Zwykłe buty mogą okazać się koszmarem, tak dla sprzedawcy, jak i klienta. Przekonała się o tym nasza Czytelniczka.
- Obcasy w butach odginały się do tyłu tak, że nie sposób było w nich chodzić - mówi. - Oddałam je do reklamacji. Powiedziano mi, że na decyzję sklepu muszę poczekać trzy tygodnie, podczas gdy prawo mówi o czternastu dniach.
Klientka postanowiła więc oddać sprawę w ręce rzecznika praw konsumenta w Świdniku. Ten poradził odstąpienie od umowy i sugerował, żeby nasza Czytelniczka zażądała zwrotu pieniędzy.
Zamiast tego, sklep uparł się na naprawę butów.
- Naprawiliśmy obuwie, ale mimo naszych pism klientka nie chciała ich odebrać. Chcieliśmy je wysłać pocztą i poinformowaliśmy ją o tym. Paczki jednak nie odebrała i buty leżą do tej pory w naszym magazynie. Będzie musiała pokryć koszty przechowywania towaru - mówi Ewa Ryngiel ze sklepu "Społem”. - Fakt, pomyliliśmy się, jeśli chodzi o termin decyzji sklepu, ale naprawdę chcemy dobrze. Dbamy o klienta i zależy nam na wymianie towaru. Nie wiem, dlaczego ta pani nie chce swoich butów.
Pani Śliwa twierdzi, że postępowała wedle wskazówek rzecznika - Kazimierza Sidora. To on stwierdził, że nie należy obuwia odbierać. Obiecał jej, że wyśle do sklepu odpowiednie pisma i sprawa będzie załatwiona.
- Wcześniej rzecznik coś tam robił, wysyłał pisma. Ale od sierpnia nie dostałam od niego żadnych informacji - skarży się kobieta. - Powiedział mi, że na razie jest... zajęty.
Rzeczywiście, rzecznik musi być bardzo zajęty, gdyż na nasze telefony również nie odpowiedział, mimo że dzwoniliśmy cały dzień, w godzinach jego pracy.