W Trawnikach trwa ostry konflikt. A kłócą się: Stanisława Kępa - właścicielka kwiaciarni i Jerzy Szpakowski, ponownie wybrany wójt gminy. Przedmiot kłótni: kilka metrów kwadratowych ziemi.
Zdaniem wójta, Jerzego Szpakowskiego, działka dojazdowa należy do gminy. Wykupiono ją już dawno temu, a kobieta ma tylko skrawek placu obok.
Obydwie strony nie szczędzą sobie cierpkich słów:
- To mój prywatny teren. Ten człowiek szacunku nie ma dla czyjejś własności - irytuje się kwiaciarka.
- Proszę pamiętać, że zanim zaczęliśmy wywłaszczać te grunty, to ten plac porastały chwasty. Aż wstyd było zapraszać do Trawnik gości! - mówi wójt.
Pani Stanisława mówi, że przejeżdżające przez jej ziemię ciężarówki z budulcem kompletnie zniszczyły placyk.
- Mało, że rozjeździli mi działkę, to jeszcze rozebrali mi komórki, które tam stały. Bez pozwolenia! - mówi kwiaciarka. - Jakby nie można było znaleźć innego dojazdu! Postawiłam nawet tabliczki: "Zakaz wjazdu”, to rozjechali. Jak tak można!
Wójt zdecydowanie zaprzecza.
- To nieprawda, że jeździmy po działce pani Kępy. Za każdym razem ją omijamy - twierdzi Jerzy Szpakowski. - Owszem, raz na początku zdarzyło się, że kierowca wjechał na jej działkę nie znając sprawy. A rozebrane komórki stały na terenie należącym do gminy, nie pani Kępy.
Jako dowód wójt podaje plany gruntów. Mówi, że kobieta od dawna toczy z nim boje i że to zawistna osoba.
Mieszkanka Trawnik twierdzi, że nie popuści. Będzie walczyć do upadłego w sądach. Bo wie, że ma rację.
- Cała ta sprawa to czysta złośliwość ze strony Szpakowskiego. Od dawna walczę o tę ziemię i nie pozwolę, żeby ktoś się nią rządził! - złości się kobieta.
O ugodzie można chyba zapomnieć. Do sprawy wrócimy.