wiedzy ważne są umiejętności praktyczne. Można je nabyć tylko w laboratoriach lub gospodarstwach rolnych czy ogrodniczych. Jeśli chodzi o wykłady, to dysponujemy chociażby Centrum Kongresowym i innymi obiektami, w których możemy przeprowadzić zajęcia nawet dla dużej grupy osób, zachowując względy bezpieczeństwa – wyjaśnia dr hab. Urszula Kosior-Korzecka, prorektor UP ds. studenckich i dydaktyki.