Świdnicki ratusz chce na stałe współpracować z sokolnikiem. – Będzie taniej niż koszty sprzątania miasta po gawronach – szacuje Marcin Dmowski, zastępca burmistrza miasta. Nie jest to jedyny pomysł na odstraszenie uciążliwych ptaków.
– W Świdniku mamy poważny problem z kolonią gawronów, która według ornitologów może liczyć nawet 50 tys. osobników. To więcej niż jeden gawron na jednego mieszkańca miasta – mówi radny Marcin Magier. – Gniazda części kolonii znajdują się na osiedlach, spora część ptaków żyje też w parku, przy budowanych basenach.
W pobliżu są zakłady pracy i szkoła. – Codziennie tamtędy idą m.in. pracownicy PZL-Świdnik. Istnieje duże zagrożenie, że mogą nie dojść do pracy w czystym ubraniu. Mogę też zostać ubrudzeni w drodze powrotnej – zauważa radny.
Z ptakami urzędnicy próbowali już walczyć na wiele sposobów.
Puszczano z głośników dźwięki imitujące odgłosy dręczonych ptaków. Zrzucano gniazda. Gawrony były odstraszane dronem. Był wynajmowany sokolnik.
Miasto chce aby taka osoba była zatrudniona w urzędzie na stałe.
– Tak aby sokolnik kilka razy w miesiącu przeganiał te ptaki – mówi Marcin Dmowski, zastępca burmistrza miasta. I podlicza: – Nawet jak będzie to kosztować miasto tysiąc lub 2 tys. miesięcznie to i tak będzie to mniej niż wynoszą koszty sprzątania miasta po gawronach.
– Z tych wszystkich, które były już stosowane w mieście, metoda sokolnicza okazała się najbardziej skuteczna – przyznaje radny Magier. – Ptaki widząc swojego naturalnego wroga chętnie zmieniają swoje miejsca lęgowe. Sprowadzenie sokołów do Świdnika mogłoby nam pomóc. Śledziłem sytuację na lubelskim Wrotkowie, kiedy wykluły się sokoły. Może któryś z młodych ptaków zechciałyby osiedlić się w Świdniku.
– My montujemy gniazda jeśli sokoły już gdzieś są. Zajmuje się tym profesjonalna firma. W przypadku Świdnika, jeśli miasto zrobiłoby to na własny koszt, to my jak najbardziej pomożemy merytorycznie – deklaruje Sławomir Sielicki, prezes Stowarzyszenia
„Sokół”. – Przekażemy projekty i podpowiemy jak budka lęgowa ma być zamontowana.
Montaż budki nie jest jednak równoznaczny z tym, że sokoły w tym miejscu się zadomowią. – Czasem trzeba poczekać na to kilka lat, a czasem dłużej – zastrzega Sielicki.
Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że Świdnik ptaki zainteresuje. – Na wschodzie jest coraz więcej sokołów. Od kilku lat młode wykluwają się w gniazdach w Puławach i w Lublinie, jest więc szansa na to, że pojawią się kolejne ptaki – podejrzewa Sielicki.
– Im lepsza jest baza pokarmowa, tym gniazda mogą być bliżej siebie. W tym rejonie z pokarmem nie ma żadnego problemu – tłumaczy.
Radny Magier dodaje, że budka lęgowa miałaby być zamontowana na kominie ciepłowniczym. – Byłaby w takim samym standardzie jak na Wrotkowie czyli z kamerą i możliwością śledzenia na bieżąco sokolego życia – opisuje.
– Koncepcja radnego jest warta rozważenia w przyszłości. Obecnie szukamy sokolnika, który współpracowałby z urzędem na stałe – komentuje propozycję radnego zastępca burmistrza Świdnika.